Fot. Tomasz Modras / Rzeszów News. Na zdjęciu Tadeusz Ferenc

– Nie pojmuję, dlaczego ci, którzy przeprowadzili się do Rzeszowa rok, 2-3 lata temu teraz protestują przeciwko przyjmowaniu innych osób – mówi w rozmowie z Rzeszów News Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

Marcin Kobiałka: Pan i kilkunastu prezydentów polskich miast, niedawno podpisaliście deklarację migracyjną. Dlaczego Pan to zrobił?

Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa: – Mając na uwadze przede wszystkim to, co się działo w naszej historii. Zawsze byliśmy tolerancyjni dla innych narodów. Przybywali do nas Ormianie, Turcy, Tatarzy… Wiele wiosek jest osiedlonych przez inne narodowości. Czuję również okropieństwo wojny a także to, że chrześcijanie są prześladowani za swoją wiarę. Poza tym, kilka milionów Polaków jest za granicą. Oni zostali przyjęci a my nie możemy przyjąć?

W latach 70. do początku lat 80. ubiegłego wieku sporo Pan jeździł po świecie…

– Pracowałem m.in. w Afryce. Byłem w Algierii, Maroku, Tunezji, Czadzie, Libii… Miałem kontakt z różnymi ludźmi, o różnym kolorze skóry. Doznałem tam samych przyjaznych zdarzeń. Przyjaźniłem się z ludźmi innej wiary. Jeździłem do nich w trakcie ramadanu [30-dniowy okres, w którym muzułmanie muszą pościć – przyp. red.], sami mnie zapraszali. Graliśmy też w piłkę, w tenisa.

Za granicą odpowiadałem za transport. Przez trzy lata pobytu w Afryce nigdy nie zaznałem agresji. Wprost przeciwnie. W Libii zaproszono mnie nawet na wesele. Z poznanym Tunezyjczykiem, który wówczas był tłumaczem a dzisiaj mieszka w Polsce, przyjaźnię się do tej pory. To normalny człowiek, jak my wszyscy. I tak jest z resztą.

Ale podpisując deklarację w internecie wylała się na Pana fala nienawiści. Krytyka jest ogromna. Nie może Pan temu zaprzeczyć. To widać na każdym kroku. Może to był błąd, że Pan poparł tę deklarację?

– Z krytyki bardzo się cieszę. Nie chcemy być prezydentami, którzy siedzą cicho i nie są czasem kontrowersyjni. Musimy podejmować decyzje. Ci, którzy mnie krytykują, przejaskrawiają problem, od siebie dokładają wiele, są zacietrzewieni, prawdopodobnie nie mieli kontaktu z tymi, którzy potrzebują pomocy. Mamy kontakt z całym światem – z Chińczykami, Francuzami, Szwedami…  W sytuacji, w jakiej znaleźli się uchodźcy, powinniśmy ich bezwzględnie przyjmować.

Dlaczego?

– Podam przykład. W piątek dostałem pisma, że 400 ludzi protestuje przeciwko budowie budynków nad ulicą Spacerową [protest przeciwko budowie wieżowców na wzgórzach osiedla Zalesie – przyp. red.]. Gdybym nic nie robił, to do nas nie przychodziliby ludzie z innych terenów Polski i ze świata. Co ciekawe, protestują ludzie, którzy przyszli do Rzeszowa i nawet długo u nas nie mieszkają, ale już nie chcą przyjmować następnych. To tragiczne, że te osoby zapominają, że do nas przyszły.

Inny przykład? Na jednym ze spotkań na osiedlu Pobitno był protest przeciwko budowie budynków przy ulicach Polnej i Morgowej. Ja to osiedle budowałem. Do znanego działacza politycznego mówię: „Chłopie, jak przyszedłeś do Rzeszowa, to były protesty, żony rolników, którzy mieli tam pola, rzucały się pod spychacze, by nie budować. Ale ty zamieszkałeś i teraz protestujesz przeciwko takim samym, jak ty?”.

Taką argumentacją nie przekona Pan przeciwników przyjmowania uchodźców.  

– Ale mówię o tym, by pokazać, że Rzeszów, by się nie rozwijał, jeżeli nie będziemy się otwierać na nowych ludzi. Drabinianka, Baranówka, Przybyszówka, Pobitno… – na tych osiedlach mieszkają w zdecydowanej większości przyjezdni. W sprawie uchodźców protestują ci, którzy rok, 2-3 lata temu przeprowadzili się do Rzeszowa, tu znaleźli chleb i teraz protestują. Sednem sprawy jest to, że protest przeciwko uchodźcom to w gruncie rzeczy protest przeciwko rozwojowi miasta.

To przesada.

– Nie. A jak było w Ameryce? Jak nie budowano autostrad, nie było dobrej komunikacji, to miasta upadały, ludzie się wynosili. Rozwijały się te miasta, gdzie był dobry układ komunikacyjny. Albo będziemy się rozpychać i nabierać płuca w powietrze, albo miasto będzie się zwijać. Ludzie to podstawa. Żeby byli nowi, muszą być nowe domy, żłobki, przedszkola, szkoły, cała infrastruktura…    

A co to ma wspólnego z deklaracją migracyjną?

– Dlaczego Ameryka jest najbogatsza? Bo są u nich Portorykańczycy, Chińczycy, Polacy, Szwedzi, Anglicy, Francuzi… Bo są wszyscy. Ci ludzie skądś przyjechali. Jak ktoś tego nie rozumie, to nie myślę go przekonywać, bo jest tuman.

Opinie przeciwników uchodźców po Panu spływają?

– Niech się martwią ci, którzy mi wystawiają „akt zgonu politycznego”.

Pojawiła się inicjatywa zorganizowania referendum w sprawie przyjmowania uchodźców do Rzeszowa. Jest potrzebne?  

– Ludzie nie zdają sobie sprawy, że do takiej gminy, jak nasza, przyjedzie jedna rodzina. W 200-tysięcznym mieście nic nie znaczy, ale od tych ludzi można byłoby się czegoś dowiedzieć. Przemieszczanie musi następować. Doświadczenie należy wykorzystywać.

Ile Rzeszów jest w stanie przyjąć rodzin uchodźczych?

– Kilka.

Rozmawiał: Marcin Kobiałka

Reklama