„Wielka Manifestacja” pielęgniarek. „W KSW nr 2 człowiek nic nie znaczy” [FOTO]

– Nie pozwólmy, by jedna osoba terroryzowała 2500 pracowników – mówili uczestnicy sobotniej „Wielkiej Manifestacji” pielęgniarek Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2. – Wróćmy do dialogu – apelują władze Podkarpacia.

 

Z szacunków policji wynika, że w „Wielkiej Manifestacji” wzięło udział około 2500 osób. Do Rzeszowa przyjechały pielęgniarki z całej Polski, m.in. z Katowic, Lublina, Chełma, Krakowa, Łomży, Warszawy, Biłgoraja, Zakopanego, Olkusza i Żurawicy. Byli również pracownicy pozostałych rzeszowskich szpitali. 

To nie protest polityczny

„Wielka Manifestacja” zorganizowana przez Związek Pielęgniarek Operacyjnych i Anestezjologicznych oraz Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych w KSW nr 2 w Rzeszowie ściągnęła również związki zawodowe z całej Polski. Byli przedstawiciele Forum Związków Zawodowych. 

Protest rozpoczął się o 11:00 przed KSW. – Manifestacja jest pokojowa. Nie chcemy nikogo obrazić, znieważyć, ani poniżyć. To nie jest protest polityczny – zapewniali organizatorzy. W proteście wzięli udział także politycy: posłowie KO – Marek Rząsa i Krystyna Skowrońska oraz Lewicy – Wiesław Buż i Daria Gosek Popiołek, a także Agnieszka Itner z partii Razem. 

Uczestnicy protestu mieli ze sobą transparenty: „Wspieramy pielęgniarki”, „Współpraca & dialog, a nie strach”, „Żądamy wycofania pozwu wobec naszej koleżanki”, „Przepisy prawa obowiązują także dyrektorów szpitali”, „Stop mobbingowi wobec pielęgniarek”, „Żądamy szacunku i godności”, czy „Stop poniżaniu pielęgniarek przez pracodawców”.  

Plastikowy i teoretyczny dialog 

Atmosferę podgrzały banery, które na kilkanaście godzin przed protestem zawieszono na budynku szpitala: „Tak dla konstruktywnego dialogu. Nie dla szantażu, destabilizacji pracy Szpitala oraz bezprawnych działań niektórych związkowców”. Banery wywieszono za zgodą dyrekcji, miały dowodzić, że nie wszyscy pracownicy popierają protest.

– Ten dialog jest prowadzony plastikowo, sztucznie i na ścianie, jest teoretyczny, za pomocą właśnie banerów, oświadczeń. Nie zauważyłam żadnego dialogu pomiędzy stroną pracowniczą a pracodawcą – mówiła Sylwia Rękas, szefowa OZZPiP w KSW nr 2 Rzeszowie.

Rękas jest jedną z „ofiar” dyrektora szpitala Krzysztofa Bałaty. Pozwał ją do sądu za ubiegłoroczne wypowiedzi na temat sytuacji szpitala. Rękas na łamach Rzeszów News powiedziała: „Jeden z pacjentów cztery dni głodował, czekając na zabieg na ortopedii”. Bałata żąda od Rękas 20 tys. zł zadośćuczynienia za „oczernianie” placówki.

W obronie pielęgniarek  

Sobotni protest był solidarnością nie tylko z Sylwią Rękas, ale również z Katarzyną Ciurą i Joanną Buż, liderkami ZPOiA w KSW nr 2, które Krzysztof Bałata zwolnił dyscyplinarnie z pracy za „ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych”. Ciura i Buż nie mogły wziąć udział w manifestacji, obie przebywają na zwolnieniach lekarskich. 

Jeszcze w trakcie manifestacji Krzysztof Bałata wydał oświadczenie, w którym po raz kolejny dwóm pielęgniarskim związkom zarzucił „szantaż”, po południu oświadczenie wydały władze Podkarpacia. One także, choć w łagodniejszej formie, zarzuciły związkom, że swoimi działaniami wcale nie dążą do rozwiązania konfliktu w szpitalu.

Symbolem pielęgniarek były ich białe czepki oraz maseczki. W trakcie manifestacji wyły syreny i gwizdano. Organizatorzy mówili, że pracownicy szpitala wyszli na ulice, bo mają dość szykanowania związkowców, którzy bronią załogi, jak również samych pracowników. Związkowcy podkreślali, że w KSW nr 2 panuje strach, lęk przed pójściem do pracy. 

Kara za mówienie prawdy 

– Protestujemy przeciwko warunkom pracy w szpitalu, przeciwko łamaniu przepisów prawa, braku współpracy ze związkami. Walczymy o godność naszego zawodu, o godność naszej pracy, o godne warunki pracy. Walczymy o szacunek dla pracownika i pacjenta – mówiła do protestujących Sylwia Rękas. 

I pytała: – Czy pracownik powinien się bać przychodzić do pracy, bać swojego przełożonego, pracodawcy, dyrektora? – Nie! – odpowiadali uczestnicy manifestacji. – W tym szpitalu się boimy. Boimy się zabrać głos, zapytać, zwrócić uwagę, boimy się być na cenzurowanym, boimy się konsekwencji, bo te mogą spotkać każdego z nas za cokolwiek.

– Nawet za mówienie prawdy może być kara, pozew do sadu, nawet dyscyplinarne zwolnienie – podkreślała przewodnicząca Rękas.

Ujawniła ona za co Krzysztof Bałata wręczył dyscyplinarki Katarzynie Ciurze i Joannie Buż. – Dyrektor udzielił im pisemnego zwolnienia na działalność związkową, zwolnienie doraźne, a następnie uznał, że to było celowe wprowadzenie go w błąd, że wręcz wyłudziły to zwolnienie i wynagrodzenie za ten dzień – powiedziała Sylwia Rękas. 

Czy można czuć się bezpiecznie?

Organizatorzy protestu twierdzą, że Katarzyna Ciura i Joanna Buż zostały zwolnione bezprawnie, a ich tłumaczenia przed dyrektorem nie miały żadnego znaczenia. – Czy  możemy się czuć bezpiecznie w tym szpitalu? Czy idąc na urlop, mając podpis przełożonego, wracając z urlopu, czujemy, że możemy już nie pracować? – pytała Rękas. 

Do Rzeszowa na manifestację przyjechała m.in. Krystyna Ptok, przewodnicząca  Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. – Cieszę się, że przyjechała tutaj cała Polska. Rzeszów to sprawa ogólnopolska – mówiła Ptok. Przypomniała, że Światowa Organizacja Zdrowia rok 2020 ogłosiła rokiem pielęgniarki. 

– W tym szpitalu dyrektor i pielęgniarki rozpoczął go dość ciekawie, zwalniając pielęgniarki z zakładu pracy, zastraszając je, próbuje podporządkować sobie związki zawodowe, dobry związek to ten, który jest podległy pracodawcy. „Nie, panie dyrektorze! Dobry związek to ten, który w sposób właściwy reprezentuje interesy pracownicze” – podkreślała Ptok.

Protesty będą w całym kraju

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Przypomniała, że KSW nr 2 miał być „sztandarowym przykładem”, jak dyrektorzy polskich szpitali realizują rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia z 2019 r. na mocy którego pielęgniarki dostały wyższe pensje. W rzeszowskim szpitalu wypłacano je nieprawidłowo, co potwierdziła kontrola Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia.

Krystyna Ptok mówiła, że na to, jak w Rzeszowie wypłacano wyższe wynagrodzenia, patrzyli dyrektorzy innych szpitali w kraju. – Łamią prawa pracownicze pielęgniarek, odbierają im środki, które same wynegocjowały. Nie damy się zastraszyć! – stwierdziła. Ptok zapowiedziała protesty w całej Polsce, jeżeli dyrektorzy nie zmienią swojej polityki.

– Rozleją się po całym kraju i spotkamy się w innych miejscach – ogłosiła Krystyna Ptok. Jej słowa spotkały się z dużym entuzjazmem uczestników manifestacji, którzy bili brawo. Padały też argumenty o konieczności przestrzegania norm zatrudnienia na mocy obowiązującego od roku rozporządzenia ministra zdrowia. Normy obecnie są fikcją. 

„Człowiek nic nie znaczy”

Podczas protestu odczytano także list Katarzyny Ciury i Joanny Buż. Obie do uczestników manifestacji napisały, że są wdzięczne za wsparcie, za ich działalność związkową, która „ma służyć człowiekowi, słabszej stronie zatrudnienia”. „Naszym obowiązkiem jest bronić pokrzywdzonych, walczyć o ich prawa, wspierać ich” – napisały w liście Ciura i Buż. 

W liście obie stwierdziły, że zostały zwolnione dyscyplinarnie w „nikczemny sposób” (liderki ZPOiA dostały dyscyplinarki, gdy były na zwolnieniach lekarskich pod pretekstem kontroli, czy rzeczywiście chorują). „W tym szpitalu od pewnego czasu wszystko wolno, człowiek nic nie znaczy” – napisały Katarzyna Ciura i Joanna Buż. 

Obie zapewniły, że nigdy nie podejmowały „działań destrukcyjnych wobec szpitala”. „Nie jesteśmy szantażystkami i elementem wywrotowym. Godne warunki pracy, to nasze jedyne oczekiwania, a teraz już kategoryczne żądania. Okazuje się, że to jest jednak luksus na który ciężko pracujący pracownicy szpitala nie zasługują” – dodały zwolnione pielęgniarki.

Pielęgniarki jako „sztuki” 

Wsparcia protestującym pielęgniarkom udzielił także Zdzisław Szramik, szef podkarpackiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Jego Krzysztof Bałata też dyscyplinarnie zwolnił z pracy w szpitalu – jesienią 2018 roku. Szramik podczas manifestacji mówił, że za Bałatą „ciągnie się za sława”. 

– Być może ta sława była przyczyną zatrudnienia go tutaj, że dokona cudu. Niestety, ten cud się nie dokonał – uważa Zdzisław Szramik.

Krzysztof Bałata, zanim w maju 2017 roku został dyrektorem KSW nr 2 w Rzeszowie, był dyrektorem szpitala w Łomży. Stamtąd odchodził w atmosferze konfliktu z pracownikami, do Rzeszowa ściągnięto go, by oddłużył szpital. Ma wsparcie władz Podkarpacia. Według lekarzy, Bałata, restrukturyzując szpital, pogorszył jakość leczenia pacjentów.  

– Spadła ilość zabiegów, pogorszyły się warunki hospitalizacji, na wszystkim się oszczędza w sposób głupi i nieprzemyślany – oceniał Zdzisław Szramik. – Spada poziom bezpieczeństwa leczenia, pracownicy są narażeni na procesy, odszkodowania, pozwy – dodawał. Bałacie zarzucił, że pielęgniarkę traktuje jako „sztuki”. 

– Która może pracować na piątym pietrze, na dziesiątym, a w wolnej chwili może i odśnieżyć szpital. Nie możemy na to pozwolić, żeby jedna osoba terroryzowała 2500 pracowników. Nie zgadzajmy się na to! – apelował do protestujących Zdzisław Szramik. Jego wystąpienie też nagradzano brawami. 

Nobel dla Krzysztofa Bałaty? 

Szramik działania Krzysztofa Bałaty, dotyczące restrukturyzacji KSW nr 2 w Rzeszowie, nazwał „pseudonaprawczymi”. – Początkowo myślałem, że dyrektor ubiega się o nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. Potem zaczął umieszczać długie epistoły w internecie i nie tylko. Pomyślałem, że marzy mu się Nobel w dziedzinie literatury – ironizował Szramik. 

– A po treści tego baneru („Tak dla konstruktywnego dialogu. Nie dla szantażu, destabilizacji pracy Szpitala oraz bezprawnych działań niektórych związkowców”) myślę, że ubiega się beatyfikację. Nie gódźmy się na dzierżymordstwo, na to, żeby deptać naszą godność. Czas próby minął, ten człowiek się nie sprawdził – dodał Zdzisław Szramik. 

Po proteście przed szpitalem jego uczestnicy przeszli ulicami miasta przed siedzibę Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego przy alei Cieplińskiego, gdzie manifestacja się zakończyła. Do protestujących wyszedł Stanisław Kruczek, członek zarządu województwa podkarpackiego, odpowiedzialny za służbę zdrowia. Protestujący go wygwizdali. 

– W 2015 roku, po poprzednich rządach, odziedziczyliśmy prawie 150 mln zł długu wymagalnego – przekonywał Kruczek. Uczestnicy manifestacji go jednak zagłuszali. – Bardzo ciężka praca pracowników tego szpitala razem z dyrektorem doprowadziła do tego, że szpital w tej chwili może regulować wszystkie swoje należności na bieżąco – mówił.

„Dymisja! Gdzie Bałata?”

Stanisław Kruczek został wyśmiany, gdy protestujący usłyszeli, że tuż przed zeszłorocznymi świętami Bożego Narodzenia pracownicy KSW nr 2 dostali nagrody: 300 zł. Kruczka wyśmiano również, gdy powoływał się na wyniki audytu, z którego wynika, że dyrekcja KSW nr 2 właściwie wypłaca pracowników pieniądze z tytułu podwyżek. 

– Dymisja! Gdzie Bałata? Gdzie Bałata? Gdzie Bałata? – skandowali protestujący. 

Stanisławowi Kruczkowi w pewnym momencie odebrano głos, gdy zaczął mówić, że wiele pielęgniarek pracuje na kilku etatach, a tym samym narażają życie i zdrowie pacjentów na niebezpieczeństwo. – Będzie pozew! Będzie pozew! – odgrażali się uczestnicy manifestacji. – Wróćmy do rozmowy i dialogu – zdążył zaapelować na koniec Kruczek. 

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama