Nie chcą bloków i wieżowców na Zalesiu. Jak poseł PiS broni mieszkańców? [ZDJĘCIA]

Osiem decyzji o wydaniu warunków zabudowy dla bloków i wieżowców na rzeszowskim osiedlu Zalesie zaskarżyło Stowarzyszenie „Spacerówka”. Wojciech Buczak, poseł PiS, proponuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. 

 

Po tym, jak okazało się, że na wzgórzach Zalesia w rejonie ul. Spacerowej nie powstanie Park Nauki i Rozrywki, Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, uznał, że to idealne miejsce na budowę wysokich 18-piętrowych wieżowców. Mieszkańcy od początku protestowali przeciwko tym planom. 

Na zabudowę wzgórz Zalesia blokami nie chcieli się zgodzić także miejscy radni, którzy za każdym razem odrzucali zmiany w studium zagospodarowania terenu, które proponował ratusz. W efekcie tereny w pobliżu ul. Spacerowej, na których deweloper chce wybudować bloki, są nadal zielone, a mimo to miasto wydało już osiem warunków zabudowy.

„Wuzetka” kością niezgody

Gdy dowiedzieli się o tym mieszkańcy ul. Spacerowej, przy której znajduje się obecnie ponad 100 szeregówek, ręce im opadły. Dlaczego? Już jest problem z przepustowością wąskiej drogi między domami, na co – jak twierdzą mieszkańcy – wskazuje także Miejski Zarząd Dróg. Mieszkańcy nie wyobrażają sobie, co się będzie działo, jak dojdą kolejni.

– Protestowaliśmy już wielokrotnie. Próbowaliśmy interweniować u prezydenta. Nie spodziewaliśmy się, że mimo naszych protestów „wuzetka” zostanie wydana – mówi Elżbieta Niedzielska, prezes stowarzyszenia „Spacerówka”.

– Nie chodzi o nasze widzimisię, bo chcieliśmy zamieszkać tutaj ze względu na to, że miał powstać w pobliżu park rekreacyjny. Gdybyśmy mieli wówczas świadomość, że miasto zrezygnuje z takich planów i w zamian powstanie wysoka zabudowa, to pewnie większości z nas by tu nie było, bo w dużej mierze tu mieszkają rodziny z dziećmi – dodaje Niedzielska.

Pięć bloków i trzy wieżowce

Dlatego członkowie „Spacerówki”, powstałego we wrześniu ub. r. stowarzyszenia, walcząc z niechcianą zabudową, zaskarżyli do Samorządowego Kolegium Odwoławczego wydane „wuzetki” dla pięciu bloków o wysokości od 16 do 19 m oraz trzech wieżowców, które mają mieć osiem kondygnacji.

„Spacerówka” twierdzi, że „wuzetki” wydano niezgodnie z prawem. Dlaczego? Bo wydano je na tereny rolne, które nie są odpowiednio uzbrojone i nie mają bezpośredniego dostępu do drogi publicznej. Dojazd do nowych bloków miałby się właśnie odbywać przez wąską ul. Spacerową, której szerokość nie przekracza nawet trzech metrów.

Ponadto, mieszkańcy ul. Spacerowej obawiają się, że przy większych ulewach ich domy będą po prostu zalewane, gdy nad osiedlem szeregówek powstaną bloki. Mieszkańcy spodziewają się, że SKO unieważni wydane „wuzetki”, ale problem polega na tym, że deweloper, jeśli będzie uparty, to może ponownie, aż do skutku, po nie występować.  

Dla stowarzyszenia „Spacerówka” oznaczałoby to, że wszystkie procedury, które wymagają m.in. czasochłonnych i kosztownych konsultacji z miastem, radnymi i prawnikami, musieliby rozpocząć od nowa.

Kupili ziemię za bezcen

Dlatego we wtorkowe późne popołudnie w remizie strażackiej przy ul. Robotniczej mieszkańcy szukali wspólnego rozwiązania problemu z posłem Wojciech Buczakiem, kandydatem PiS na prezydenta Rzeszowa. 

Buczakowi towarzyszyli miejscy radni PiS – Marcin Fijołek, Jerzy Jęczmienionka, Grażyna Szarama. Pojawili się też radni wspierający Tadeusza Ferenca: Mirosław Kwaśniak z Rozwoja Rzeszowa i Andrzej Dec z PO.

Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania mieszkańcy między sobą mówili: – Najgorsze jest to, że nie można nikogo pociągnąć do odpowiedzialności za to, co się teraz dzieje. Nie wiadomo, kiedy deweloperzy kupili ziemię za bezcen. To, co widać na wizualizacjach, to jakaś masakra. Nasze dzieci nie będą miały się gdzie bawić.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

„Panie pośle, my to wiemy”

Mieszkańcy liczyli, że Wojciech Buczak zaproponuje skuteczne rozwiązanie problemu. W zasadzie takiego się nie doczekali, ponieważ w dużej mierze Buczak mówił o tym, co mieszkańcy już wiedzą. Poseł PiS popiera ich działania. Powtarzał już jak mantrę, że cenne tereny zielone trzeba chronić, a lekiem przed chaotyczną zabudową terenów będzie plan zagospodarowania przestrzennego.

– Rolą osób, które działają publicznie, jest pomóc w rozwiązaniu takich problemów. Chcę pomóc, na ile mogę. Nie wiem, na ile będzie to skuteczne i możliwe – asekurował się Wojciech Buczak, chwaląc się jednocześnie, że jest członkiem sejmowej komisji infrastruktury.

Buczak jest przekonany, że SKO przyzna rację mieszkańcom, a jeśli nie, to trzeba będzie podjąć „odpowiednie kroki prawne”. Radny Marcin Fijołek na trzech zaprezentowanych filmach pokazywał trudności w wymijaniu się dwóch samochodów na ul. Spacerowej. I to z niedzieli, gdy ruch jest stosunkowo niewielki. Dodatkowo, mieszkańcy mają problem z podtapianiem posesji.

– Panie pośle, my to już wszystko wiemy. My chcemy wiedzieć, jak do tego nie dopuścić – zareagowała jedna z mieszkanek. – Przekonać wszystkich radnych Rzeszowa, aby został uchwalony miejscowy plan zagospodarowania – odpowiedział Wojciech Buczak.

„Trzeba zmienić prezydenta”

Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta, sprowadzał polityków PiS na ziemię. Tłumaczył, że miejscowe plany muszą być zgodne ze wcześniejszym opracowanym studium, a decyzja o wydanych warunkach zabudowy nie. – Decyzję o wydaniu warunków zabudowy podejmuje wydział architektury i radni nic do tego nie mają – mówił Andrzej Dec.

– Wydział architektury ma pewien margines swobody. W zależności od zaleceń prezydenta jest mniej lub bardziej chętny na wydanie „wuzetki”. To prawidłowość obejmująca całą Polskę – dodawał.

Dec zwrócił także uwagę, że trudno rozwiązać problem mieszkańców ul. Spacerowej, ponieważ deweloperzy korzystają z obowiązującego prawa. Według Deca, rząd PiS powinien zająć się ustanowieniem kodeksu urbanistycznego, który wyeliminowałby takie problemy, jakie są teraz na Zalesiu. Prace nad kodeksem rozpoczął jeszcze poprzedni rząd. 

Andrzej Dec uważa, że zgoda radnych na opracowanie placu zagospodarowania przestrzennego tylko pozornie rozwiązałaby problem. Nie ma bowiem żadnej gwarancji, że Tadeusz Ferenc wydałby potem swoim urzędnikom polecenie przygotowania odpowiednich dokumentów.  

– Trzeba zmienić prezydenta – padały głosy z sali. 

Ratusz: Wojciech „Nie zrobię” Buczak

Według radnych PiS wystarczy tylko dobra wola Tadeusza Ferenca, który słynie z tego, że od urzędników oczekuje szybkiego rozwiązywania problemów. – To też odpowiedź na pytanie, co teraz można zrobić – uważa Marcin Fijołek.

W ratuszu słychać jednak komentarze, że politycy PiS na czele z Wojciechem Buczakiem znaleźli sobie kolejny „ludzki temat” na czas kampanii wyborczej. – Cały czas tylko słyszymy, czego Wojciech Buczak w Rzeszowie nie zrobi. A kiedy usłyszymy, co zrobi? Jak długo będzie cały czas na „nie”? – mówią miejscy urzędnicy. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama