Zdjęcie: Policja.pl

Dramat przy Podziemnej Trasie Turystycznej. W niejasnych okolicznościach przy wejściu znaleziono nieprzytomnego 40-letniego Tomasza K. Mężczyzna zmarł w szpitalu. Rzeszowska prokuratura wszczęła śledztwo.

Z naszych ustaleń wynika, że dramat rozegrał się w nocy z 29 na 30 marca. Jedno jest pewno – przy drzwiach wejściowych do Podziemnej Trasy Turystycznej w Rynku znaleziono nieprzytomnego Tomasza K. Cała historia miała miejsce ok. godz. 2:00 w nocy.

Zawiadomienie o przestępstwie

– Gdy nasi policjanci przyjechali na miejsce, zauważyli, że karetka pogotowia zabiera do szpitala nieprzytomnego mężczyznę – mówi Adam Szeląg z rzeszowskiej policji. Ofiara to wspomniany 40-latek. Po kilku dniach ze szpitala przychodzi dramatyczna informacja – 4 kwietnia Tomasz K. umiera.

Co się takiego wydarzyło, że mieszkaniec Rzeszowa nieprzytomny został znaleziony przy wejściu do Trasy Turystycznej? Oficjalnie policja niewiele mówi. Funkcjonariusze zabezpieczyli nagrania z kamer miejskiego monitoringu, by sprawdzić, w jakich okolicznościach Tomasz K. upadł przed wejściem do Trasy.

– Nie ma na chwilę obecną żadnych przesłanek, by mówić o pobiciu mężczyzny, czy o udziale w zdarzeniu osób trzecich – przekonuje Adam Szeląg.

Ale przyznaje, że policja po kilku dniach otrzymała od krewnych Tomasza K. zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Szeląg o szczegółach tego zawiadomienia nie chce jednak mówić, bo śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura.

Co zarejestrowała kamera?

Policja początkowo swoje postępowanie prowadziła pod kątem spowodowania uszczerbku na zdrowiu Tomasza K. Gdy mężczyzna zmarł w szpitalu, Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszów zajęła się sprawą pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci 40-latka.

Nasze policyjne źródła mówią tak: – Obejrzeliśmy nagranie z monitoringu. Przy Trasie stoi dwóch mężczyzn. Jeden z nich to ten, który potem zmarł. Nie wiemy, kim jest druga osoba. Jakość monitoringu jest słaba, ale kamera nie zarejestrowała żadnej bójki, czy szarpaniny między mężczyznami. Na monitoringu widać, że nieznany mężczyzna odchodzi od Trasy. Nie widać też, by ktoś inny potem podbiegł do 40-latka i np. zadał mu jakieś ciosy.

Co się dzieje dalej? – W pewnym momencie jest obieg monitoringu wokół Rynku. Kamera po około minucie wraca w to samo miejsce przy Trasie. Widać wtedy leżącego mężczyznę przy wejściu. Nie wiadomo, co się wydarzyło w międzyczasie. Nie wiemy, w jakich okolicznościach mężczyzna znalazł się na ziemi – mówi Renata Krut-Wojnarowska, szefowa rzeszowskiej prokuratury.

Tomasz K. nie szukał wrażeń

Tomasz K. trafia do szpitala. – Lekarz stwierdził, że mężczyzna nie miał śladów świadczących o tym, że został pobity. Miał on pękniętą czaszkę i krwiaka śródczaszkowego – twierdzą policjanci. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci 40-latka był obrażenia czaszki. To by wskazywało na to, że Tomasz K. stracił przytomność po mocnym uderzeniu głową o podłoże.

– Ustalamy, czy mężczyzna sam spadł ze schodów do Trasy, czy ktoś go z nich zepchnął – mówi Krut-Wojnarowska.

Tomasz K. był mocno pijany. Miał ok. 3,5 prom. alkoholu w organizmie. – Zmarły mężczyzna nie był żadnym lumpem. Był porządnym człowiekiem, nie angażował się w dziwne środowiska, nie szukał wrażeń – twierdzą policjanci. Nie wiadomo na razie, czy K. feralną noc spędzał w czyimś towarzystwie i gdzie był widziany.

Funkcjonariusze ustalają personalia mężczyzny, który jako ostatni miał kontakt z Tomaszem K. przed wejściem do Trasy. – Sprawdzamy też nagrania z innych kamer. Może one coś więcej zarejestrowały i dowiemy się, co się właściwie tam stało – dodają policjanci.

– Ustalamy stan faktyczny, sami dalej nic nie wiemy – mówi Renata Krut-Wojnarowska.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama