– Deficyt budżetowy może być uchwalany tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. w czasie stanu wojennego – uważają podkarpaccy działacze partii KORWiN. Twierdzą, że władze Rzeszowa lekką ręką zaciągają kredyty, które potem będzie trudno spłacać.

[Not a valid template]

 

Na ostatniej sesji Rady Miasta Rzeszowa radni udzielili prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi absolutorium za wykonanie ubiegłorocznego budżetu. Wyniósł on 1,15 mld zł, deficyt był na poziomie ok. 140 mln zł. Dług Rzeszowa został powiększony o 110 mln zł i dziś sięga już prawie 650 mln zł. Na obsługę zadłużenia ratusz rocznie wydaje 12 mln zł, czyli ok. 2 proc. całego budżetu.

Podkarpaccy działacze partii KORWiN protestują przeciwko ciągłemu zadłużaniu miasta. – Miliardowy budżet Rzeszowa prezydentowi nie wystarcza i kolejny rok z rzędu zadłuża miasto. To może skutkować wielkim problemem dla mieszkańców – twierdzi Łukasz Mężyk z rzeszowskiego okręgu partii KORWiN.

– Powiększanie długu Rzeszowa nie może być standardem, tak jak to ma miejsce od ponad 20 lat. Chcemy, aby budżet Rzeszowa, jak i każdy inny budżet uchwalany w Polsce, czy to na szczeblu państwowym czy samorządowym, był uchwalany bez deficytu – dodaje inny „korwinowiec”, Daniel Płoch.

Most Mazowieckiego za drogi?

Zdaniem „korwinowców” deficyt budżetowy może być uchwalany tylko w wyjątkowych sytuacjach. Jakich? – Np. w czasie stanu wojennego – twierdzi Płoch. – W innym przypadku, politycy i urzędnicy nie mają prawa wydawać więcej pieniędzy niż w danym okresie zabrali od obywateli w podatkach – dodaje.

Działacze partii KORWiN uważają, że ciągłe zadłużanie Rzeszowa to „psucie państwa, psucie gospodarki, obniżanie jej konkurencyjności”. – Każdą wydaną teraz złotówkę z kredytu trzeba będzie w przyszłości oddać z procentem. Upominamy prezydenta i Radę Miasta, by powściągnęli swoje zapędy w zadłużaniu miasta – mówią „korwinowcy”.

Apelują do władz Rzeszowa o rozważniejsze planowanie miejskich inwestycji. „Korwinowcy” twierdzą, że ratusz zbyt dużo pieniędzy wydał na budowę Mostu im. Tadeusza Mazowieckiego. Porównują go z Mostem Zamkowym. Ten pierwszy kosztował 178 mln zł, drugi ok. 40 mln zł.

– Różnica jest pięciokrotna. Most Zamkowy służy zdecydowanie większej ilości osób i powstał o wiele taniej. Lokalizację Mostu im. T. Mazowieckiego można było zmienić. Wtedy udałoby się zaoszczędzić pieniądze. To warunki przetargowe narzucane przez miasto powodują, że koszt inwestycji jest tak duży – przekonują Łukasz Mężyk i Daniel Płoch.

„Misie” odesłać na dalszy plan 

„Korwinowcy” twierdzą, że miasto powinno się skupić na najbardziej priorytetowych inwestycjach. – Tzw. „misie” [słomiane inwestycje pod publiczkę – red.] powinny być odsyłane na dalszy plan – uważają działacze partii KORWiN.

Funkcjonowanie miasta porównują z rodziną.

– Jeżeli rodzina ciągle się zadłuża i zaciąga kolejne długi, by spłacić poprzednie, to staje się to niebezpieczne dla dzieci. To też wyraz braku wyobraźni. To, że kredyty są teraz łatwiej dostępne, nie oznacza, że my z tego „dobrodziejstwa” mamy korzystać. Kredyty prędzej czy później, trzeba będzie spłacać – twierdzi Mężyk.

„Korwinowcy” przyznają jednocześnie, że dopóki Rzeszowem rządzi Tadeusz Ferenc, to miastu nie grozi recesja. – Ale Tadeusz Ferenc nie jest wieczny. Jego następca może mieć problem z zadłużeniem miasta. O to się boimy – przekonują działacze partii Janusza Korwin-Mikkego.

JOANNA GOŚCIŃSKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama