Akcja sprzątania w tym a nie innym momencie uwolniła dużo pozytywnej energii i podziałała na wyobraźnię mocniej niż efekt poważnych dyskusji czy wynik jakiegokolwiek sondażu – pisze w liście do Rzeszów News Dawid Domański.
Zdjęcia: Dariusz Bobak / Obywatele RP
Dyskusja na temat Pomnika Walk Rewolucyjnych vel Czynu Rewolucyjnego, która odżyła z początkiem bieżącego roku, w pewnym momencie prawie zupełnie zamarła.
Nie jest tajemnicą, że powodem są zbliżające się wybory parlamentarne, które w opinii wielu mogą być jednymi z najważniejszych w historii naszego kraju po 1989, jeśli nie wręcz najważniejszymi. Nic więc dziwnego, że wszelkie tematy niezwiązane z nimi bezpośrednio lub takie, których podejmowanie jest ryzykiem, schodzą na plan dalszy.
Pół Polski mówi o akcji
I nagle: BUM!!! Grupa miejskich aktywistów posprzątała najbliższe otoczenie pomnika ze zwałów zalegających tam śmieci i ptasiego łajna. Akcja miała miejsce w czwartek późnym wieczorem, a skończyła się już w piątek. Od wczesnych godzin porannych tego dnia, na lokalnych portalach internetowych zaczęły się pojawiać informacje o nocnej inicjatywie piątki rzeszowskich działaczy Lewicy oraz społeczników.
Osobliwy przypadek zrządził, że najpierw podały je mniejsze internetowe redakcje, potem większe, a finalnie sprawę opisano w NaTemat.pl. Stworzyło to, choćby u mnie, wrażenie stopniowania napięcia.
Pod kolejnymi artykułami szybko przybywało komentarzy z wyrazami poparcia, uznania i zwykłymi podziękowaniami. Często powtarzały się opinie, że trzeba było zrobić to już dawno, jak też takie wyrażające niezadowolenie działaniami – a raczej zaniechaniem – właścicieli gruntu.
#Rzeszów. Nocna akcja sprzątania pomnika Czynu Rewolucyjnego. Ptasie odchody dla Bernardynów https://t.co/OLOhfq2uez pic.twitter.com/Lq5oiE8zzf
— Rzeszów News (@RzeszowNews) September 22, 2023
Pomysł prosty i genialny
Odkąd monument został ogrodzony, ojcowie Bernardyni w ogóle go nie sprzątali, co sprawiło, że w workach zebrano prawie tonę obrzydliwej zawartości, wcześniej leżącej na widoku w samym środku miasta. Około południa zdarzenie nabrało już charakteru tzw. „sensacji jednego dnia”. Mówiono o nim prawie wszędzie w rzeszowskim internecie, na ulicach miasta zapewne też nie zabrakło zdziwionych i wdzięcznych komentarzy.
I nie jest przypadkiem, że tak się stało. Pomysł był bowiem „genialny w swojej prostocie”. Otóż ktoś, nie myśląc wiele, po prostu gdzieś posprzątał, powodowany troską o czystość i porządek w najbliższym otoczeniu.
Tylko tyle wystarczyło, aby pokazać, ile w naszym mieście jest sympatii do naszego pomnika. W przeciągu kilku godzin rzeszowianie z satysfakcją przypomnieli sobie, (niektórzy może uświadomili pierwszy raz), że to bardzo dobrze, gdy podobne pomniki funkcjonują w odbiorze jednostkowym i społeczności miejskiej jako coś bliskiego i swojskiego. Jako taka rzecz, którą chce się widzieć czystą i ładną, dlatego wypada pod nią czasem sprzątnąć.
Bernardyni zawstydzeni
Podobnego spojrzenia na wiele spraw – na przykład na historię i zabytki lub na procesy społeczne – bardzo moim zdaniem w Polsce brakuje. Zbyt często dyskutujemy o nich jak o czymś odległym albo wręcz obcym, a nie – dziejącym się „tu i teraz” obok nas. W sporze o pomnik, w którym zbiega się wiele trudnych tematów, obecnie panuje sytuacja patowa, oczekuje się ważnych decyzji, a w związku z październikowymi wyborami pojawił się w nim stan zawieszenia.
Akcja sprzątania w tym a nie innym momencie uwolniła dużo pozytywnej energii i podziałała na wyobraźnię mocniej niż efekt poważnych dyskusji czy wynik jakiegokolwiek sondażu. Zebranie i pozostawienie kilkudziesięciu worków było dla Bernardynów prostym wskazaniem im palcem tego, co, jako stronie zaangażowanej w spór, ale wypowiadającej się głównie o imponderabiliach, wyraźnie im umyka i za co powinni się zwyczajnie wstydzić jako gospodarze terenu.
Polityczna kalkulacja?
Oczywiście pojawiły się też głosy, że skoro akcję przeprowadzili działacze Lewicy w czasie przedwyborczym, to zrobili to z politycznej kalkulacji.
Zapytam retorycznie i nieco z żalem: nawet jeśli tak, to jakie podobne działanie w naszym kraju, w kontekście nadchodzących wyborów, mogłoby być wolne od takiej etykietki? I czy – żeby daleko nie szukać – cała obecna odsłona sporu o pomnik nie była, przynajmniej częściowo, motywowana politycznie? Wstrzymuję się od odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie, gdyż jako rzeszowianin i osoba zaangażowana w działania na rzecz pozostania pomnika w mieście byłem po prostu zachwycony tą akcją i jej rezultatami przez cały piątek.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio pod pomnikiem było tak czysto! Prosta i piękna akcja, której organizatorom bardzo dziękuję.
Dawid Domański
redakcja@rzeszow-news.pl