Kamil Bijoś i Dominika Kobiałka z Rzeszowa oraz Monika Pilarczyk z Dębicy zaśpiewają na żywo w kolejnym etapie programu The Voice of Poland. Z muzycznej rywalizacji odpadł Kacper Leśniewski.

[Not a valid template]

 

Najłatwiejszy bilet zdobyła Dominika, bo w ogóle nie musiała wychodzić na scenę. Marek Piekarczyk, który ma w drużynie Dominikę, zdecydował, że rzeszowianka od razu przejdzie do następnego etapu programu.

– Ciekaw byłem, co zaśpiewa Dominika, ale niestety posłucham cię później, na dzisiaj jesteś już wolna – powiedział Piekarczyk.

– Byłam w totalnym szoku. Byłam przekonana, że będzie chciał mnie sprawdzić – mówiła Dominika.

– Ona jest znakomita, to świetna wokalistka. Swoje strachy na lachy przeżyła, wystarczy. Chciałem, żeby inni musieli na finał zasłużyć. Ona już zasłużyła – mówił Marek Piekarczyk o Dominice.

Tydzień temu zakończyły się „Bitwy”, w sobotni wieczór były „Nokauty”. Trenerzy z 8-osobowych zespołów wyznaczali po dwie osoby, które z automatu dostawały się do pierwszych występów na żywo, które rozpoczną się za tydzień. Pozostali byli dzieleni na dwie trójki i z każdej trenerzy po występach wybierali po jednym uczestników. W drużynie Marka Piekarczyka, oprócz Dominiki Kobiałki i Justyny Kunysz, zostali Michał Karpacki i Aleksandra Węglewicz.

Kamil nową jakością

Kamil Bijoś, który był w drużynie Tomsona i Barona, musiał o bilet walczyć z Michałem Chmielewskim i Moniką Kręt. Kamil zaśpiewał „1000 metrów nad ziemią” z repertuaru Mroza.

– Michał się zrehabilitował, Monika wzruszyła, Kamil znokautował wszystkich – podsumował występ całej trójki Marek Piekarczyk. Na Kamila postawiła także Marysia Sadowska. – Jak zawsze stawiam na feeling – uzasadniła swój wybór. Justyna Steczkowska powiedziała, że najlepiej głosowo wypadła Monika.

– Każde z was dało czadu – mówił Tomson, który z Baronem decydowali, komu dać bilet do występu na żywo. – Nerwy was tym razem nie zjadły, nabraliście wprawy – mówił Tomson. Na chwilę zawiesił głos i orzekł: – Wybieramy nową jakość – Kamila Bijosia!

– Kamil zinterpretował piosenkę Mroza po swojemu i nadał jej nową jakość. Tym się cechuje prawdziwy artysta, że tworzy, a nie odtwarza – powiedział Baron.

– Zamurowało mnie, jak usłyszałem swoje nazwisko. Gdybym odpadł na „Nokaucie” to byłby lekki niedosyt, bo przyszedłem tutaj, żeby wystąpić, choć na jednym „lajfie”. Niesamowicie się cieszę, jest euforia, tym bardziej, że stałem na scenie ze świetnymi ludźmi – powiedział 22-latek z Rzeszowa.

W czwórce drużyny Tomsona i Barona są jeszcze: Wojciech Baranowski, Paulina Romaniuk i Maja Gawłowska.

httpv://www.youtube.com/watch?v=kgocjZpl1f0

Kacper poza rytmem i programem

Z programu odpadł Kacper Leśniewski z drużyny Justyny Steczkowskiej. Kacper zaśpiewał „Hey Ho” grupy The Lumineers. Był w trójce ze Sławkiem Ramianem i Arturem Kryvychem. Rzeszowianin zaśpiewał bez błysku, choć Marek Piekarczyk uznał głos Kacpra za najbardziej oryginalny z całej trójki. Marysia Sadowska postawiła na Sławka, a Barona i Tomson na Artura. Na Artura postawiła też Justyna Steczkowska, do której należał decydujący głos.

– Kacper, miałem wobec ciebie plany, bo nie tylko masz niezwykle oryginalny głos i jakby były dwie osoby w tobie, ale byłeś tak poza rytmem, poza muzyką dzisiaj śpiewałeś. Po prostu nie śpiewałeś z zespołem, tylko ty sobie, a zespół starał ci się towarzyszyć, a to zawsze wspólna praca – oceniła występ Kacpra Justyna Steczkowska.

Monika królową sceny

Najwięcej po programie mówiło się o Monice Pilarczyk z Dębicy, która szalała na scenie przy piosence „Just a Girl” zespołu No Doubt. Monika była w drużynie Marysi Sadowskiej. Właściwie rywalizowała tylko z Krzysztofem Krysińskim, bo utalentowany Piotr Kowalczyk zupełnie sobie nie poradził z piosenką „Aleja gwiazd” Zdzisławy Sośnickiej, zapominając tekst.

– Ta dziewczyna zmiata ze sceny. To nie jest petarda, to mina przeciwpancerna – skomentował występ Moniki Marek Piekarczyk. – Monika była najlepsza – powiedział Baron.

– Dzisiaj wszystkich znokautowała Monika. Idzie po swoje, stoi na scenie, nic ją nie interesuje, jest tam królową, jedyną, niepowtarzalna. Zabiera, co jej i wychodzi – skomentowała Justyna Steczkowska.

Marysia Sadowska nie miała wątpliwości, że bilet do występu na żywo dostanie Monika. – Dziewczyny z jajami muszą trzymać się razem – powiedziała Marysia. – Nie zawiodła moich oczekiwań. Zmiotła chłopaków ze sceny jednym ruchem.

– Postaram się nie zawieźć Marysi. Szczęście, że jestem dalej – mówi Monika Pilarczyk.

httpv://www.youtube.com/watch?v=-aRTZoavFro

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama