Jeden z najlepiej rozwijających się polskich ośrodków miejskich, zdominowany przez inżynierów i techników tworzących nową tutejszą elitę. Miasto znane z tego, że z niczego nie jest znane?
W najnowszym wydaniu „Polityki” na jedenastu stronach można przeczytać artykuły o Rzeszowie w ramach cyklu tygodnika „Portrety polskich miast”. We wstępie autorzy napisali, że patrząc z Warszawy na stolicę Podkarpacia i cały region, Rzeszów jawi się, jako peryferyjny, konserwatywny, bezgłośny, trochę wycofany. Autorzy dochodzą do wniosku, że to błąd. Podkreślają, że imponuje zwłaszcza gospodarka – mamy dziesiątki firm z najnowocześniejszych sektorów przemysłu: lotniczego i informatycznego. Aż jedna trzecia mieszkańców to studenci, a Rzeszów od 12 lat ma tego samego „prezydenta-oryginała” wywodzącego się z lewicy. Nowym mitem rzeszowskim jest bycie drugą Bawarią: nowoczesną gospodarką wyrosłą na tradycji, wierze, chłopskiej pracowitości i pragmatyzmie.
„Polityka” nie napisała nic odkrywczego, że najbardziej znaną w Polsce miejscową budowlą jest pomnik Czynu Rewolucyjnego. Wyróżniają się niektóre obiekty akademickie, np. Centrum Nanotechnologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, czy nowy gmach Sądu Rejonowego przy ulicy Kustronia, ale zdaniem tygodnika na status ikony nie zasługuje żadna z nich. Nie mogło zabraknąć okrągłej kładki, którą prezydent Tadeusz Ferenc podpatrzył w Szanghaju. Do miana architektonicznej wizytówki miasta mogłyby – jak napisała „Polityka” – należeć centra handlowe. Autor tekstu „Potęga makijażu” Piotr Sarzyński twierdzi, że centra handlowe w Polsce rosną jak grzyby po deszczu, ale w Rzeszowie – jak grzyby po ulewie.
W tym samym tekście można przeczytać również o tym, jak Rzeszów w ostatnich latach poszerzał swoje granice administracyjne przyłączając po kolei sąsiednie wioski – w ciągu pięciu lat obszar Rzeszowa zwiększył się o ponad 100 procent: z 54 do 117 m kw. W opinii autora, w Rzeszowie są chaotycznie porozrzucane osiedla, mieszające się z łąkami i tradycyjną zabudową wcielonych w granice miasta wiosek.
Zwiedzanie Rzeszowa Piotr Sarzyński proponuje zacząć od ronda Dmowskiego, potem pomnika Czynu Rewolucyjnego, ogrodów bernardyńskich. Autor uważa, że ogrody są tyleż efektowne, co nieprzytulne. Jego zdaniem w Rzeszowie to inwestorzy i deweloperzy wydają się być faktycznymi architektami miasta.
„Polityka” nie mogła nie zauważyć, że Rzeszów jest znany z czystości, co jest oczkiem w głowie prezydenta Ferenca. Jest też o nowym kolorowym moście przez Wisłok, który internauci ochrzcili mianem „Gej Bridge”. „Rzeszów przypomina niezbyt urodziwą, ale świetnie ubraną, uczesaną i umalowaną kobietę. A jak wiadomo, makijaż może zdziałać cuda” – konkluduje autor Piotr Sarzyński.
W innym tekście „Powrót skrzydeł” jest przywołana historia WSK Rzeszów i przemysłu lotniczego oraz stowarzyszenia Dolina Lotnicza i firm, które zainwestowały pieniądze, m.in. MTU, czy Goodrich. Jagienka Wilczak, autorka tekstu, uważa, że Rzeszów daje przykład na to, że Polska może być krajem przemysłowym.
W tekście „Miasto przelotowe” można przeczytać o tym, że do Rzeszowa przyjeżdżają studiować okoliczne wsie i miasteczka, a starsi wyjeżdżają w poszukiwaniu pracy. Z badań nad marką Rzeszowa wynika, że Rzeszów jest młodym mężczyzną po 30 roku życia, pracowity, podróżujący, ciekawy ludzi. W Rzeszowie bez problemu podobno znajduje się pracę w dwóch dziedzinach: lotnictwie i informatyce. „Absolwenci studiów humanistycznych wyjeżdżają za granicę, pozostawiając miasto Rzeszów kolejnym przelotowym pokoleniom” – pisze autor tekstu Marcin Kołodziejczyk, choć we wstępie napisał, że Rzeszów według rankingów jest jednym z najlepszych w Polsce miejsc do życia, gdzie ludzi stać na kupno dużych mieszkań, a dla każdego dziecka jest miejsce w przedszkolu.
Kołodziejczyk oddzielny tekst poświęca Tadeuszowi Ferencowi, określając go „Człowiekiem Można-Można”. W tekście jest m.in. o przynależności Ferenca do PZPR, jego pracy w spółdzielni mieszkaniowej Nowe Miasto, ale o stylu pracy Ferenca najwięcej można się dowiedzieć z czasów prezydentury, czyli od 12 lat, gdy rządzi miastem. Autor tekstu przytacza sytuacje z początków sprawowania władzy przez Ferenca, jak np. prezydent zobaczył, że w wydziale komunikacji ciągną się kolejki, a po tygodniu już ich nie było. Ferenc potrafi wezwać urzędników nawet o północy, gdy zobaczy, że sygnalizacja świetlna działa zbyt wolno.
Ulubionym stwierdzeniem Tadeusza Ferenca jest: robić mi robotę. Zabronił pukać do swojego gabinetu, bo gabinet jest własnością publiczną, urzędnicy ze spojrzenia zgadują, czy Ferencowi nie przeszkadzają. Niektórzy mieszkańcy odwiedzają Ferenca w domu, a niektórzy stoją przed bramą i się modlą. „W podziękowaniu za coś co zrobił” – napisał Marcin Kołodziejczyk.
W podsumowaniu „Dwa światy” Edwin Bendyk napisał, że Polska nie zna Rzeszowa, a jeśli już to przelotnie lub przejazdem. „Mocne są tylko galicyjskie stereotypy. Czas jest zrewidować. Bez rozgłosu na południowo-wschodnim krańcu Polski tworzy się nowa metropolia”.
redakcja@rzeszow-news.pl