– Pozbyłem się złudzeń, że to wyjdzie – mówił nam w piątek po południu rozczarowany prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, który nie wiedząc nic o nocnej ustawce rzeszowskich kiboli, w piątek w ratuszu spotkał się z lokalnymi przedsiębiorcami na temat powołania miejskiej drużyny piłki nożnej.
W piątek Tadeusz Ferenc zaprosił do ratusza największych rzeszowskich przedsiębiorców, m.in. Martę Półtorak, szefową firmy Marma Polskie Folie; Andrzeja Rybkę z Doliny Lotniczej, Tadeusza Pietrasza, szefa ICN Polfa Rzeszów, by porozmawiać z nimi na temat sponsorowania miejskiej drużyny piłki nożnej, której powstanie Ferenc ogłosił na początku września.
Przedsiębiorcy, którzy przyszli na spotkanie z prezydentem Rzeszowa, to potencjalni sponsorzy nowej miejskiej drużyny. Ma być ona zbudowania na licencji albo Stali Rzeszów albo Resovii. Obie drużyny grają w trzeciej lidze.
Nowi do zarządzania
Ratusz chce, by obie ekipy rywalizowały między sobą o większe pieniądze z miasta (1 mln zł rocznie, dziś to ok. 150 tys. zł). Dostanie je ta drużyna, która na koniec obecnych rozgrywek będzie wyżej w tabeli na zakończenie rundy jesiennej, a na koniec sezonu będzie miała realne szanse na awans do drugiej ligi.
Plan ratusza zaakceptowała Stal Rzeszów, Resovia także, ale z dużymi oporami, twierdząc, że propozycja władz miasta bardziej faworyzuje klub z ul. Hetmańskiej.
Kolejnym krokiem ratusza do powołania miejskiej drużyny są rozmowy z przedsiębiorcami, czy zechcą się oni zaangażować w wygrzebanie rzeszowskiej piłki nożnej z trzecioligowej kopaniny.
– Chcemy stworzyć klub piłkarski, który doprowadziłby do tego, że najpierw będziemy grać w drugiej lidze, później w pierwszej i może jeszcze wyżej. Klub, który byłby zarządzany nie przez działaczy, którzy są w tej chwili w sekcjach piłki nożnej, ale kogoś nowego – mówił podczas spotkania Tadeusz Ferenc.
Prezydentowi Rzeszowa zależało na tym, aby potencjalni sponsorzy wypowiedzieli się na temat pomysłu stworzenia miejskiej drużyny oraz zaproponowali, kto nowym miejski klubem miałby zarządzać.
– Naszą intencją jest to, aby przywrócić poziom piłki nożnej taki, jaki był w latach 60. czy 70. – podkreślał Ferenc.
Nieefektywność prezesów
Sponsorzy, których do ratusza przyszło około 20, opowiadali się za ideą Tadeusza Ferenca. Uważają, że taka drużyna jest w stanie osiągać w przyszłości takie sukcesy, jak zawodnicy Asseco Resovii w siatkówce.
– Bardzo trafna propozycja i możliwa do osiągnięcia – stwierdził Zygmunt Sikora z Elektromontażu Rzeszów. – Ponadto, poprzez sport: siatkówkę i również piłkę nożną, Rzeszów może się jeszcze bardziej promować – dodawał.
Propozycję Ferenca popiera również Przemysław Ochała, dyrektor delikatesów Alma Market, podkreślając, że fatalny poziom piłki nożnej w Rzeszowie to efekt nieudolnego zarządzania klubami.
– Nieefektywność prezesów, bark czasu, zrzucanie swoich obowiązków na inne osoby, marazm zniechęcenie i obarczanie winą miasta za brak powodzenia – Ochała wymieniał przyczyny, które pogrążają rzeszowską piłkę nożną.
– Trzeba najpierw zmiany zacząć od góry. Muszą być nowi ludzie, nowy zarząd, musi powstać coś nowego – dodawał.
Takie radykalne stanowisko wcale nie dziwi, ponieważ obecnie na mecze, czy to Stali, czy Resovi przychodzi garstka kibiców.
– Wybrałem się kiedyś na mecz Stali, który miał się odbywać o 16:00. O godz. 15:45 na trybunie siedzi czterech kibiców – wspominał Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa.
O poziomie piłki nożnej mówiła także Marta Półtorak, której firma przez 11 lat wspierała rzeszowski żużel. Półtorak ze sponsorowania „czarnego sportu” wycofała się dwa lata temu.
– Kiedyś, gdy oprowadzałam jednego z moich gości, gdy jeszcze sponsorowałam żużel, po Stadionie Miejskim odbywał się mecz piłki nożnej. Myślałam, że to trening, dopiero później zorientowałam się, że to jednak jest mecz, bo żużlowcy podczas swoich treningów zwykle mieli więcej kibiców, niż ci piłkarze podczas swoich rozgrywek – opowiadała Półtorak.
Nie powtarzać błędu Krakowa
Piłkarscy działacze najczęściej fatalną frekwencję na trybunach tłumaczyli kibolami, którzy skutecznie odstraszają normalnych kibiców. Nie chcą oni przychodzić na stadion z dziećmi, by wysłuchiwać najczęściej wulgarnych przyśpiewek.
– Trybuny są pełne jak jest wynik – uważa jednak Sienko. – Jak nie ma wyniku i drużyna gra w czwartej klasie rozgrywkowej to trudno, żeby osoby przychodziły na taki poziom, jaki jest – dodawał.
Wydaje się, że stworzenie jednej miejskiej drużyny, która miałaby prezesa, znającego się na zarządzaniu i ma serce do sportu, to jedyna szansa na to, aby rzeszowska piła nożna osiągnęła odpowiedni poziom.
– Jeśli nie będzie dobrej organizacji, to szkoda wydać chociaż złotówkę, bo te pieniądze najzwyczajniej w świecie się zmarnują – uważa Marta Półtorak.
Bartosz Skwarczek z G2A mówił przytomnie: – Jeżeli będą dwa kluby to nie będzie wyniku, bo nie da się wspierać dwóch klubów na różnym poziomie. W Krakowie mamy dwa kluby: Cracovię i Wisłę Kraków. I co? Żaden nie jest światową gwiazdą.
Tego samego zdania jest również Marta Półtorak. Jej zdaniem Rzeszów jest za małym miastem na to, aby mieć dwa mocne kluby piłkarskie. Szefowa Marmy Polskie Folie mówiła już tym kilkanaście lat temu.
– Za te słowa przebito mi opony w samochodzie, ale jestem dość odważną osobą i zdania nie zmienię – podkreślała Półtorak.
Podczas spotkania padła propozycja, by przedsiębiorcy na początek wyłożyli po ok. 20 tys. zł na działalność miejskiej drużyny. – Jeżeli któryś z zespołów awansuje, to dostanie większe pieniądze. Nie awansuje – nie dostanie nic. Pieniądze za wynik sportowy – powiedział Piotr Kawalec, działający w branży deweloperskiej.
Warunek jest też taki – obecni działacze piłkarscy mają być odcięci od zarządzania pieniędzmi sponsorów.
Ferenc: to nie ma sensu
Stworzenie jednej drużyny miałoby rozwiązać jeszcze jeden inny problem – chuligaństwo kiboli, z którym mieliśmy do czynienia chociażby w czwartkową noc na os. Baranówka, gdzie około 40 pseudokibiców Stali i Resovii na ul. Ofiar Katynia urządziło sobie ustawkę.
Po tym zdarzeniu Tadeusz Ferenc jednak zwątpił, aby miejska drużyna, której osią mieliby być najlepsi zawodnicy Stali i Resovii, kiedykolwiek dojdzie do skutku.
– Pozbyłem się złudzeń, że to wyjdzie – mówił nam w piątek po południu Ferenc, który przed spotkaniem z przedsiębiorcami nie wiedział o nocnej ustawce kiboli.
– Kiedyś kliku zawodników Resovii przeszło do Stali i to wzmocniło znacznie drużynę. Teraz wzajemny antagonizm dwóch klubów jest tak zdecydowany, że nie ma szans na to, aby jedna drużyna powstała – dodawał rozczarowany.
Prezydent również podkreślał, że stanowczo potępia chuligaństwo kiboli i prosi, aby w takich sytuacjach natychmiast informować policję.
– Wybiję im to z głowy. Niech ci młodzi ludzie wyżywają się na zawodach sportowych, a nie na sobie. Krzywdzą tym siebie, ale również swoich bliskich – mówił nam Tadeusz Ferenc.
JOANNA GOŚCIŃSKA
redakcja@rzeszow-news.pl