Opozycja sejmiku podkarpackiego dopięła swego. Odwołała przewodniczącego Wojciech Buczaka (PiS) i większość prezydium. Odwołany wicemarszałek Jan Burek nadal jest pracownikiem urzędu. PiS stracił władzę w sejmiku.

[Not a valid template]

 

Takiego politycznego scenariusza po rocznych rządach PiS przejętych w maju 2013 r. po koalicji PO-PSL-SLD po korupcyjnym skandalu z udziałem marszałka Mirosława Karapyty, nie napisałaby chyba nawet obecna opozycja, która nie tak dawno zmieniła stołki.

W Urzędzie Marszałkowskim trzęsienie zaczęło się na początku maja. Media ujawniły powiązania biznesowe dwóch dyrektorów podległych urzędowi marszałkowskiemu. Konrad Łoboda, wicedyrektor departamentu społeczeństwa informacyjnego w urzędzie, i Paweł Stochmal, wicedyrektor Filharmonii Podkarpackiej, byli powiązani z firmami, które dostawały unijne dotacje przechodzące przez urząd marszałkowski.  Wybuchł skandal, bo Stochmal jest zięciem Jana Burka, który był wicemarszałkiem.

Koalicja PiS-PR się sypie

Marszałek Władysław Ortyl (PiS) szybko zareagował. Pozbył się Łobody i Stochmala, chwilę później odwołał Burka. Ortyl zarządził kontrolę w urzędzie, która ma wykazać, czy przykładów na nepotyzm w otoczeniu jego najbliższych współpracowników nie było więcej. Wyniki kontroli niedługo mają być znane. Ale Ortyl już w piątek mówił, że dotychczasowe doniesienia o nepotyzmie w urzędzie nie były bezpodstawne i kontrola ujawniła kolejne takie przypadki.

Wrzawa zrobiła się tak duża, że krucha już wcześniej koalicja w samorządzie wojewódzkim PiS i Prawicy Rzeczpospolitej (17 głosów na 33 radnych) zaczęła się coraz bardziej rozsypywać.

Pokazały to głosowania w zeszły poniedziałek. Najpierw opozycja nie dopuściła do tego, by do zarządu na miejsce Jana Burka powołać Jerzego Cyprysia (PiS), radnego miasta Rzeszowa, obecnie zastępcy dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie. Opozycja zablokowała awans Tadeusza Pióro z członka zarządu na wicemarszałka. Działo się to wszystko przy udziale dwóch radnych PiS, którzy spóźnili się na głosowanie. Jeden z nich nie ukrywał, że jest przeciwko odwoływaniu Jana Burka z funkcji wicemarszałka.

Kluczowe było głosowanie nad absolutorium dla zarządu za wykonanie ubiegłorocznego budżetu. Zarząd nie dostał absolutorium, co oznacza, że za niedługo będzie głosowanie, czy Ortyl i pozostali członkowie zarządu nadal mają być na stanowiskach.

Dwie paletki w rękach marszałka?

Miniony piątek przejdzie do historii sejmiku, jako jeden z najbardziej kuriozalnych dni. Jednego dnia odbyły się dwie sesje nadzwyczajne. Jedna zwołana na wniosek marszałka Ortyla, który już wcześniej zapowiedział, że będzie w dalszym ciągu dążył do uzupełnienia składu zarządu. Drugi wniosek złożyła opozycja, by odwołać przewodniczącego sejmiku Wojciecha Buczaka (PiS). Opozycja zarzucała mu, że nie przestrzega ustawy o samorządzie i popełnił błędy podczas sesji absolutoryjnej.

Po piątkowej sesjach PiS stracił władzę w sejmiku, co przyznał nawet marszałek. Znów koalicji nie udało przeprowadzić zmian personalnych w zarządzie. Przeciwko było 18 radnych, za tylko 15. Przeciwko odwoływaniu Burka był radny Jarosław Brenkacz (PiS), ten sam, który kilka dni wcześniej spóźnił się na głosowanie. Koalicja nie mogła też liczyć na Burka, który po odwołaniu przez Ortyla, został zawieszony w prawach członka PiS.

Burek zresztą we własnej sprawie również zagłosował przeciwko odsuwaniu go od obowiązków wicemarszałka. Opozycyjne kluby PO, PSL i SLD dostały też wsparcie byłego marszałka Mirosława Karapyty (ma kilkanaście zarzutów prokuratorskich, m.in. korupcyjne), który dziś jest radnym niezależnym. Karapyta broni Burka przed Ortylem, który zarzuca swojego zastępcy nepotyzm.

– To może przypominać grę w ping ponga, ale dwie paletki trzyma marszałek – mówił były marszałek.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Krąg podejrzeń się rozszerza

– Koalicja PiS i PR straciła większość – ogłosił dziennikarzom Sławomir Miklicz, szef klubu PO. Skutkiem tego głosowania jest to, że Jan Burek nadal pełni obowiązki wicemarszałka, bo na jego miejsce nikt nie został powołany. – Naszym celem jest „odbicie” sejmiku. Mamy większość, a więc większość powinna być reprezentowana w prezydium, w przyszłości też w komisach, jako przewodniczący – powiedział Miklicz.

– Koalicja nie tylko straciła większość, ale również zdolność do podejmowania jasnych i klarownych decyzji – dodał Mariusz Kawa, szef klubu PSL.

Szef klubu PO zapewniał, że celem opozycji nie jest całkowita zmiana zarządu. Jakiego więc kandydata na nowego członka zarządu zaakceptuje? Tego nie wiadomo. Nazwisko może zgłaszać tylko marszałek. Ortyl w dalszym ciągu broni swojej decyzji o odwołaniu Burka. – Była dobra – mówił marszałek. I uchylił rąbka tajemnicy z przygotowywanego raportu na temat nepotyzmu w urzędzie.

– Krąg podejrzeń w sprawie zatrudniania firm zięciów wicemarszałka się poszerza. Są też inne dowody związane z nepotyzmem biznesowym, nie personalnym. To nie tysiące. To są dziesiątki, setki tysięcy [złotych – red.] korzyści, który płynęły. Działo się to w instytucjach, które nadzorował wicemarszałek Burek. Miało to miejsce przed jego powołaniem i po – stwierdził marszałek Ortyl. Burek nie chciał na ten temat rozmawiać z dziennikarzami.

Kto decyduje o losach sejmiku?

Opozycja, mając większość w sejmiku, odwołała przewodniczącego Wojciecha Buczaka i dwóch wiceprzewodniczących: Ewę Draus i Lidię Błądek (obie z PiS). Buczaka zastąpił Sławomir Miklicz (PO), a za Draus i Błądek do prezydium sejmiku weszli Dariusz Sobieraj (PSL) i Janusz Konieczny (SLD). Ze starego prezydialnego układu został tylko Janusz Magoń (Prawica Rzeczypospolitej), bo wniosku o jego odwołanie nie było.

– Nie było merytorycznych zarzutów, tylko czysta polityka. To bardzo źle wróży. Bardziej będzie chodziło o podkładanie nogi, przeszkadzanie marszałkowi – komentował zmiany w prezydium sejmiku odwołany Wojciech Buczak. Opozycja może teraz skutecznie blokować inicjatywy zarządu, co w kontekście wyborów samorządowych za 5 miesięcy może mieć ogromne znaczenie. Chyba, że opozycja zmieni plany i spróbuje jeszcze przed wyborami odwołać Ortyla i cały zarząd, a wrócą do niego ludzie poprzedniej koalicji.  W tym przypadku opozycja musi mieć co najmniej 20 głosów.

– Sytuacja jest dynamiczna, wszystko może się zdarzyć – powiedział Sławomir Miklicz.

– Nawet, jeżeli nie będę marszałkiem, to z drogi prawdy nie zejdę. PiS nie chodzi o to, by coś zamieść pod dywan. Jak mamy do czynienia z nepotyzmem i ze złym zachowaniem w sferze moralno-etycznej, to trzeba to pokazywać. Jeden radny z zarzutami [Mirosław Karapyta – red.], drugi z nepotyzmem [Jan Burek – red.] decydują o losach sejmiku – dziwił się marszałek Władysław Ortyl.

Jan Burek obecnie przebywa na urlopie. Ma na nim być do 9 lipca. Czym się będzie zajmował, jak wróci do urzędu? Nie ma odpowiedzi. Marszałek zakazał Burkowi chodzenia do filharmonii i tych instytucji, które są kontrolowane. Ortyl nie chce, by Burek dalej nadzorował kulturę i edukację. Ma się tym zajmować członek zarządu Bogdan Romaniuk. Marszałek poinformował też, że spośród 58 jednostek podległych urzędowi 52 przekazały informacje do raportu o nepotyźmie, w który zamieszany Burek.

– Rysuje się interesująca lektura – zapowiada Ortyl.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama