Ten kulinarny przybytek o malowniczej nazwie „Wypiekarnia – słodkie, słone, wypieczone” mieści się – od października br. – w niedużym pomieszczeniu przy ul. Matejki 9, w Rzeszowie.
To takie połączenie domowej cukierni z malutką częścią dla klientów, którzy chcą zjeść na miejscu. Czego im się właściwie nie dziwię, biorąc pod uwagę te zapachy wypełniające „Wypiekarnię”. Jej właścicielami i pracownikami zarazem są Martyna i Łukasz Mrozowscy, młode małżeństwo z naszego miasta.
Oglądając profil „Wypiekarni” oprócz wspaniale wyglądających ciast, ciasteczek, ciastuniek, zwróciłem szczególną uwagę na towarzyszące im elementy: naczynia, talerze, tortownice, półmiski. Każde inne, bogate we wzorki, kolory i kształty. Słowem – raj dla oka, dzięki czemu ten zestaw umiejętności cukierniczych właścicieli nie stał się szybko zbyt męczący.
Z enuncjacji prasowych w „GW” okazało się, że wpływ na charakter „Wypiekarni” miały ich podróże kulinarne po Europie. Zwiedzali cukiernie i kawiarnie w Porto, Zaragozie, Barcelonie, Budapeszcie, Pradze, Londynie, a nawet Wrocławiu i Warszawie. Ale najbliższa ich sercu okazała się – działająca od dwóch lat – norweska cukiernia Café Cicignon we Fredrikstad. Urzekła ich ona atmosferą i prostotą wnętrza oraz otwartością i serdecznością bardzo młodych właścicielek.
Z tych europejskich wypraw przywozili oczywiście ciekawe przepisy do wykorzystania w kuchni, ale i zakupy, które obecnie zdobią wnętrze samej „Wypiekarni”. Mieli swój ideał cukiernio-kawiarni, miejsca, w którym każdy znajdzie dla siebie coś wartego smaku, przysiądzie na chwilę, aby napić się kawy/herbaty/czekolady do wyboru, zagada, opowie o kulinarnych wrażeniach. Coś podpowie, nawet skrytykuje, może pochwali.
W „Wypiekarni” znajdziemy setki słodkich pomysłów, które wszystkie powstają na miejscu, a w procesie ich produkcji wykorzystywane są naturalne składniki: prawdziwe masła, biały ser, śmietana i jaja z wolnego wybiegu. Karta uzależniona jest także od pór roku i to ze względu na obecność na rynku świeżych warzyw czy owoców, ale i zapotrzebowania klienta na typy wyrobów. Zaczęli działalność jesienią, więc i zrozumiała obecność w menu np. sernika dyniowego z musem śliwkowym czy liczne szarlotki.
Na ladzie czekają na nas babeczki z kremem o różnych smakach, serniki, ciasto czekoladowe, torty oraz tarty na słodko (np. z jabłkiem, rozmarynem i malinami lub karmelowa z masą czekoladową ganache lub gruszkowa z czekoladą i migdałami). Dla lubiących bardziej wytrawne wypieki przygotowują tarty z kozim serem i kurkami lub gruszką i surową, podsuszoną szynką prosciutto albo gruszką i… łososiem.
Nie zapominają także o tych, którzy z różnych przyczyn – ideowych, także zdrowotnych – nie mogą skosztować apetycznych wyrobów. Stąd w menu ciasta bezglutenowe, wegańskie oraz o zmniejszonej zawartości cukru. Mają w tej materii niezłe osiągnięcia, jak np. wegański „sernik” karmelowo-bananowy z czekoladowym musem.
I jeszcze jedno trzeba im przyznać: ich wyroby są nie tylko dobre, ale i… po prostu piękne, bo w czasie dekoracji dużą wagę przykładają do wyglądu. Bo tak naprawdę bardzo często „jemy oczami”. Przechodząc ul. Matejki w Rzeszowie zajrzyj do „Wypiekarni”, bo warto.
PS. A dlaczego reniferowa głowa w herbie? Martynie i Łukaszowi Mrozowskim – oprócz tego, że kochają Skandynawię – renifer szczególnie kojarzy się ze Świętami Bożego Narodzenia. A właśnie taki klimat rodzinnie ciepłych świąt chcą zachować przez cały czas u siebie w „Wypiekarni”.