Największym przegranym tegorocznych wyborów prezydenckich jest dziennikarstwo w Polsce. Taka konkluzja nasuwa się po tym, co obserwowaliśmy szczególnie (jednak nie tylko) w ostatnich tygodniach.

Jeżeli oczekujecie, że będę agitował za jedną z dwóch największych obecnie partii w Polsce to nie czytajcie tego wpisu. Jeżeli jednak myślicie szerzej, to zachęcam do przeczytania. Zacznijmy jednak od początku:

1. Pan Andrzej Duda został wybrany Prezydentem RP przez 51,55% głosujących osób. Jest to duże zaskoczenie, gdyż jeszcze 2 miesiące wcześniej mogło się wydawać, że Bronisław Komorowski prawdopodobnie wygra w pierwszej turze. A pamiętajmy, że łatwiej bronić pozycji niż ją atakować. Pan Tadeusz Ferenc w Rzeszowie jest tego doskonałym przykładem.

2. Straszenie PiS-em jest bardzo krótkowzroczne ze strony PO. Aż dziwne, że tak dużo ludzi jeszcze w to wierzy. Mówiąc subiektywnie w PiS-ie szczególnie się boję ich polityki gospodarczej. Jest ona ekonomicznie nieracjonalna, czyli szkodliwa dla Nas wszystkich. Polityka ta jest wręcz skrajnie lewicowa. Jednak straszenie PiS-em rządzącym w latach 2005-2007 jest co najmniej dziwne. Szczególnie jak słyszę np. Daniela Olbrychskiego, który stwierdza, że „w trakcie tych lat średnio 3 razy w tygodniu służby PiS wchodziły do domów znanych osób niszcząc ich życie.” Naprawdę ktoś jeszcze w to wierzy? Były oczywiście organizowane różne pokazówki, ale było ich kilka w trakcie dwóch lat, a nie kilkanaście w trakcie miesiąca.

3. Za niekonstruktywne straszenie PiS-em odpowiedzialne są głównie media. To one często używają argumentów na poziomie „dziecka w wieku cielęcym”. Straszyć, a najlepiej uświadamiać, można ludzi w kwestiach naprawdę istotnych. W tym naturalnie gospodarczych. Czyli czemu gdy ktoś nam daje np. 1000 zł becikowego, to musi nam najpierw zabrać jakieś 1200 – 1300 zł? Czemu gdy ktoś daje nam subwencję, to najpierw musi nam ją zabrać z odpowiednim „kosztem obsługi”? Żerowanie na socjalnej słabości naszego społeczeństwa, to jeden z największych grzechów PiS. PiS jest w tym temacie niestety doskonałe.

4. Które media straszą dyktaturą PiS-u? Łatwiej byłoby wymienić te, które tego nie robią. A PO oraz ich kandydat na prezydenta, dostali po prostu kopa, na którego dość skrupulatnie pracowali i tyle w tym filozofii. Na czele straszących PiS-em jest Adam Michnik (redaktor naczelny Gazety Wyborczej). W styczniu tego roku w programie T. Lisa twierdził „że Komorowski przegra wybory, tylko jeśli pijany przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży”. Gdy po pierwszej turze ta „zakonnica została przejechana”, grzmiał, że nie odda gówniarzom Polski. „Zapomniał wół, kiedy cielęciem był.” PO też zapomniało, że kilka lat temu szczycili się tym, że ludzie młodzi na nich głosują. Nawet chcieli wprowadzić głosowanie przez Internet. Gdy się okazało, że poparcie wśród młodych im spada prace nad tym nagle zostały przerwane.

5. Osoby korzystające z Internetu w tej kampanii prezydenckiej tak bardzo uzewnętrzniali się ze swoimi przekonaniami, że niejednokrotnie narażali się na śmieszność. Kilka lat temu uważałem, że wielu polityków jest (przepraszam za bezpośredniość) po prostu głupich. Teraz widząc jak im się udaje wciągnąć społeczeństwo w swoje przepychanki dochodzę do wniosku, że to nie oni, ale wyborcy mają problem z racjonalizmem. A politycy są po prostu wyrafinowani. W tej kampanii większe wyrafinowanie miało PiS. Ale to nie jest stały trend. Należy się interesować polityką, ale w sposób krytyczny do każdego ugrupowania, gdyż od 26 lat wszystkie ociekały i ociekają populizmem.

6. Jako zaletę dużej społczesności internetowej można uznać ich kreatywność. Setki zabawnych memów, prześmiewcze fanpage, a w dniu wyborów całodniowe rozważania nad tym co jest na targu droższe: budyń czy bigos. Już w godzinach popołudniowych było wiadomo, że bigos jest po 0,47 zł, a budyń po 0,53 zł. Naturalnie chodziło o ominięcie problematycznej ciszy wyborczej. Bigosem (myśliwskim) był obecny, a budyniem (słodkim) nowo wybrany Prezydent. Przecieki sondażowe pracowni Ipsos były obecne w Internecie praktycznie cały dzień.

7. Nowy Prezydent? Życzę mu rozsądku. Sobie i Wam życzę, aby większości swoich gospodarczych obietnic nawet nie spróbował spełnić. Jeżeli chodzi o politykę zagraniczną to dobrze po prostu rozmawiać, a także pamiętać, w jakich czasach i jakiej części świata się znajdujemy. Po pierwsze w czasach permanentnej globalizacji (której nie należy się bać, tylko ją wykorzystywać). Po drugie w znajdujemy się w części świata, której nie można nazwać wyspą, szczególnie nie zieloną. Ponadto tylko wariat może uważać, że okupiona krwią przez naszych przodków niepodległość, została wywalczona raz na zawsze.

8. Jak będzie wyglądała scena polityczna po jesiennych wyborach jest w tej chwili wróżeniem z fusów. Myśliciele telewizyjni wróżą, ale ja nie będę nawet próbował, bo to jest praca jałowa. Duże ugrupowania na pewno już planują co zrobić, aby zdobyć jak największy kawałek tortu, ale jak te plany będą ostatecznie wyglądać jest obecnie niewiadomą.

Plotki głoszą, że być może ugrupowanie Pana L. Balcerowicza i Pana R. Petru będzie płynnie zastępować Platformę Obywatelską. Czy to zmiana na lepsze? Takich zmian w ostatnich 2 dekadach mieliśmy już kilka i były one zazwyczaj tylko zmianami szyldu partyjnego. Osobiście zdecydowanie łatwiej byłoby mi uwierzyć R. Gwiazdowskiemu i K. Rybińskiemu, ale Ci Panowie niestety na razie o polityce nie myślą. A szkoda, bo oni są szczerymi ekonomistami.

Reklama