Aleksandra Łodzińska z Grand Prix Festiwalu „Piosenka w Meloniku” [FOTO, VIDEO]

Triumfowała dwa lata temu, zwyciężyła także w tym roku. 17-letnia Aleksandra Łodzińska najlepsza w VII Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Aktorskiej, Filmowej i Musicalowej „Piosenka w Meloniku” w Rzeszowie. Doborowe jury było pod wrażeniem poziomu uczestników.

 

Przesłuchania finałowe „Piosenki w Meloniku” odbyły się w piątek w sali Wydziału Muzycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego. Na scenie w trzech kategoriach wiekowych (13-15 lat, 16-18, 19+) wystąpiło 42 uczestników z 27 miejscowości z całej Polski. Do finału zostali wyłonieni spośród 106 wokalistów, którzy wcześniej przesłali swoje nagrania.

Śpiewanie kocha najbardziej

Najlepsi w piątek prezentowali się na scenie. Grand Prix „Piosenki w Meloniku 2017” zdobyła 17-letnia Aleksandra Łodzińska, licealistka z Puław. Ola w nagrodę otrzymała 2 tys. zł i oczywiście okolicznościową statuetkę z melonikiem, jaką dostali wszyscy laureaci w poszczególnych kategoriach.

17-latka zaśpiewała utwór „The boy (girl) from Ipanema”. Zdobyciem głównej nagrody festiwalu była zaskoczona, ale dla niej to nie była nowość. Ola dwa lata temu po raz pierwszy wzięła udział w „Piosence w Meloniku” i także zdobyła najważniejszą nagrodę.

– Nie spodziewałam się, że po raz drugi zdobędę Grand Prix – mówiła nam zwyciężczyni po odebraniu nagród. Aleksandra Łodzińska ma wiele pasji – śpiewa, gra na fortepianie, pływa… – Zostałam przy śpiewaniu, bo to najbardziej kocham. Najlepiej czuję się w jazzie – twierdzi Ola.

Jeszcze nie wie, czy swoją przyszłość zwiąże z muzyczną sceną.  – Interesuję się przedmiotami ścisłymi, a śpiewać mogę zawsze – dodaje. Główną nagrodę zamierza przeznaczyć na zrobienie prawa jazdy. Ola zapowiada, że za dwa lata ponownie weźmie udział w festiwalu.

Widz wchodzi w świat Oli

Uczestników VII edycji „Piosenki w Meloniku” oceniało doborowe jury: piosenkarz Robert Janowski, znany m.in. z programu „Jaka to melodia”, a także znani wokaliści Mieczysław Szcześniak, Łukasz Zagrobelny i tenor Jacek Ścibor, wykładowca UR.

– Ola pokazała dojrzałość, wrażliwość muzyczną i sceniczną. Ona ma już osobowość, wychodząc zza kulis zwraca na siebie uwagę, widz wchodzi w jej świat. Byliśmy oczarowani. Przed Olą jest przyszłość wokalna – mówił nam Jacek Ścibor na temat zwyciężczyni festiwalu.

Jury miało duży orzech do zgryzienia, komu przyznać Grand Prix. Jury było również zachwycone występem Izabeli Szafrańskiej z Białegostoku, która występowała w najstarszej kategorii wiekowej. Iza zaśpiewała „Dona, dona”.

– Drobne szczegóły zdecydowały, że to Ola wygrała. Zastanawialiśmy się, czy nie przyznać ex quo Grand Prix – mówił Łukasz Zagrobelny. – O przyznaniu Grand Prix zdecydowały milimetry – dodawał Robert Janowski. – Ale muzyka to nie sport. Nie zwyciężają ci, którzy skaczą najdalej – podkreślał Mieczysław Szcześniak.

Najlepsi w trzech kategoriach

Izabela Szafrańska wygrała w swojej kategorii wiekowej 19+. Drugie miejsce zajęła Małgorzata Sarata z miejscowości Łabowa za utwór „Gram o wszystko”, trzecie miejsce przypadło Agacie Soi z Opatowa za utwór „Znów wędrujemy”. Jury przyznało w tej kategorii także trzy wyróżnienia. Otrzymali je: Kamil Kowalski ze Szczecinka („SOS”), Alicja Kuszowska z Malborka („Goldeneye”) i Aleksandra Rudzińska z Opatowa („Mary did You know”).

W kategorii 16-18 lat wygrała Adriana Różańska z Zamościa („Wybacz Mamasza”). Pokonała Karolinę Kulę z Warszawy („Dobranoc Panowie”). Trzeci był Mateusz Pawłowski ze Świecia („Hello”). Wyróżnienia otrzymali: Wiktoria Sikorska z Krakowa („Kniaginiuszka”), Oliwia Skóra z Rzeszowa {„Say you love me”) i Dominik Połowniak z Rzeszowa („Wybacz Mamasza”).

W najmłodszej kategorii wiekowej 13-15 lat triumfował Oskar Juryś z Ożarowa („Krzyżówka”). Drugie miejsce przypadło Natalii Kawszyn z Płocka („Gwiazdą być”). Trzecie miejsce zajęła Emilia Azierska z Niepołomic („Defying Gravity”). Wyróżnienia trafiły do Magdaleny Rawskiej z Janowa Lubelskiego („For once in my life”) i Hanny Kuźniarskiej z Tomaszowa Lubelskiego („Wesoły deszczyk”).

Po wręczeniu nagród laureaci mieli okazję jeszcze wziąć udział w indywidualnych konsultacjach wokalnych z jury.

Z tej mąki będzie chleb i razowce

Wszyscy członkowie jury podkreślają wysoki poziom uczestników festiwalu, o czym świadczy spora liczba przyznanych wyróżnień. Łukasza Zagrobelnego najbardziej zaskoczyli uczestnicy najmłodszej kategorii wiekowej.

– Dwie dziewczyny zaśpiewały dwie arcytrudne piosenki z musicalu „Wicked”. W pozostałych grupach usłyszałem „Goldeneye” w nowej, świetnej jazzowej aranżacji. Młodzi ludzie wybrali utwory nieoczywiste, nie poszli po najmniej linii oporu, nie wzięli pierwszego lepszego z brzegu przeboju z radia, tylko szukali utworów z tekstem o czymś. To mnie bardzo ujęło. Pomimo popowej papki, która nas otacza, ci ludzie wyszukali utworów bardzo interesujących i ambitnych. To bardzo budujące – powiedział nam Zagrobelny.

Robert Janowski myślał, że najbardziej rozczarują go uczestnicy najstarszej kategorii wiekowej. – Na takich festiwalach zawsze tak jest. Starsi są już zmanierowani, mają swoje nawyki, gdzieś już grali, są trochę „ą”, „ę”, zarobili pierwsze pieniądze, bo gdzieś już wystąpili. A tutaj, o dziwo, wyszli młodzi artyści – ambitni, niezepsuci. Jestem zachwyconym poziomem – dzielił się z nami swoimi wrażeniami Robert Janowski.

– Z tej scenicznej mąki będzie chleb i to parę chlebów, świeże bułeczki i rozmaite razowce. Było to, co lubię, jako odbiorca muzyki – fascynacja muzykalnością, barwą głosu, rytmiką stosowaną, myśleniem, wrażliwością, osobowością. Niczego nie zabrakło, było bardzo różnorodnie – dodawał Mieczysław Szcześniak.

Nie są nawiedzeńcami

Zdaniem Szcześniaka takie festiwale, jak ten w Rzeszowie mają szanse się obronić, mimo że tego typu muzyka nie jest dzisiaj promowana w mediach, a w internecie często serwowane są amatorszczyzna i przeciętniactwo tylko ładnie opakowane.

– Ale nie ma co narzekać. Supermarkety są, ale to nie oznacza, że nie ma producentów dobrej żywności i nie ma na nią nabywców. Internet to morze, w którym są dobre i złe ryby, trujące i pożywne. Dzięki internetowi ludzie szybciej i wszechstronniej się rozwijają. Całe szczęście, że ludzie, którzy wystąpili na tym festiwalu, nie uważają „śmietnika internetowego” za najlepszy odnośnik. Wybierają w dużej mierze niezłe kompozycje z dobrymi tekstami. Widać było u tych ludzi dobre wzorce. Ten festiwal powoduje, że ludzie mogą się spotkać i zobaczyć, że nie są nawiedzeńcami – mówi Mieczysław Szcześniak.

Twierdzi, że drogą do kariery dla początkujących wokalistów mogą być zarówno takie festiwale, jak „Piosenka w Meloniku”, ale również udział w programach telewizyjnych typu talent show. – Programy talent show mają wtedy sens, jeżeli ci ludzie mają jakąś koncepcję na siebie, muzykę. Dzisiaj młodzi ludzie są odważni, bardziej asertywni niż moje pokolenie. Mają poczucie, że wiedzą, o co im chodzi – dodaje wokalista.

Nie tylko lekcja WF jest ważna

Festiwal „Piosenka w Meloniku” udowodnił, że jest w stanie przyciągnąć zdolnych wokalistów z całej Polski. – Zwykle na podobnych festiwalach jest dużo nudniej, szybko się zapomina, gdzie się było, czego festiwal dotyczył. Tutaj w każdej kategorii była siła. Moglibyśmy dawać nawet po osiem wyróżnień, ale to nie miało sensu – tłumaczył Robert Janowski.

– Ten festiwal pokazał, że w obecnych czasach dużo ludzi garnie się do sztuki. Ich pasja jest napominaniem władz oświatowych, ministerialnych, że młodzieży nie tylko się należy lekcja WF w zdwojonej dawce, ale również i muzyka, która uczy empatii, a tego w młodych ludziach dziś nie ma – podsumował Jacek Ścibor.

Festiwal „Piosenka w Meloniku” zorganizował Rzeszowski Dom Kultury. Patronował mu Rzeszów News.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama