Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Najpierw akcja protestacyjna, później mediacje, a jeśli nie będzie porozumienia strajk. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rzeszowie zaczynają łagodnie, ale nie zamierzają już dłużej czekać.

Akcja protestacyjna rozpocznie się w piątek, 28 października. Na budynkach MOPS w całym mieście zawisną banery informujące o proteście. Wszystko jest już gotowe.

Pracownicy socjalni od czterech miesięcy, bezskutecznie, domagają się wzrostu wynagrodzeń. – Pracownik socjalny zarabia średnio 3,2 tys. brutto. Nasi podopieczni mają wyższe świadczenia – mówi z rozgoryczeniem Anna Chobel, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Pomocy Społecznej w Rzeszowie.

W rzeszowskim MOPS-ie pracuje prawie 600 osób. Zarabiają minimalne pensje, choć mają wyższe wykształcenie, specjalizacje, pracują z ludźmi i rozwiązują ich problemy.

Związki zawodowe od czerwca są w sporze zbiorowym z pracodawcą. Ich żądanie to 2 tys. zł. brutto podwyżki dla każdego pracownika, z wyrównaniem od maja br. – Możemy negocjować, ale do tej pory nie wyszła żadna propozycja ze strony ratusza – dodaje Anna Chobel.

W pierwszych rozmowach o wzroście wynagrodzeń uczestniczyła dyrektor MOPS-u Irena Marszałek-Czekierda. Miesiąc temu (27 września), przedstawiciele związku spotkali się z Krystyną Stachowską, wiceprezydent Rzeszowa.

– Otrzymaliśmy pisemne zapewnienie, że pierwsze podwyżki jakie będą w mieście, trafią do nas. Tak się nie stało, jak wiadomo, podwyżki dostali pracownicy MPK – przypomina Anna Chobel. Rokowania zakończyły się podpisaniem protokołu rozbieżności.

 – Analizujemy budżet, ale żeby dać podwyżki jednej grupie, komuś trzeba zabrać – tłumaczy – mówi Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Miasta Rzeszowa. – Zmiany podatkowe spowodowały, że straciliśmy ponad 100 mln zł i tych pieniędzy teraz brakuje. A trzeba pamiętać, że także w przyszłym roku pieniędzy dla samorządów nie będzie zbyt dużo.

Związkowcy chcieli jeszcze przedstawić sytuację podczas posiedzenia Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego, która odbyła się tydzień temu, 21 października. – Była możliwość dialogu, ale do niej nie doszło. Na spotkanie został zaproszony Konrad Fijołek, ale z ratusza nikt się nie pojawił.

– Jesteśmy chętni do rozmów, ale ratusz nie wykazuje się chęcią rozwiązania tego problemu – podkreśla Sabina Rożenek z komisji rewizyjnej związku.

Do rozmów o podwyżkach w rzeszowskim MOPS-ie został wyznaczony mediator. Wskazał go minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Pierwsze spotkanie odbędzie się 4 listopada. 

Nie wiadomo, jak długo potrwają rozmowy, ale pewne jest to, że związkowcy nie będą czekać bez końca na porozumienie. 

– Jeżeli będziemy widzieli, że negocjacje do niczego nie prowadzą, zorganizujemy dwugodzinny strajk ostrzegawczy i marsz pod ratusz. Później będzie referendum i jeśli tak zdecydują pracownicy – strajk – zapowiada Anna Chobel.

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama