Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Rada Miasta apeluje do prezydenta Rzeszowa, by zorganizował spotkanie z przedstawicielami sieci komórkowych i wskazał im obiekty, na których mogą stawiać maszty. Wolne od masztów miałyby być bloki. 

Apel do prezydenta Konrada Fijołka na wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa poparło 19 radnych ze wszystkich klubów: Rozwoju Rzeszowa, Koalicji Obywatelskiej i PiS. Prezydent argumentacji nie usłyszał, bo we wtorek nie było go na sesji, aktualnie przebywa w Australii na targach lotniczych w Melbourne. A problem jest poważny.

Nadajnik – cel publiczny 

W ostatnim czasie zmagają się z nim mieszkańcy ulicy Starzyńskiego na osiedlu Baranówka IV. Od kilku tygodni próbują zablokować postawienie kilkumetrowego masztu na bloku nr 20. Protestują mieszkańcy tego bloku i sąsiedniego – nr 22. Protest poparło już 60 osób. Maszt chce zamontować spółka P4, operator znanej sieci komórkowej Play. 

„Nie” dla masztu powiedziała Rzeszowska Spółdzielnia Mieszkaniowa, ale dla P4 to nie jest problem. Spółka zwróciła się do prezydenta miasta o wydanie zgody „na realizację inwestycji celu publicznego”. Prezydent nie może nie wydać zgody. Mieszkańcy Baranówki szukają pomocy gdzie się da. Namówili radnych, by problemu nie zamiatać pod dywan.

A radni mieszkańców poparli. W uchwale-apelu, który na władzach Rzeszowa niczego nie wymusza, czytamy, że ze stawiania stacji bazowych powinny być wyłączone budynki wielorodzinne, przede wszystkim bloki. Ich zarządcy nie mają nic do powiedzenia, gdy operatorzy swoje maszty montują, tłumacząc to „celem publicznym”. 

– Ta furtka jest nadużywana – uważa Bogusław Sak, radny Rozwoju Rzeszowa, współinicjator apelu.

Operatorzy na dywanik 

Jego pomysłodawcy twierdzą, że stawianie masztów na dachach bloków blokuje potem montaż paneli fotowoltaicznych, czy kolektorów słonecznych. Dachy są niszczone, przeciekają, przeglądy są rzadkie, bo za każdym razem nadajniki trzeba wyłączać, konstrukcje demontować za zgodą właścicieli masztów, a ci do tego się nie palą. 

Mieszkańcy twierdzą, że maszty oszpecają bloki, wiele osób na ich widok reaguje alergicznie, bojąc się promieniowania. Bloki usiane nadajnikami nierzadko obniżają wartość mieszkań. Problemu na gruncie lokalnym nie da się jednak rozwiązać. Operatorzy sieci komórkowych powołują się bowiem na ustawowe zapisy.

– Protesty co rusz wybuchają – przyznaje Tomasz Kamiński, radny Rozwoju Rzeszowa.

Przyjęty we wtorek apel ma być próbą złagodzenia protestów. Radni chcą, by prezydent Konrad Fijołek zorganizował spotkanie z przedstawicielami firm telekomunikacyjnych: Polkomtel, T-Mobile, Orange i P4. – By miasto wiedziało, gdzie operatorzy mają największe problemy z zasięgiem w Rzeszowie – mówi Bogusław Sak. 

Mapa wolnych budynków 

Współautorzy apelu uważają, że nadajniki powinny być stawiane na budynkach użyteczności publicznej, ale powinny być z tego też wyłączone budynki szkół i przedszkoli. – Maszty można byłoby stawiać na hotelach, kościołach, domach kultury, czy na słupach – proponuje radny Sak. – Taką mapę wolnych budynków miasto mogłoby stworzyć – dodaje.

Jego zdaniem, operatorzy sieci komórkowych też na tym skorzystają – unikną protestów mieszkańców, przeciągania inwestycji, prowadzenia sporów w Samorządowym Kolegium Odwoławczych i sądzie administracyjnym, a docelowo – cywilnym, gdy mieszkańcy zaczną się procesować o wypłatę niemałych odszkodowań. 

– Chcielibyśmy ten problem omówić przy jednym stole – z udziałem władz miasta, firm telekomunikacyjnych, zarządców nieruchomości, wspólnot mieszkaniowych. Chcielibyśmy, żeby pojęcie prawa własności było uszanowane. Liczymy, że do takiego spotkania dojdzie najpóźniej w kwietniu i znajdziemy kompromis – mówi Bogusław Sak. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama