Reklama

Rafał Grabowski, instruktor spadochroniarstwa z Rzeszowa, zginął w katastrofie samolotu pod Częstochową. Jest jedną z 11 ofiar sobotniej tragedii.

Prokuratura Okręgowa w Częstochowie wszczęła śledztwo pod kątem przestępstwa sprowadzenia katastrofy w ruchu lotniczym. Prokuratura przyjmuje trzy wersje, które mogły przyczynić się do tego, że samolot Piper Navajo, należący do szkoły spadochronowej Omega z Krasnego koło Rzeszowa, spadł w sobotę po południu w miejscowości Topolów w gminie Mykanów koło Częstochowy. Jedna z wersji to awaria silnika samolotu, druga to błąd pilota, a trzecia to złe przygotowanie organizacji lotu. Prokuratura podała, że maszyna była zarejestrowana w Stanach Zjednoczonych.

Na pokładzie Piper Navajo było 12 osób, wśród których było 11 skoczków spadochroniarstwa. Wypadek przeżyła tylko jedna osoba. Jest nią 40-letni skoczek z Krakowa, którego z płonącego samolotu wyciągnął jeden z pierwszych świadków katastrofy.

Już wiadomo, że wśród osób, które zginęły, jest jedna osoba z Podkarpacia, to Rafał Grabowski instruktor spadochroniarstwa z Rzeszowa, założyciel szkoły Omega. Był jednym z najbardziej doświadczonych skoczków w Polsce, miał za sobą ponad 7 tysięcy skoków. Grabowski był członkiem Aeroklubu Częstochowskiego. Podobnie trzy inne osoby, które zginęły w katastrofie: Przemysław Matuszewski, Kamil Stachura oraz Paula Szymańska.

– Jak trudno żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze mógł być z nami. Rodzinie i bliskim przekazujemy wyrazy współczucia – czytamy w oświadczeniu zamieszczonym poniedziałek na stronie Aeroklubu Częstochowskiego.

Z zabezpieczonej listy uczestników lotu wynika, że w samolocie były dwa tandemy (skoczek plus instruktor), 6 skoczków (w tym czterech z kamerami), pilot i  właściciel firmy organizującej skoki.

W miejscu, gdzie doszło do wypadku, cały czas pracują prokuratorzy i eksperci Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych. Andrzej Pussak, zastępca przewodniczącego PKBWL, powiedział, że Komisja w ciągu 30 dni przedstawi raport, w którym znajdą się informacje o przyczynach katastrofy. – Nie orzekamy o winie. Nie potrafimy wróżyć z fusów – podkreślał Pussak.

Zniszczenia samolotu, który po upadku, stanął w płomieniach, wynoszą około 80 proc. Przedstawiciele PKBWL mówią, że w tej chwili prowadzona jest przez nich „jubilerska robota”. Zdejmowane są wszystkie elementy maszyny. – Najbardziej newralgiczne elementy tego samolotu – silniki – zostały oddzielone. Mamy podejrzenia co do ich sprawności. Wiele elementów świadczy o tym, że mogły działać w sposób nieprawidłowy  – powiedział Pussak.

– Nieszczęście polega m.in. na tym, że część dokumentacji była na pokładzie statku powietrznego, w tym popularny wśród pilotów pokładowy dziennik techniczny, w którym jest opisywana całodzienna historia samolotu – powiedział Andrzej Pussak.

Z dotychczasowej pracy ekspertów PKBWL wynika, że samolot nie zapalił się od razu po zderzeniu z ziemią, ale trochę później, gdy rozlane paliwo zetknęło się z gorącymi elementami silnika. – To, co uzyskamy, jest wielką niewiadomą – mówił Pussak w kwestii zabezpieczenia elementów, które posłużą do wyjaśniania przyczyn katastrofy.

Ustala to również 7-osobowy zespół prokuratorów. – To bardzo drobiazgowe czynności, które polegają na zabezpieczeniu dowodów. Prawdopodobnie w niedzielę nie zostaną zakończone.  Zabezpieczyliśmy m.in. tzw. kamery czołówkowe. Jeśli nagrania zostały wykonane i o ile się da je odtworzyć, to będą bardzo cennymi dowodami w tej sprawie. Śledztwo jest wielowątkowe – powiedział Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Eksperci i strażacy mówią, że to największa katastrofa samolotu cywilnego na terenie Polski od wielu lat. Nie wykluczone, że samolot mógł być przeładowany, co mogło doprowadzić do awarii silnika, a w konsekwencji do wypadku. W poniedziałek rozpocznie się sekcja zwłok osób, które zginęły w katastrofie. Ich identyfikacja będzie możliwa dopiero po przeprowadzeniu badań DNA.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama