Fijołek poszerzać Rzeszowa już nie będzie, Warchoł spełnia marzenia Ferenca, Leniart myśli, że z zielonych inwestycji spadają pieniądze, Braun demokracji bezpośredniej w ratuszu nie przewiduje.
Czworo kandydatów w wyborach na prezydenta Rzeszowa spotkało się w niedzielę wieczorem na 10. piętrze biurowca Resovia Office. To stamtąd TVP Rzeszów od godz. 19:00 transmitowała debatę, która trwała niecałą godzinę.
W dobrych nastrojach na debatę szedł Konrad Fijołek, gdy w niedzielę poznaliśmy wyniki sondażu IBRiS dla Radia Zet. Zwycięzcą sondażu jest Fijołek (41,9 proc.), za nim Ewa Leniart (24 proc.), Marcin Warchoł (16,6 proc.) i Grzegorz Braun (11,2 proc.).
Przed wejściem do Resovia Office czekało kilkudziesięciu zwolenników Konrada Fijołka, którzy wiwatowali na jego cześć. Przywitał się z nimi także… Marcin Warchoł, kandydat wspierany przez Tadeusza Ferenca. Warchoł rozdawał im krówki.
Miejsce debaty okazało się niefortunne, a raczej jego słabe przygotowanie. Rzucało się w oczy słabe oświetlenie, niosący się pogłos, płytki podłogowe sprawiały wrażenie, jakby kandydatów upchano w korytarzu między jednym a drugim pokojem.
Żałosne były też uśmieszki pod nosem kandydatów, gdy przemawiali inni. Brakowało również reakcji prowadzącego debatę Grzegorza Boratyna, gdy kandydaci nie odpowiadali na pytania, tylko mówili co chcieli. To druga debata prezydencka. Pierwsza była w RMF FM.
Dalszy wpływ Tadeusza Ferenca
Debata zaczęła się od pytania, dlaczego cała czwórka startuje. Na odpowiedź kandydaci mieli minutę. Marcin Warchoł mówił, że z całej czwórki ma najlepsze wykształcenie, największe doświadczenie w zarządzaniu ludźmi i „wspaniałe” zaplecze Tadeusza Ferenca.
– Jeśli chcecie dobrej kontynuacji, z dalszym wpływem pana prezydenta na sprawy naszego miasta, głosujcie na mnie – apelował Warchoł. – Jeśli chcecie eksperymentów, głosujcie na moich konkurentów. Chcę budować, nie burzyć, chcę łączyć, nie dzielić – podkreślał.
Marcin Warchoł blisko dwie dekady rządów Tadeusza Ferenca nazwał „najlepszym okresem w dziejach naszego miasta”, bo Rzeszów w tym czasie ponad dwukrotnie zwiększył swoją powierzchnię i do miasta przybyło 40 tysięcy osób. – Dobra kontynuacja – powtórzył.
Gdy się stoi blisko mapy…
Ewa Leniart (popierana przez PiS) podkreślała swoje związki z Rzeszowem (mieszka w Dylągówce) – tutaj studiowała, tutaj spędziła „wszystkie lata swojej aktywności zawodowej. – I tak chcę to czynić nadal – zaznaczała Leniart.
Mówiła, że „kluczowy” w mieście jest „ład urbanistyczny”, zapewnienie płynnej komunikacji i „przywrócenie wysokiego poziomu kultury”. Leniart zapewniała, że jest gwarantem „skuteczności” i zdobywania pieniędzy dla miasta.
Grzegorz Boratyn, prowadzący debatę, wypomniał Grzegorzowi Braunowi (Konfederacja), że nie mieszka w Rzeszowie. Braun szybko przerwał Boratynowi, twierdząc, że Boratyn zrobił „zły research”. – Jestem mieszkańcem i obywatelem Rzeszowa – odciął się Braun.
– Kiedyś chciał być pan prezydentem Gdańska, teraz Rzeszowa. Dlaczego? – pytał Boratyn.
– Czasem jak ktoś stoi za blisko mapy, to nie ogarnia całości. Kiedy za długo tkwi w starych układach, nie jest w stanie ich zmienić – odpowiadał Braun, przypominając swoje hasło wyborcze: „Nowy impuls dla Rzeszowa”.
Pewna epoka się skończyła
Konradowi Fijołkowi przypomniano, że jego „mentorem” był Tadeusz Ferenc, ale w wyborach nie postawił na niego, tylko na Marcina Warchoła. Fijołek kilkunastoletnią pracę w Radzie Miasta Rzeszowa przy boku Ferenca nazwał „fantastyczną przygodą”.
– Osiągnęliśmy wspaniały sukces. Z miasta niedużego, staliśmy się ośrodkiem bardzo dynamicznie rozwijającym się. To była fantastyczna epoka. Ale ta epoka dobiegła końca. Przed nami konieczność stawienia czoła cywilizacyjnym wyzwaniom – mówił Fijołek.
Znów mówił o tym, że stworzył „fantastyczną, pozytywnie nastawioną do miasta drużynę” i zdobył poparcie wszystkich najważniejszych partii opozycyjnych. – Nie ma czasu na eksperymenty. Trzeba ruszyć do nowych zadań. Nie ma czasu na naukę – podkreślał.
Konrad Fijołek dawał do zrozumienia, że jako jedyny z całej czwórki kandydatów, zna na wylot miejskie sprawy, a jego konkurenci dopiero musieliby się ich uczyć.
Zielona fala dla pieszych i rowerzystów
W drugiej serii kandydaci byli pytani, jak postrzegają innowacyjność Rzeszowa. Tutaj mieli dwie minuty na odpowiedź. Marcin Warchoł mówił, że przykładem innowacyjności jest nowoczesny transport i nowoczesna komunikacja. W jakiej postaci? Monorail.
Warchoł, jako wiceminister sprawiedliwości, stworzył ramy prawne, by w Rzeszowie mogła powstać nadziemna kolej jednoszynowa. – Rzeszów potrzebuje poruszać się szybko, sprawnie, bezkolizyjnie, cicho, bezemisyjnie – mówił Marcin Warchoł.
Według niego miarą innowacyjności jest także rozwój rekreacji, np. aquapark lub park wodny w miejscu nieczynnej fontanny na bulwarach. Warchoł stawia na dalszy rozwój ścieżek rowerowych, przypomniał, że za rządów Ferenca wybudowano ich 151 km.
– Chcę stworzyć następne – deklarował Marcin Warchoł.
Mówił też o innowacyjności w kulturze, a w tym kontekście o swoich staraniach na rzecz przekazania miastu Zamku Lubomirskich na cele kulturalne. – W zamku chcę urządzić najnowocześniejsze w Polsce muzeum multimedialne, historii miasta, historii Podkarpacia.
Warchoł stwierdził, że innowacyjne może być też bezpieczeństwo, np. informowanie mieszkańców o korkach w mieście. – Prezydent [Ferenc] stworzył „zieloną falę” dla samochodów. Chcę ją stworzyć też dla pieszych i rowerzystów – zapowiedział.
Według Marcina Warchoła, w Rzeszowie potrzebne są też stabilne miejsca pracy i stworzenie kolejnej odsłony strefy ekonomicznej Dworzysko, ringu komunikacyjnego, który łączyłby się z autostradą A4, aby przedsiębiorcy mieli zapewnione zaplecze dojazdowe.
Z Rzeszowa dumni, ale…
Ewa Leniart mówiła, że „Rzeszów jest wspaniałym miastem”, który w ostatnich 20 latach dokonał „znaczący postęp”. – Z miasta jesteśmy dumni, ale wkradło się wiele rzeczy, z którymi należy skończyć – uważa Leniart.
Jej zdaniem inwestycjom brakuje „transparentności”. – Najwyższa pora, aby pojawił się architekt miasta, by wprowadził ład urbanistyczny, który zagwarantuje równowagę pomiędzy przestrzenią zieloną, a tym co jest niezbędne – rozwojem, budownictwem.
Leniart powtarzała argumenty o konieczności ochrony zieleni przed wieżowcami. Jej zdaniem także jest ważna płynność w komunikacji (budowa obwodnicy południowej) oraz wykorzystanie „potencjału naukowego”, np. w budowie szpitala uniwersyteckiego.
– Chcemy rozwijać startupy w oparciu Podkarpackie Centrum Innowacji. To wszystko jest zaplanowane – mówiła Ewa Leniart.
Jak do kolejki? Kto wyszoruje windę?
Grzegorz Braun naśmiewał się z hasła promującego Rzeszów – „Stolica innowacji”. Stwierdził, że inni mówią o Rzeszowie, że jest „republiką deweloperów”. – Miasto trzeba przywrócić mieszkańcom – stwierdził ogólnikowo Braun.
Jako pierwszy krytykował obietnice swoich kontrkandydatów. Nazwał je „ekstrawagancją”, „jakby dawali ze swojego”, np. przekazanie Zamku Lubomirskich na rzecz miasta. – Jakby pan minister ten zamek sam budował, jakby osobiście zamierzał zafundować kolejkę.
– Trzeba budować na XXII wiek – apelował Grzegorz Braun. – Ale jeśli ktoś obiecuje gruszki na wierzbie z eurokołchozowej manny z nieba, to trzeba pytać o koszty – Braun szybko włączył antyunijny kurs, uderzając w Warchoła, Fijołka i Leniart.
– Jak do tej kolejki, na wysokości 4-5 metrów, będą się dostawać pasażerowie? Tam pewnie będzie jakaś winda, którą będzie szorował radny Fijołek, pani wojewoda będzie nasadzać kwiatki, a pan minister będzie kasował bilety – naigrywał się Grzegorz Braun.
Braun na koniu i z lancą
– Brakuje tylko dodać, że poseł [Braun] pod tą kolejką na koniu z lancą będzie tę innowację w Rzeszowie wdrażał – odgryzł się Konrad Fijołek. Już na poważnie dodał, że Rzeszów ma potencjał, by być „stolicą innowacji”.
– Mamy Dolinę Lotniczą, największą spółkę informatyczną w Polsce [Asseco Poland], przemysł automotive i chemiczny. Innowacyjny rozwój Rzeszowa naprawdę się dokonał. Każde miasto, które chce być innowacyjne, to miasto inteligentne – mówił Fijołek.
Stwierdził, że miasto musi korzystać ze zdobyczy technologicznych, np. inteligentnego sterowania ruchem, które jest już w Rzeszowie. – Nie „zielona fala”, panie ministrze – Fijołek zwrócił się do Marcina Warchoła. – Prezydent z „zielonej fali” zrezygnował.
Fijołek mówił, że w Rzeszowie potrzebna jest aplikacja, która mogłaby diagnozować np. ile jest zieleni w mieście, należy zadbać o interaktywną edukację oraz stworzyć „ekosystem startupowy”.
Dialog z deweloperami
W kolejnym bloku pytań kandydaci mówili na temat ładu przestrzennego – gdzie tworzyć tereny rekreacyjne, gdzie budować mieszkania. W tej serii pytań też były dwie minuty na odpowiedź. Zaczęła tym razem Ewa Leniart, krytykując dotychczasową politykę miasta.
– Miasto musi służyć mieszkańcom, miasto musi być oddane mieszkańcom. Mieszkańcy mają prawo decydować o tym, co jest w ich bezpośrednim sąsiedztwie – mówiła Leniart, przypominając, że powołanie architekta miejskiego jest kluczowe w walce z chaosem.
Ewa Leniart mówiła o konieczności tworzenia planów przestrzennych. – Rzeszów w tym zakresie wypada bardzo słabo. Mamy niespełna 17 proc. terenów objętych planami. Kraków, Gdańsk mają aż 65 procent – porównywała Leniart.
Podkreślała, że należy nawiązać „dialog z deweloperami”, aby niektóre tereny zwrócono miastu, tworzyć parki kieszonkowe i odnawiać już funkcjonujące parki, zwłaszcza w Śródmieściu.
Kto się o Rzeszów nie upomniał?
Następnie odpowiadał Grzegorz Braun. Uderzył w Leniart, że jako wojewoda nie wszczynała „alarmów”, że w Rzeszowie buduje się na terenach zalewowych. – Odpowiada pani za bezpieczeństwo. Do tej pory nie spędzało to pani snu z powiek – krytykował Braun.
Stwierdził, że wszyscy jego konkurenci mówią o zieleni, a mają za sobą całe lata, szczególnie Ewa Leniart i Konrad Fijołek, by o jej ochronę zadbać wcześniej. Braun wytknął Fijołkowi, że w Radzie Miasta stoi na czele Rozwoju Rzeszowa, który „rozdaje karty”.
– Ile uchwał przeprowadził? Czy może występował w charakterze notariusza, skrupulatnego żyranta tego, co prezydent podsunął? Akceptowaliście budowanie wieżowców w kałużach, a przyglądało się temu Ministerstwo Sprawiedliwości, jakby nie widziało, co się tu święci.
Braun na temat zmian w polityce przestrzennej nie miał żywcem nic do powiedzenia, tylko apelował, aby Rzeszów „wydobyć z układu podkarpackiego”, dać mu „nowy impuls rozwojowy” i „otworzyć nową kartę w historii”.
Konrad Fijołek ewidentnie poczuł się uderzony zarzutami Brauna i pytał go, czy jako poseł chociaż raz złożył interpelację, by zmienić prawo przestrzenne w Polsce, by samorządom było łatwiej walczyć z „patodeweloperką”. – Ani razu – Fijołek punktował Brauna.
– Proszę zapoznać się listą moich interpelacji – odpowiadał Braun. Fijołek nie dał się zbić z tropu. – Nie upomniał się o Rzeszów – mówił o kandydacie Konfederacji. – Proszę także uderzyć się w swoje piersi – Fijołek zwrócił się do Brauna.
Fijołek mówił, że po pandemii należy inaczej planować przestrzeń i trzeba stworzyć „konstytucję przestrzenną XXI wieku”. – Musimy zapisać te relacje pomiędzy wysoką a niską zabudową, gdzie mamy tereny rekreacyjne, gdzie zielone – uważa kandydat opozycji.
Kto proponuje „antyrozwój”?
Mało brakowało a w tym bloku pytań pominięto by Marcina Warchoła. Grzegorz Boratyn w ostatniej chwili zorientował się, że Warchoł nie zabrał głosu. Ten stwierdził, że między nim a resztą kandydatów jest „zasadnicza różnica”.
– Nie można zatrzymać miasta w rozwoju – mówił Marcin Warchoł, zwracając uwagę, że w Rzeszowie obecnie jest 57 procent terenów zielonych. – W 2003 roku było 16 200 zł na inwestycje zielone, w tej chwili jest 15 mln zł – porównywał Warchoł.
Rzucił kolejnymi dowodami, że „zielona i rekreacyjna polityka” miasta nie była taka zła, jak się wszystkim wydaje – 12 mln zł wydano na urządzenie terenów rekreacyjnych nad Wisłokiem, co roku w Rzeszowie sadziło się około 2000 nowych drzew.
– Gdy prezydent [Ferenc] obejmował funkcję było 5 placów zabaw, teraz jest 58. Nie dam się zamknąć w pułapkę antyrozwoju. Nie zamkniecie mnie w pułapkę antyinwestycji – mówił do konkurentów Marcin Warchoł. Zarzucił im, że ich propozycje nie dają miejsc pracy.
– To jest ucieczka ludzi z miasta – stwierdził jednoznacznie Warchoł. – Żeby były nowe tereny rekreacyjne, potrzeba nowych miejsc pracy. Kto je tworzy? Przedsiębiorcy. To, co proponujecie, to jest antyrozwój – zarzucił po raz kolejny konkurentom wiceminister.
Warchoł nie jest entuzjastą powoływania architekta miejskiego, o którym mówi Leniart.
– Żaden problem nie rozwiązał się przez tworzenie miejsc urzędniczych. Jestem za rozwojem, za inwestycjami, konkurenci są za antyrozwojem i za wstrzymaniem inwestycji. Ludzie będą uciekać z naszego miasta – obawia się Marcin Warchoł.
Biały ojciec z Waszyngtonu
Czwarty blok pytań był poświęcony poszerzeniu granic Rzeszowa. Zaczął Grzegorz Braun, który twierdzi, że miasto powinno nadążać za własnym rozwojem. Konfederaci są przeciwnikami dalszego rozszerzania granic.
– Rozwój terytorialny nie powinien być traktowany jako jedyny wyznacznik postępu. Jeżeli ktoś chce się stać rzeszowianinem, brawo, z otwartymi ramionami witam – deklarował Braun. Dotychczasową politykę poszerzeniową miasta nazwał „polityką dyktatu”.
– Wielki, biały ojciec z Waszyngtonu dyktował plemionom okolicznym, jak mają zarządzać swoimi losem. Trzeba wypalić fajkę pokoju z sąsiadami, z włodarzami okolicznych gmin, wsi, żeby ich nie straszyć, żeby nie uprawiać kanibalizmu podatkowego – uważa Braun.
I tutaj wtrącił swoje antycovidowe teorie na temat zamknięcia szkół z powodu pandemii. – To wielka niegospodarność pod pretekstem walki o zdrowie – mówił Braun, który już wcześniej zapowiadał ogłoszenie Rzeszowa strefą wolną od obostrzeń.
– Moi kandydaci reprezentują zjednoczoną koalicję covidową, która rada by do końca życia trzymać Państwa w klatkach, zamaskowanych i pod groźbą segregacji sanitarnej – mówił do swojego „antycovidowego” elektoratu.
Fijołek chce kawy z Braunem
Konrad Fijołek przyznał, że ponad 2-krotne poszerzenie powierzchni Rzeszowa jest „sukcesem Tadeusza Ferenca i jego sukcesem powinien pozostać”. Fijołek, dotychczasowy zwolennik poszerzenia miasta, teraz mówi, że czas ten proces zatrzymać.
– Musimy się skoncentrować na tych terenach, które już mamy przyłączone. One wymagają dzisiaj dobrego urządzenia. Musimy myśleć o budowie szkoły w Matysówce, drogach i chodnikach w Budziwoju, sali gimnastycznej na Staromieściu…. – wyliczał Fijołek.
I zwrócił się do Grzegorza Brauna. – Trzeba parę przedszkoli, żłobków wybudować. Mniej zajmujmy się covidem. Fijołek do Brauna apelował, by parlamentarzyści uchwalali przepisy, które samorządom łatwo będzie wdrażać. – Zapraszam na kawę – złożył mu propozycję.
Nie zatrzyma rozwoju miasta
Marcin Warchoł, który jako ostatni wypowiadał się w tematyce poszerzeniowej, mówił, że znów „zasadniczo” różni się od swoich konkurentów. – Nie zatrzymam rozwoju Rzeszowa – postawił sprawę jasno. – Będę bezwzględnie dążył do włączania kolejnych miejscowości.
– Czeka Kielanówka – przypomniał Warchoł. Podkreślił, że miasto w już przyłączone tereny zainwestowało miliardowe kwoty, m.in. w fabrykę wody w Zwięczycy, w Załężu w budowę mostu Mazowieckiego, w Budziwoju w instalację przeciwdeszczową.
– Rozszerzenie musi trwać. Nie można zatrzymać rozwoju miasta. To są nowe miejsca inwestycyjne, nowe miejsca pracy – argumentował Marcin Warchoł. Wspomniał, że z wojewodą Ewą Leniart trwa debata o włączeniu do Rzeszowa całej gminy Krasne.
– Mam nadzieję, pani wojewodo, że ten proces zostanie dokończony – Warchoł zwrócił się do Leniart. – Jak zostanę prezydentem – postawiła warunek Leniart. Warchoł przypomniał, że zdecydowana większość mieszkańców z przyłączonych terenów jest z tego zadowolona.
– Panie radny, dlaczego chciałby pan im zepsuć dobre samopoczucie? – Marcin Warchoł zwrócił się tym razem do Konrada Fijołka. – A był pan tam zapytać? – odpowiedział Fijołek. Warchoł powoływał się na wyniki badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Rzeszowski.
– Jeśli mieszkańcy mi zaufają, będę bezwzględnie rozszerzał miasto – zapowiedział Warchoł.
Dialog z gminami, nie wojna
Ewa Leniart zaś podkreślała, że w procesie poszerzenia granic Rzeszowa miała 4-krotnie swój udział, bo wydawała pozytywne opinie dla przyłączenia kolejnych miejscowości do Rzeszowa: Bzianki, Matysówki, Miłocina i Pogwizdowa Nowego.
Leniart część wniosków Rzeszowa jednak blokowała, bo uznawała, że ważniejszy jest interes gmin. – Należy prowadzić dobry, rozsądny dialog – powtarzała od lat znaną narrację. Leniart otacza się samorządowcami – przeciwnikami oddawania gminnych terenów.
Ewa Leniart oczekiwała, że od władz miasta dostanie strategię zmiany granic Rzeszowa. Leniart jest zwolennikiem włączenia do Rzeszowa całej gminy Krasne, podczas debaty przypomniała, że można dzięki temu otrzymać 100 mln zł bonusu z budżetu państwa.
Stylu Ferenca nie będzie
Przed piątą turą pytań na temat stylu zarządzania miastem, Konrad Fijołek wytknął Marcinowi Warchołowi, że „znów zgubił się w Rzeszowie”. – Most Mazowieckiego nie jest na terenach przyłączonych – przypomniał mu.
Fijołek twierdzi, że dzisiaj zarządzanie miasta nie może się odbywać w stylu „szeryfowskim”, tylko zespołowym. To jasny sygnał, że nie zamierza być kontynuatorem stylu Tadeusza Ferenca. – Współcześnie nikt nie ma monopolu na wiedzę – stwierdził.
Fijołek podkreślił, że w jego 19-osobowej „drużynie” Rozwoju Rzeszowa w Radzie Miasta są doświadczeni samorządowcy, którzy „doskonale wiedzą, co robić na poszczególnych terenach i osiedlach”. – Nie muszą dzwonić, wypytywać i prosić o podpowiedzi – mówił.
To była kolejna aluzja do Marcina Warchoła, że nie ma zaplecza i jako prezydent może mieć bardzo trudne zadanie w realizowaniu swojej polityki, a Rozwój Rzeszowa wcale nie będzie mu ułatwiał życia, np. w uchwalaniu budżetu.
Konrad Fijołek zapowiedział też uruchomienie aplikacji „Rzeszowiak” z informacjami o mieście i umożliwieniem sygnalizowania, co im się w mieście nie podoba. Ma być jeszcze „system lojalnościowy” – premiowanie mieszkańców za zaangażowanie w życie miasta.
Fijołek przespał 18 lat
Po Fijołku mówił Marcin Warchoł. – Widzę, że pan radny przespał 18 lat. Może dlatego jemu prezydent nie powierzył misji kontynuowania swoich rządów, tylko właśnie mnie – od razu zwrócił się do Fijołka.
Warchoł pokazał na telefonie, że to w miejskim serwisie internetowym budowa mostu Mazowieckiego pomiędzy ulicami Załęską a Lubelską jest przykładem inwestowania w nowe tereny Rzeszowa. – Zachęcam do analizy mapy miasta – zaapelował do Konrada Fijołka.
Marcin Warchoł stwierdził, że należy przede wszystkim złożyć „hołd” rzeszowskim seniorom i zbudować dla nich domy dziennego pobytu. Wrócił do swojego pomysłu budowania zewnętrznych wind przy blokach, by mieszkańcy nie stali się „więźniami czwartego piętra”.
Warchoł zapowiedział także wspieranie jednostek OSP i osiedlowych klubów sportowych.
Rzeszów dla rzeszowian
Na końcu tego bloku mówiła Ewa Leniart. – Przede wszystkim miasto trzeba zwrócić mieszkańcom. Nie deweloperzy, nie prezydent, nie sami radni mają decydować, jak rozwija się miasto. To mieszkańcy wiedzą, co jest potrzebne – stwierdziła Leniart.
Mówiła o konieczności „upodmiotowienia mieszkańców Rzeszowa”, o tym, że w ostatnim czasie w mieście powstało dużo ruchów społecznych, jakby chciała zapomnieć, że wiele z tych inicjatyw ma ewidentnie polityczne podłoże i udziela jej nieformalnego wsparcia.
– Polityka „Włodarz wie lepiej” nie sprawdza się w Rzeszowie XXI wieku – mówiła Leniart, twierdząc, że istnieją „proste mechanizmy”, które mają sprawić, że „mieszkańcy będą decydować o kluczowych kwestiach”. – Trzeba wzmocnić pozycje rad osiedli – postulowała.
– Mieszkańcy wiedzą, co jest im potrzebne. Nie trzeba rzucać im dziwnych inwestycji, wymyślonych, które, niestety, nie mają pokrycia w środkach finansowych, ani też faktycznego sprawstwa – Leniart robiła aluzje do obietnic Marcina Warchoła.
– Rzeszów należy się rzeszowianom – zakończyła kandydatka wspierana przez PiS.
Nie uprawiać spychologii
Braun mówił, że Leniart jest „mało wiarygodna”, a Warchoł chce zostać prezydentem metodą „na wnuczka”. Dziwił się, skąd Warchoł weźmie pieniądze dla strażaków. – Z własnego portfela? Jak Spytek Ligęza – mecenas i dobroczyńca – ironizował.
Braun o swoim stylu ewentualnej prezydentury mówił, że będzie, owszem, pytał o zdanie mieszkańców, by „mieli poczucie wpływu na własny los”. – Ale prezydent jest nie od tego, żeby w każdej sprawie na innych spychać odpowiedzialność – Braun kontrował Leniart.
– Prezydent jest od tego, żeby dźwigać odpowiedzialność. Żadnej demokracji bezpośredniej tutaj nie przewiduję. Wojsko polskie musi wzmocnić swoją obecność w Rzeszowie i w regionie. Wojsko polskie na zamek – przypomniał swoje postulaty Grzegorz Braun.
Warchoł dotrzymuje obietnic?
Ostatni, szósty blok debaty, był polemiczny. Kandydaci mieli pół minuty na zadanie pytanie swojemu konkurentowi, ten minutę na odpowiedź i pół minuty dla pytającego na ewentualną ripostę. Konrad Fijołek pytanie zadał Marcinowi Warchołowi.
– W czasie 18 lat rządów prezydenta Ferenca udało się w Rzeszowie zainwestować 3,8 mld zł. Pańskie obietnice są już warte około 10. Jak pan przegra, dotrzyma pan słowa i zrealizuje te obietnice jako poseł? – pytał Fijołek.
– Zrealizowałem prawie wszystkie obietnice z kampanii poselskiej – przekazałem zamek, rozpocząłem budowę nowego sądu, przygotowałem przepisy pod budowę monoraila – wielkie marzenie Tadeusza Ferenca – mówił Warchoł.
– Spełniam marzenia prezydenta o monorailu, zamku, nowym sądzie, pozyskiwałem pieniądze na szpital miejski, straże pożarne. I będę to czynił. Lubię pomagać mieszkańcom. Będę się realizował niezależnie od tego, w jakiej roli mieszkańcy mnie postawią – mówił.
Leniart pyta o wycinanie drzew
Grzegorz Braun także pytanie miał do Marcina Warchoła. – Jaką propozycję, z pana szefem Zbigniewem Ziobro, złożyliście Tadeuszowi Ferencowi, co miało taki piorunujący skutek – abdykacja, namaszczenie. Ale Braun stwierdził, że Warchoł i tak mu nie odpowie.
Sprytnie rzucona insynuacja, rodem „Andrzej Lepper też tylko pytał”, została w powietrzu więc Braun wykorzystał swój czas, by drugie pytanie zadać Ewie Leniart. Od niej chciał się dowiedzieć, czy zrobi „przegląd kadr” w ratuszu, jak wygra wybory.
– Jeżeli osoby wzorowo wypełniają swoje obowiązki, mają wielką szasnę kontynuować zatrudnienie. Jeżeli nie ma właściwych decyzji i wcześniejsze, a budzące wątpliwości, co do zgodności z prawem, to będzie podstawa do wyciągania konsekwencji – mówiła Leniart.
Asekuracyjnie, by nie rzucać strachu na ratuszowych urzędników, dodała, że jest przekonana o tym, że w strukturach urzędu pracuje wielu „wspaniałych urzędników, którym należy dać odpowiednie instrumenty”.
– Urząd, jak na miarę XXI wieku, niestety, nie jest e-urzędem i to trzeba na pewno zmienić, a dzięki temu urzędnikom będzie pracować się lepiej i efekty ich pracy będą zdecydowanie lepsze – dodała Ewa Leniart. – Prawidłowa odpowiedź – komplementował Braun.
Leniart swoje pytanie zadała Konradowi Fijołkowi. Stwierdziła, że od 2015 r. w Rzeszowie wycięto ok. 3000 drzew i politykę Tadeusza Ferenca akceptował Rozwój Rzeszowa, którego szefem jest Fijołek. Leniart chciała się dowiedzieć, skąd teraz u niego „zielona przemiana”.
Fijołek odpowiedział, że rada nie ma kompetencji do wyrażania zgody na wycinanie drzew. – Zgody wydaje urząd marszałkowski – mówił. Fijołek stwierdził, że miasto wycięło znacznie mniej drzew – około 200. Przytaknął Leniart, że w mieście potrzeba więcej zieleni.
Warchoł do Fijołka
Fijołkowi pytanie zadał także Marcin Warchoł. – Jak pan chce reprezentować interesy wszystkich mieszkańców, gdy pan tak wulgarnie wyrażał się o wyborach prawicy, którzy stanowią ogromną część mieszkańców naszego miasta? – pytał Warchoł.
Chodzi o jeden z komentarzy, którzy Konrad Fijołek zamieścił na Facebooku po strajku kobiet w Rzeszowie. Fijołek napisał, że należy „je…ć kaczystan”.
– Nie wyrażałem się tak o żadnych ludziach. Wyrażałem się krytycznie o metodzie zarządzania państwem, którą właśnie pana środowisko polityczne w Polsce wdraża. I o tej metodzie, i o tym stanie, w jakim jesteśmy, wyrażałem się – odpowiadał Fijołek.
– Dialog ze mną jest możliwy. Jeżeli pan wygra, to za chwilę przyjedzie autobus pana partii na czele z Patrykiem Jakim i innymi kolegami, którzy zaraz będą chcieli się tu porozprowadzać. Tego boją się mieszkańcy i dlatego ma pan niskie notowania – dodał.
Warchoł ripostował: – Póki co, to kolegów partyjnych przywozi pan. Był Budka, Kosiniak-Kamysz, ostatnio Hołownia. Deklaruje się pan jako człowiek samorządu, a przywozi nam pan tutaj politykę z Warszawy pełnymi garściami. Za chwilę kolejne zastępy polityków.
I na tym zakończyła się debata w TVP Rzeszów. Kolejna publiczna ma się odbyć 2 maja na antenie Radia Zet. Wybory mają być 9 maja, ale Główny Inspektor Sanitarny, z powodu „niestabilnej sytuacji epidemicznej”, rekomenduje przełożyć je na czerwiec.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl