Zdjęcie: Maciej Rałowski

– Bierna postawa kierowcy powoduje, że tacy ludzie czują się kompletnie bezkarni – twierdzi Czytelnik Rzeszów News, który był świadkiem awanturującego się mężczyzny w miejskim autobusie. – Wyjaśnimy sprawę – deklarują władze rzeszowskiego MPK.

Pan Tomasz był pasażerem feralnego kursu autobusu linii nr 8 w nocy z minionej soboty na niedzielę. Autobus jechał w kierunku Tyczyna. To był ostatni kurs tej linii. Z relacji naszego Czytelnika wynika, że na przystanku przy ul. Strażackiej koło hotelu Villa Riviera do autobusu wsiadł młody mężczyzna w wieku około 25 lat.

– Wydawał się być nietrzeźwy lub pod wpływem środków odurzających, zaczął się agresywnie zachowywać, przeklinał do ludzi, opluwał ich – relacjonuje nasz Czytelnik.

Pan Tomasz twierdzi, że pasażerowie autobusu poprosili kierowcę, by wezwał policję. Co rzekomo zrobił kierowca? Interweniującemu pasażerowi poradził, by usiadł z przodu autobusu. Rada okazała się nic nie warta, bo awanturnik w dalszym ciągu opluwał jednego z pasażerów i rzucał wulgaryzmami.

Nasz Czytelnik jest zbulwersowany brakiem reakcji kierowcy.

– Nie raczył podjąć jakiejkolwiek interwencji – począwszy od wyproszenia delikwenta z autobusu, kończąc na wezwaniu policji. Po prostu ręce opadają. Przez taką bierną postawę kierowcy, tacy awanturnicy czują się kompletnie bezkarni. I niech nikt mi nie powie: A gdzie byli pasażerowie? Czemu nikt nie interweniował lub nie wezwał policji? Ano dlatego, że skoro jest skarga dwóch osób do kierowcy, czyli niejako sprawującego władzę w autobusie i dbającego o bezpieczeństwo pasażerów i porządek, to nie potrzeba kolejnych 20 osób bijących pokłony, żeby kierowca łaskawie zechciał interweniować – uważa pan Tomasz.

Zapowiada, że w tej sprawie złoży oficjalną skargę na kierowcę. Co na to władze MPK? – Wyjaśnimy sprawę – obiecuje Marek Filip, prezes MPK. – Wystąpimy do Zarządu Transportu Miejskiego o udostępnienie nam nagrania z autobusu, w których zamontowane są kamery. Będziemy szukać rozwiązania – zapowiada Filip.

Władze spółki twierdzą, że wzywanie policji przez kierowców, by funkcjonariusze interweniowali wobec agresywnych pasażerów to nie jest częsty widok.

– Każdy z nas ma inny próg wrażliwości. Trzeba pamiętać, że wezwanie policji kończy się tym, że dany kurs nie zostanie wykonany. Na tym cierpią wszyscy pasażerowie. W tym konkretnym przypadku przejrzymy zapis z kamer i wówczas będziemy mądrzejsi. Porozmawiamy również z kierowcą – deklaruje Marek Filip.

(ram)

Imię Czytelnika na jego prośbę zostało zmienione

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama