Zrobiło się kolorowo w Rzeszowie. Głównie od świątecznych światełek, ale kolorowe jest też nocne oświetlenie Ratusza, kolorowy jest nowy most. Tylko czy kolorowo to zawsze znaczy to samo, co ładnie?

Upiększaniu przestrzeni miejskiej od zawsze towarzyszyły różne komentarze. Jednym się podoba (kolorystyka, nasycenie rzeźbami), inni kontestują i narzekają. Wystarczy przypomnieć, ile emocji dotyczących estetyki wywoływały w ostatnim czasie takie przykłady, jak reklamy na budynkach w centrum miasta, kolorowa iluminacja na Galerii Nowy Świat, wyrazista i odróżniająca się od otoczenia elewacja bloku przy ul. Hetmańskiej, tak zwana fontanna świetlna na rondzie Pakosława, elementy zdobiące w białym ogrodzie przy Placu Farnym, ławeczka za Ratuszem i wiele innych przykładów małej architektury. Już rok temu podczas odbywającego się w Rzeszowie Kongresu Planowania i Projektowania Przestrzeni Miejskiej w referacie „Miasto to nie architektoniczna zabawa” R.M. Loegler mówił: „(…) nie pojedyncze obiekty architektoniczne tworzą miasta, ale właśnie dobrze pomyślana i zorganizowana przestrzeń jako utwór urbanistyczny”. Może ktoś powinien podpowiadać, jak tę przestrzeń organizować?

Ten temat powrócił jeszcze wyraźniej podczas tegorocznego Kongresu Planowania i Projektowania Przestrzeni Miejskiej, który odbył się niedawno w Hotelu Rzeszów. Po przypomnieniu, że piękno kojarzy nam się z takimi pojęciami, jak zrównoważenie, umiar i harmonijność padło stwierdzenie, że Rzeszów estetycznie kuleje. W wielu przypadkach dominuje przypadkowość i pstrokacizna, niejednokrotnie mamy do czynienia z upstrzeniem i bylejakością, gdyż nie pyta się fachowców i nie konsultuje ze specjalistami. Zabierając głos w dyskusji podałem jeden ze sposobów rozwiązania w przypadku pomników: profesjonalny konkurs, może być z nagrodami za czołowe miejsca. Tak  zrobiono chociażby w przypadku odsłanianego niedawno pomnika poświęconego Żołnierzom Wyklętym, gdzie społeczny komitet zorganizował konkurs powołując Sąd Konkursowy z przewodniczącym prof. J. Kierskim (dziekan Wydziału Sztuki na UR), co pozwoliło wybrać projekt znanego i cenionego prof. K. Badyny. Stowarzyszenie ufundowało nagrody za trzy pierwsze miejsca, ponosząc w ten sposób dodatkowe koszty, ale dzięki takiej procedurze przestrzeń miejska Rzeszowa wzbogaciła się o ciekawy zespół rzeźb. Zupełnie inaczej, niż w przypadku tzw. piłki Górskiego i dwóch dłoni, gdzie miasto zadziałało szybko i tanio, ale czy efekt budzi uznanie?

I chociaż podobno o gustach się nie dyskutuje, to o bezguściu można, a nawet trzeba. Pewnie z tego powodu na Kongresie zaproponowano utworzenie w Rzeszowie coś w rodzaju Rady do spraw Estetyki (składającej się oczywiście wyłącznie z niezależnych specjalistów), ewentualnie utworzenie stanowiska Plastyka Miejskiego. Podobne rozwiązania funkcjonują z powodzeniem w naszym kraju, np. w Gdyni, Poznaniu czy Bydgoszczy. Dr Czesław Bielecki przypomniał, że o ile architekt buduje domy, to urbanista buduje przestrzeń miejską. A żeby w tej przestrzeni każdy z nas dobrze się czuł, żeby nie raziła ona naszego poczucia estetyki, a jednocześnie stanowiła powód do dumy i dodawała miastu uroku, to chyba warto, aby czuwał nad nią fachowiec. Ten koszt opłaci się nam wszystkim.

Reklama