Od stolicy Podkarpacia organizacja ekologiczna WWF Polska rozpoczęła akcję „Godzina dla morświna”. W internecie można podpisywać apel do Ministerstwa Środowiska o przyjęcie programu ochrony dla tych ssaków.

We wtorek (3 marca) dwójka wolontariuszy Błękitnego Patrolu WWF Polska przyjechała do Rzeszowa, by propagować akcję „Godzina dla morświna”. W Morzu Bałtyckim żyje ok. 450 morświnów. Ssak ten jest zagrożony wyginięciem.

– Rzeszów jest pierwszym miastem, który gości na początku naszej długiej drogi – mówił Wojciech Andrearczyk z WWF Polska, który do stolicy Podkarpacia przyjechał z Gabrielą Danelską.

Pomaga Dorociński

Oboje we wtorek byli w rzeszowskim ratuszu, a potem na ulicach miasta zachęcali mieszkańców do podpisywania apelu do Ministerstwa Środowiska o przyjęcie programu ochrony morświnów. Apel można podpisywać na stronie godzinadlaziemi.pl.

Wolontariusze Błękitnego Patrolu WWF do 28 marca odwiedzą 22 polskie miasta.

„Godzina dla morświna” jest połączoną z akcją „Godzina dla ziemi”, która odbywa się co roku 28 marca. Ta druga kojarzona jest głównie z gaszeniem światła o godz. 20:30. – To nie będzie godzina, tylko będziemy podróżować przez całą Polskę. To będzie przedłużona godzina dla ziemi, tym bardziej dla morświna – wyjaśnia Gabriela Danelska.

– Celem naszej akcji jest zwrócenie uwagi szerszej społeczności, jak ważna jest ochrona przyrody. Morświn, ssak, który występuje u wybrzeży naszego Bałtyku, jest bardzo krytycznie zagrożonym gatunkiem – mówi Wojciech Andrearczyk.

W akcję prowadzoną przez WWF Polska włączył się znany polski aktor Marcin Dorociński, który adoptował morświna. Hasłem akcji jest „Bądź moim głosem, pomóż”.

Morświn to… świnka morska

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Z badań przeprowadzonych w lutym przez Millward Brown wynika, że jedynie połowa Polaków słyszała o morświnie. I tak jest lepiej, bo jeszcze kilka lat temu o istnieniu tego ssaka wiedziało tylko 36 proc. polskiego społeczeństwa. Ale duża część osób z połowy Polaków morświn kojarzy z rybą, a niektórzy nawet ze… świnką morską.

– Chcemy uświadomić Polaków, że mamy takiego pięknego ssaka, kuzyna delfina, że żyje w naszym Bałtyku. Większość ludzi nas pyta, co robimy na południu. Każde odkręcenie kurka wpływa na jakość wody i na naszą zatokę. Chodzi nam o to żeby stworzyć odpowiednie warunki, aby zatoka była czysta, by były sprzyjające warunki do rozmnażania się morświnów – tłumaczy Gabriela Danelska.

Liczbę ok. 450 morświnów w Morzu Bałtyckim w ciągu dwóch lat obliczyli naukowcy. Badania przeprowadzone zostały we wszystkich krajach Unii Europejskiej. – Morświn prowadzi bardzo skryty tryb życia, ciężko go zaobserwować. Kiedy się wynurza, aby nabrać powietrza, widać mu właściwie tylko płetwę grzbietową – mówi Andrearczyk.

Od stycznia do maja bardzo dużo morświnów przybywa w naszych wodach przybrzeżnych. Ssaki te właśnie tam żerują. Morświny, które posługują się echolokacją, wpadają w sieci rybackie. WWF Polska chciałoby wprowadzić tzw. pingery, odstraszające morświny.

Program leży od dwóch lat

Z morświnami jest jeszcze inny problem. To zwierzęta, które nie żyją w niewoli. Dotychczas nie udało się dla nich stworzyć sztucznych warunków bytowania, aby można było je np. rozmnażać tak, jak to się teraz dzieje choćby z fokami, które rodzą się w helskim fokarium. Tam na świat przyszły dwie foki, trzecia jest w drodze. Potem foki z nadajnikami, które obserwują życie tych drapieżników, wypuszczane są do Bałtyku.

– Z morświnami tak się nie da. To zwierzę, które nie potrafi żyć w niewoli. Ciężko jest sprawić, aby samo się broniło i samo rozmnażało. Mało tego, ciąża samicy trwa 11 miesięcy. Tylko raz na dwa lata wydaje młode i tylko jedno – mówi Wojciech Andrearczyk.

WWF od dwóch lat namawia Ministerstwo Środowiska, by przyjęło program ochrony morświna. – Program leży od lutego 2013 r. Chcemy, żeby ministerstwo nad nim się pochyliło i program podpisało – dodaje Gabriela Danelska.

– Morświny to bardo sympatyczne zwierzęta. Każdy, kto ma odrobinę wrażliwości i lubi przyrodę, powinien walczyć, dbać i robić wszystko, aby uratować te ssaki. To nie jest wymysł ani nasz, ani Polski. Obowiązują nas międzynarodowe porozumienia i do ich realizacji zostaliśmy zobowiązani wstępując do Unii Europejskiej – twierdzi Wojciech Andrearczyk.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama