Zdjęcie: Ekoskop

Władze Rzeszowa są zaniepokojone planem odmulenia zalewu. Jego właściciel chce, by zbiornik oczyszczono na długości niewiele ponad kilometra, czyli jedną czwartą tego, co zapowiadano wcześniej. 

W środę Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, oraz jego zastępca Andrzej Gutkowski zaalarmowali, że Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie” dość mocno chcą ograniczyć długość odmulenia zalewu. Decyzja środowiskowa, która jest bardzo ważnym dokumentem rozpoczynającym prowadzenie inwestycji, została wydana na długość ponad 4 km. Tymczasem „Wody Polskie” chcą odmulić zalew tylko na 1,1 km, czyli na jednej czwartej długości. 

– Dotarliśmy do dokumentów, które nas zaniepokoiły – mówi Andrzej Gutkowski. Jest nimi pismo z „Wód Polskich” do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie o zgłoszeniu „działań utrzymaniowych w obrębie rzeki Wisłok”.

W dużym uproszczeniu, „Wody Polskie” muszą inwestycję prowadzić zgodnie z zaleceniami RDOŚ. Czekają na te zalecenia. W dokumencie pojawił się zapis, że odmulenie zalewu planowane jest na długości 1,1 km – od zapory do Lisiej Góry. W przyszłym roku miałoby być odmulone zaledwie 275 m zbiornika. 

Jaka jest wiarygodność polityków

Ponad kilometrowy odcinek ma być odmulony w czterech cyklach – do 2021 roku. A co z resztą? – pytają władze Rzeszowa.

Przypominają, że w czerwcu politycy PiS na czele z Wojciechem Buczakiem, kandydatem partii na prezydenta Rzeszowa, chwalili się, że udało się podpisać umowę na dofinansowanie odmulenia zalewu. Inwestycja ma kosztować 49 mln zł, z czego 7 mln zł to pieniądze z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. 

Skoro są pieniądze na całą inwestycję, to dlaczego zalew ma być odmulony tylko na jednej czwartej długości? – zastanawiają władze miasta. – Takie ograniczenie i tak mały zakres prac uniemożliwi korzystanie z zalewu w celach rekreacyjno-sportowych – uważa wiceprezydent Gutkowski.

Odmulenie zalewu ma sprawić, że stanie się on w przyszłości profesjonalnym ośrodkiem dla amatorów sportów wodnych i przyciągnie inwestorów.

Już raz próbowano zbiornik oczyścić w 2010 roku, ale po protestach ekologów roboty przerwano. Ekolodzy protestują także i teraz, ale dwie batalie już przegrali: w Samorządowym Kolegium Odwoławczym i Wojewódzkim Sędzie Administracyjnym w Rzeszowie. 

Teoretycznie „Wody Polskie” mają już otwartą ścieżkę, by wybrać firmę, która odmuli zalew. Przetarg miał być w czerwcu, nie ma go do tej pory. – Skoro politycy obiecali pieniądze, to teraz zobaczymy, jaka jest ich wiarygodność – mówi Tadeusz Ferenc. 

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Nie czekać bezczynnie 

Tymczasem w „Wodach Polskich” słyszymy, że władze Rzeszowa niepotrzebnie wszczynają alarm. – Nie mówią całej prawdy – twierdzi Krzysztof Gwizdak, rzecznik „Wód Polskich” – RZGW w Rzeszowie. Gwizdak tłumaczy, że przetargu na wybór firmy, która odmuli zalew na całej długości nie ogłosili, bo decyzja środowiskowa nie jest prawomocna. 

– Jesteśmy przekonani, że dwie organizacje ekologiczne – Towarzystwo Ochrony Ptaków i Greenmide – odwołają się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Nie chcemy bezczynnie czekać na ostateczny werdykt, dlatego inwestycję podzieliliśmy na dwie części, by prace maksymalnie przyspieszyć – wyjaśnia Krzysztof Gwizdak.

Ta pierwsza część to właśnie ponad kilometrowy odcinek zalewu, w który ekolodzy nie mogą ingerować i oprotestowywać. Cały zbiornik ma 68 ha, do odmulenia przewidziano 32 ha, z czego programem „Natura 2000” objętych jest 15 ha.

– W pierwszej części odmulania zalewu nie dotkniemy „Natury”. Mimo, że to tylko 1,1 km, to w tej części odmulimy zbiornik na ponad 17 ha, czyli przeprowadzimy przeszło połowę wszystkich prac. Planujemy je rozpocząć w 2019 roku – mówi rzecznik Gwizdak. 

To kampania wyborcza?

Drugą część odmulania ma być prowadzona, gdy „Wody Polskie” będą miały pewność, że protesty ekologów zostaną definitywnie odrzucone. Odmulenie zbiornika na długości ponad 4 km ma się zakończyć do 2023 roku. Specjaliści szacują, że z zalewu trzeba będzie wydobyć około 1 mln m sześciennych mułu. 

– Wszczynany teraz alarm przez władze Rzeszowa to element kampanii wyborczej – słyszymy nieoficjalnie w „Wodach Polskich”. Zarówno Tadeusz Ferenc, jak i Wojciech Buczak będą walczyli w tegorocznych wyborach o fotel prezydenta Rzeszowa. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama