Zdjęcie: materiały mieszkańców osiedla

Na osiedlu Grota-Roweckiego w Rzeszowie włączył się alarm. Słychać go od kilkunastu dni. Miejskie służby na razie nie są w stanie pomóc.

Mieszkańcy osiedla Grota-Roweckiego mają już dość. Od tego dźwięku pękają głowy. Jest tak głośny i piskliwy, że aż boli. Można oszaleć. 

Alarm włączył się w jednym z garaży niedaleko bloku przy Dąbrowskiego 31A. Wyje od prawie dwóch tygodni! – Bezustannie, dzień i noc. Nie pozwala normalnie funkcjonować. Zwłaszcza w nocy jest prawdziwym utrapieniem i udręką – skarżą się mieszkańcy. 

A to jeszcze nie dość. Sprawę komplikuje fakt, że właściciel garażu nie żyje, a jego najbliższa rodzina mieszka za granicą. Co oznacza, że na razie nikt nie ma dostępu do murowanego budynku i nie ma jak zlikwidować uciążliwy dźwięk. 

Urzędowe przepychanki

Mieszkańcy się nie poddali, wszczęli swój alarm i poinformowali służby. Najpierw policję, później straż miejską, wreszcie administrację osiedla.

– Policja pierwszy raz była na miejscu 1 czerwca. Tydzień później rozmawialiśmy z dzielnicowym z komisariatu Rzeszów-Śródmieście. W międzyczasie została powiadomiona  straż miejska, a na końcu administracja MZBM – relacjonuje pan Stanisław. 

Niewiele to jednak dało, sprawa utknęła w martwym punkcie. – Trwają urzędowe przepychanki kto powinien się zająć problemem, a mieszkańcy osiedla zostali skazani na urzędową niemoc – przekazują zrozpaczeni ludzie, dodając, że w XXI wieku stali się niewolnikami elektronicznej pułapki.

„Może Wasz artykuł dotrze do kompetentnych osób i znajdzie się rozwiązanie problemu, które przywróci nam osiedlowy spokój” – napisali do nas mieszkańcy.

Policja: nie ma podstaw

Okazuje się, że policja niewiele może w tej sprawie zrobić. – Nie mamy podstaw prawnych. Przepisy nie pozwalają nam siłą wejść do środka. Nie doszło tam do przestępstwa – tłumaczy nadkom. Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, dodając, że sprawą zajmuje się Straż Miejska.

Funkcjonariusze ustalili, że rodzina właściciela garażu mieszka w Niemczech – Rozmawialiśmy z jego córką, obiecała, że wyśle nam klucze – mówi Józef Wisz, komendant Straży Miejskiej. 

Miasto: trzeba odciąć prąd

Zdecydowano również, że pracownicy zakładu energetycznego odetną kabel z prądem, który zasila alarm. Byli już na miejscu, ale… pojawił się kolejny problem. Okazało się, że wszystkie garaże podpięte są do jednego przewodu. Kolejny ruch w tej sprawie może wykonać ratusz.

– W poniedziałek wyślemy pismo do dyrektora zakładu energetycznego. Przedstawimy sytuację, zapytamy o zgodę na odcięcie prądu – zapowiada Maciej Chłodnicki z Kancelarii Prezydenta Rzeszowa.

Ale to potrwa. Nie można komisyjnie wejść do środka, w towarzystwie policji i administracji osiedla i po prostu wyłączyć alarm? – dopytujemy. – To jest własność prywatna, nikt nie może wejść do garażu bez zgody właściciela. W tej sytuacji rozwiązaniem jest odcięcie prądu, ale może to zrobić tylko zakład energetyczny – tłumaczy Chłodnicki.   

 

agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl

Reklama