Chcieli zburzyć Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej. Interweniowała policja [FOTO]

Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej w Rzeszowie wciąż stoi. Choć było już blisko obalenia monumentu. Rozbiórkę uniemożliwili policjanci.

 

Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Rozbiórka Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej miała się rozpocząć w sobotę, 19 marca, o godzinie 14:00. Wtedy właśnie na Plac Ofiar Getta przyjechał ciężki sprzęt. Najpierw podnośnik z „koszem”, a chwilę później drugi, z dźwigiem. 

To była inicjatywa społecznego komitetu, który kilka dni temu zawiązał Marcin Maruszak, prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia oraz naczelny magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”. Zapowiedział, że jeśli miasto nie usunie „czerwonego” pomnika, to zajmą się tym mieszkańcy Rzeszowa. Zorganizował zbiórkę pieniędzy na sfinansowanie demontażu pomnika.

Policjanci pilnowali porządku

W sobotę na Plac Ofiar Getta przyszło kilkunastu mieszkańców Rzeszowa. Byli ciekawi, co się wydarzy. Przyjechali też policjanci z oddziału prewencji. Wzdłuż ulicy zaparkowały trzy radiowozy.

Do Rzeszowa przyjechał też Adam Słomka, kontrowersyjny polityk, kiedyś związany z Konfederacją Polski Niepodległej, opozycjonista w czasach PRL, w stanie wojennym był internowany. Adam Słomka jeździ po całej Polsce, i uczestniczy w likwidacji  komunistycznych pomników. Ostatnio był w Koszalinie. Teraz jest też inicjatorem powstania Legionu Polskiego, który ma pomagać ukraińskiej armii. 

Słomka od lat stylizuje się na marszałka Józefa Piłsudskiego, jest politycznym zadymiarzem, znają go bardzo dobrze warszawskie sądy, gdzie regularnie wywołuje burdy. 

Gdy o godzinie 14:00 na plac przed pomnikiem wjechał podnośnik z „koszem”, funkcjonariusze wysiedli z radiowozów. Podeszli do kierowcy, zażądali pozwolenia na wjazd, następnie go wylegitymowali. 

W tym czasie podjechał drugi samochód, tym razem dźwig, kierowca zatrzymał się na ulicy. Policjanci pilnowali, żeby nie wjechał na plac przed pomnikiem.

W trakcie interwencji, do rozmowy z policjantami włączył się Adam Słomka, przekonując, że nie potrzeba żadnej zgody na likwidację nielegalnej budowli. – To jest pomnik okupacyjnej armii, i może stać w Rosji, albo w Polsce, ale na cmentarzu żołnierzy radzieckich. Ale nie w środku miasta, gdzie chodzą dzieci i pytają, co to jest – mówił Słomka.

Cały czas było spokojnie. Ludzie tylko przyglądali się, niektórzy zatrzymywali się na dłużej, żeby zobaczyć, co się dzieje. Czasem wdawali się w dyskusję z policjantami pytając, czy wiedzą jaki pomnik bronią.

Policjanci nie pozwolili na rozpoczęcie rozbiórki, po 25 minutach kierowcy wynajętego dźwigu i podnośnika odjechali. 

Podinsp. Marta Tabasz-Rygiel, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, powiedziała, że funkcjonariusze musieli interweniować, ponieważ  doszło do naruszenia porządku. – To miało być zgromadzenie dotyczące wyrażenia sprzeciwu. Natomiast w pewnym momencie na plac wjeżdża ciężki sprzęt. Ani kierowcy, ani organizatorzy nie mieli dokumentów zezwalającą na rozbiórkę. Teraz funkcjonariusze będą sprawdzać, czy próba podjęcia działań była legalna – tłumaczyła Marta Tabasz-Rygiel. 

Maruszak: egzekwujemy prawo

– Pomnik stoi nielegalnie i policja „dobrej zmiany” postanowiła go bronić. Mieszkańcy chcą zaoszczędzić miastu wydatków, za własne pieniądze zorganizowali sprzęt, a policja straszy właściciela firmy, że wlepi mandat za nielegalne działanie w miejscu publicznym – komentował Adam Słomka. 

– Jesteśmy w miejscu powszechnie dostępnym. Próbowaliśmy wyegzekwować prawo. Ustawa dekomunizacyjna nakazuje niezwłoczne pozbycie się tego monumentu – mówił z kolei Marcin Maruszak. I zapewnił, że to nie jest ostatnia próba zlikwidowania pomnika i rozliczenia się z przeszłością.

– Byliśmy dobrze przygotowani. Mieliśmy specjalistów, którzy byli gotowi wykonać tę pracę. Uniemożliwiły nam to władze miasta, jak i funkcjonariusze policji – podkreślał Maruszak.

Bezczynność i milczenie

I przypomniał, że w 1946 roku, kilka metrów od miejsca, gdzie obecnie znajduje się pomnik, stała szubienica na której powieszono dwóch żołnierzy Armii Krajowej. – Bronisław Stęga i Józef Koszela zginęli ponieważ zlikwidowali kilku żołnierzy sowieckich, których pomnik tutaj stoi. To podwójnie hańbiąca symbolika tego miejsca. W miejscu, w którym powieszono patriotów, stoi dzisiaj pomnik ich katów i oprawców – mówił Maruszak.

Stwierdził również, że władze miasta bronią sowieckiego pomnika. – Bezczynność i milczenie w tej sprawie jest więcej niż wymowne. Mimo naszych apeli, radnych miasta, partii politycznych, organizacji pozarządowych, prezesa IPN, do dzisiaj nie doczekaliśmy się jasnego stanowiska władz miasta i określenia terminu rozbiórki tego pomnika. To jest kompromitujące – stwierdził na koniec Maruszak.  

Kilka dni temu Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa, apelował do społeczników, żeby wstrzymali się z rozbiórką pomnika. Zadeklarował, że pomnik zostanie przeniesiony, na razie jednak władze miasta koncentrują się na pomocy uchodźcom.  

O usunięcie z przestrzeni publicznej wszelkich nazw i symboli propagujących komunizm apelował w ostatnich dniach także dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Powołał się przy tym na obowiązującą od sześciu lat ustawę dekomunizacyjną. Pretekstem był napad Rosji na Ukrainę. 

Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej został odsłonięty w 1951 r. Nie ma na nim żadnych napisów mówiących wprost, że upamiętnia Armię Czerwoną, ale jest nazywany pomnikiem wdzięczności armii radzieckiej. Zmienił swoją wymowę w 1966 r. Z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego u jego podstaw złożono urnę z „ziemią z pobojowisk, miejsc straceń i męczeństwa” ludzi z Rzeszowszczyzny. 

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama