Wspaniały koncert „Trzech Polskich Tenorów” na finał 15. Święta Paniagi [ZDJĘCIA]

Rzeszowianin Paweł Skałuba i pochodzący z Łodzi Dariusz Stachura i Krzysztof Marciniak rozkochali publiczność na rzeszowskim Rynku w muzyce klasycznej. Ich fenomenalne wykonanie hitów operowych i operetkowych zakończyło w piątek 15. Święto Paniagi.

 

15. Święto Paniagi zakończył na Rynku koncert „Trzech Polskich Tenorów”: Dariusza Stachury, Krzysztofa Marciniaka i Pawła Skałuba, którym towarzyszyła Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Sławomira Chrzanowskiego.

– Moim obowiązkiem jest zapewniać rzeszowianom również i takie piękne imprezy, które zapoczątkowało wspaniałe nabożeństwo w kościele, później widzieliśmy żołnierskie pokazy. Dziś świętowaliśmy także na ul. Pańskiej, by na koniec spotkać na rzeszowskim Rynku na koncercie tenorów – mówił Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

– Będziemy ich podziwiać wszystkich, ale ze szczególną miłością będziemy spoglądać w stronę Pawła Skałuba – rodowitego rzeszowianina. Życzę wszystkim dobrej zabawy i zapewniam, że będą kolejne takie imprezy. Szanowni państwo, jesteście kochani! – dodawał prezydent Ferenc.

Zgodnie z życzeniem Tadeusza Ferenca zabawa w towarzystwie trzech tenorów i orkiestry była niesamowita. W trakcie ponadgodzinnego koncertu usłyszeliśmy znane utwory, operowe i operetkowe m.in. „La Donna È Mobile” Luciano Pavarottiego, energiczną uwerturę do opery „Carmen”, walc wiedeński z „Nocy i Dni”, włoską „La Spagnola”, czyli nasze polskie „Sto lat”, „Granadę” oraz „Funiculì, Funiculà”, podczas którego chór, czyli publiczność śpiewała „la, la, la”.

Nie zabrakło także gorącego utworu „O sole mio”, czyli „O słońce moje”, podczas którego nasze tenory na nos włożyły stylowe okulary. Była też „Halka”, ale nie Stachury, nie Marciniaka, ani naszego rzeszowiaka Skałuba, ale… Stanisława Moniuszki.

Z kolei meksykańskie klimaty i utwór „Ajajajaj” Waldemara Matuska spowodowały, że tenorzy fraki zamienili na meksykańskie sombrero. Panowie obiecywali również, że „Blondynki, brunetki, ja wszystkie was dziewczynki całować chcę”. Niestety, ja nie byłam tą szczęściarą i żaden tenor mnie nie pocałował, chociaż jestem blondynką 😉.

Na pożegnanie wybrzmiał piękny klimatyczny utwór „Time to say goodbye”, który był tak doskonale wykonany, jakby śpiewał go sam Andrea Bocelli.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama