Proces między szpitalem Pro-Familia a przeciwnikami aborcji tak szybko się nie skończy. Między stronami nie doszło do ugody.

[Not a valid template]

 

Pozwani to Jacek Kotula i Przemysław Sycz z rzeszowskiego oddziału fundacji „Pro-Prawo do życia”, którzy brali udział w antyaborcyjnych manifestacjach przed szpitalem Pro-Familia w Rzeszowie. Organizowano je po publicznym wystąpieniu w styczniu Agaty Rejman, położnej szpitala, która powiedziała, że w Pro-Familii „zabijane są dzieci” i część położnych odmówiło udziału w zabiegach, powołując się na klauzulę sumienia. Dyrekcja szpitala zażądała od Rejman 50 tys. złotych zadośćuczynienia za słowa o „zabijaniu dzieci”.

Pro-Familia do odpowiedzialności pociągnęła także uczestników protestów przed szpitalem, którzy na transparentach mieli hasła: „W szpitalu Pro-Familia zabiją dzieci z zespołem Downa”, „Pro-Familia wspiera prawo do aborcji”.

Pacjentce nie mogą odmówić pomocy

Szpital w pozwie przeciwko Kotuli i Syczowi domaga się zakazu używania przez nich słów, że w Pro-Familii zabijane są chore dzieci. Pierwsza rozprawa w środę w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie była rozprawą pojednawczą.

– Do ugody nie doszło, bo obaj panowie musieliby zaprzestać namawiania do łamania prawa. Dla obu panów aborcja jest zabijaniem, a dla nas to sformułowanie jest bardzo niekorzystne i nie możemy się na takie oceny zgadzać – mówił po rozprawie Radosław Skiba, dyrektor Pro-Familii. – Liczymy na to, ze wyrok w tej sprawie będzie dla nas pozytywny, ponieważ działamy zgodnie z prawem i musimy to prawo realizować.

Pro-Familia jest jednym z dwóch szpitali na Podkarpaciu, które mają podpisane kontrakty z NFZ na wykonywanie terminacji ciąży. Szpital, za zgodą kobiet, wykonał kilka takich zabiegów, bo płody miały wady genetyczne.

– Takie zabiegi muszą być wykonywanie, pacjentce nie wolno odmawiać pomocy. A to, że akurat uderzono w nas jest chyba z jednym elementów kampanii wyborczej do europarlamentu. Jestem przekonany, że skumulowanie tej całej agresji na nas nie jest przypadkowe – uważa Radosław Skiba.

Dodaje również, że nie mogą przestać wykonywania zabiegów terminacji ciąży, bo złamaliby prawo. – Rażące jest dla nas, że w tej sprawie wypowiadają się panowie, zabierając tym samym kobietom prawo do decydowania.

Jacek Kotula i Przemysław Sycz nie czują się winni i już przed rozprawą mówili, że do porozumienia może dojść tylko w przypadku, gdy szpital wstrzyma wykonywanie zabiegów terminacji ciąży. – Podczas rozprawy zaproponowali nam abyśmy zaprzestali szykanowania szpitala, nawet nie zaprzestania pikiet, a szykanowania. Dla nas to bardzo szerokie pojęcie, a my mamy w działalności statutowej organizowanie marszów i pikiet, wobec czego musielibyśmy zamknąć nasze stowarzyszenie – przekonywał Jacek Kotula. – To jest chore, nie pytali się, czy mamy inne propozycje. A my nie możemy mówić prawdy, prawda sama się obroni.

Nawet legalna aborcja jest zbrodnią

Mecenas Ludwik Skurzak, obrońca Jacka Kotuli i Przemysława Sycza, mówi, że na razie mają kłopoty ze zrozumieniem aktu oskarżenia. – Czy twierdzą, że w szpitalu nie dokonuje się zabiegów aborcji czy też twierdzą, że szpital wynalazł taki sposób wykonywania aborcji, że w trakcie tego zabiegu nie dochodzi do zabicia dziecka w organizmie matki? – mówi Skurzak.

Członkowie fundacji „Pro-Prawo do życia” zapowiadają, że na walkę w sądzie są przygotowani. Według nich aborcja, nawet wykonywana legalnie i ratująca życie matki, jest okropną zbrodnią. Nadal będą organizować antyaborcyjne pikiety pod innymi szpitalami.

– Pojedziemy nawet na koniec województwa. Wiemy, że zrobiono już dwanaście aborcji. Wyplenimy to dziadostwo z naszego województwa, a za nami pójdzie cła Polska – przekonywał Kotula.

Rzeszowskich działaczy fundacji „Pro-Prawo do życia” wspierało dwóch polityków: senator Kazimierz Jaworski (Polska Razem) i były polityk UPR oraz założyciel fundacji Mariusz Dzierżawski, który w latach 90. stał na czele Komitetu do Walki z Pornografią. Według Dzierżawskiego, policja powinna się przyglądać gabinetom, w których dokonuje się aborcji.

– Niestety, policja jest mało aktywna, jeśli chodzi o ściganie aborcji, ale jest aktywna, jeśli chodzi o ściganie obrońców życia. Mamy jednak nadzieję, że to się zmieni. Dla nas jest oczywiste, że aborcja, to zabijanie dzieci, bo przed aborcją dziecko w łonie matki jest żywe – mówił Dzierżawski.

Pozwy złożą lekarze

Do tej pory Pro-Familii zostały dokonane trzy zabiegi terminacji ciąż. Według działaczy fundacji szpital nie mówi całej prawdy o zabiegach.

– Mamy nadzieję, że to zostanie ujawnione podczas rozprawy. A najczęściej zabija się dzieci z zespołem Downa i zabija się żywe dzieci. Jeśli zabito dzieci z taką chorobą jak bezmózgowie, to wcale nie znaczy, że dzieci nie miały mózgów, one po urodzeniu żyją. Zazwyczaj krótko, ale nie trzeba ich wcale zabijać. Lekarze mają leczyć, a nie zabijać – dodał Dzierżawski. – A szpital zachowuje się, jak rodem z PRL. Nie dość, że zabija dzieci, to jeszcze próbuje nas zakneblować.

Na proces do sądu przyszła Marta Niewczas, która kandyduje w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy Europa Plus – Twój Ruch.

– Jestem tu przede wszystkim, jako kobieta, która walczy o prawa kobiet, o prawo do decydowania o swoim życiu. Nie może być tak, że w imieniu tych kobiet dziś wypowiadają się mężczyźni, którzy nigdy tego nie przeżyją. Dla mnie to gest solidarności z kobietami, którym przyjdzie kiedyś, lub już przyszło się zmierzyć z decyzją większą niż one same – mówiła Marta Niewczas. – Szpital Pro Familia zmienił jakość medycyny na Podkarpaciu. Od momentu, kiedy powstał, miasto zainwestowało w ginekologię i położnictwo oraz sprzęt medyczny, by dorównać do ich standardów. Dziś szykanowanie tej placówki jest naganne – uważa Niewczas.

Kolejna rozprawa szpital kontra Kotula i Sycz została wyznaczona na 7 lipca. Przeciwko Kotuli i Syczowi następny pozew szykują lekarze Pro-Familii, którzy podczas manifestacji byli porównywani do Hitlera i Goebbelsa.

Reklama