Na Podkarpacie trafiły właśnie kolejne respiratory. Bardziej niż sprzętu brakuje jednak medyków. – Do pomocy zakaźnikom wysyłani są lekarze innych specjalizacji – mówi wojewoda podkarpacka Ewa Leniart.
Po 16 respiratorów i monitorów, a także pompy infuzyjne i instalacje tlenowe otrzymały w piątek szpitale w Brzozowie, Jaśle, Dębicy, Łańcucie, Sanoku, Lesku i Mielcu. W przyszłym tygodniu sprzęt ma trafić do kolejnych podkarpackich ośrodków.
Do których? Najpewniej ponownie do Łańcuta i Sanoka, i – dodatkowo – do Rzeszowa. W tych miejscach sytuacja epidemiczna jest dramatyczna. W Sanoku od dwóch tygodni obłożenie szpitala jest niemal 100-procentowe.
– Opracowaliśmy rozwiązanie, które ma zapewnić drożność tamtego ośrodka i wdrażamy je. Trudna sytuacja panuje także w Rzeszowie, lada moment zapadną kolejne decyzje o zwiększeniu liczby łóżek w stolicy Podkarpacia – zapowiedziała w piątek wojewoda Ewa Leniart.
Także w przyszłym tygodniu otworzony zostanie trzeci moduł w szpitalu tymczasowym przy MSWiA w Rzeszowie. To kolejne 28 łóżek. Aktualnie w placówce jest ich 66, w tym 10 z dostępem do respiratora.
– Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych stworzyła szybką ścieżkę udostępniania instalacji do terapii tlenowej. Na bieżąco uzupełniamy zapasy dla szpitali w regionie – zapewniał z kolei Jakub Dzik, zastępca dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie.
Jest sprzęt, brakuje medyków
Z 215 respiratorów, które znajdują się obecnie na Podkarpaciu, 185 jest zajętych. 1710 pacjentów z COVID-19 przebywa aktualnie w szpitalach. To aż o 500 więcej niż w szczycie drugiej fali pandemii na przełomie października i listopada 2020 roku.
– Utrzymujemy pewien poziom rezerwy, jeśli chodzi o miejsca w szpitalach, ale to już piąty tydzień zmagania się z tak dużą liczbą osób wymagających hospitalizacji. Łóżka i sprzęt nie są jednak najważniejsze, zaczyna nam brakować medyków. Ci, którzy leczą, są już bardzo zmęczeni. Skąd brać kolejnych? – zastanawia się Ewa Leniart.
Na Podkarpaciu jest 7 szpitali zakaźnych, a w nich 37 lekarzy tzw. zakaźników. To zdecydowanie za mało. Dlatego do pomocy im wysłano m.in. internistów i pulmonologów.
– Gdyby nie to, nasze zasoby już dawno by się wyczerpały. Lekarzy w ostatnim roku nie przybyło na Podkarpaciu wielu, proces ich edukacji trwa przecież bardzo długo. Leczą nas ci sami ludzie, co rok temu, wspierani przez kolegów innych specjalizacji – przypominała wojewoda.
Ewa Leniart prosi więc medyków, którzy czują się na siłach, by zgłaszali się do pracy na oddziałach zakaźnych, a mieszkańców Podkarpacia, by przestrzegali obostrzeń.
– To zrozumiałe, że mamy dość ograniczeń, ale miejmy na uwadze wytrzymałość lekarzy, pielęgniarek i ratowników. Dbajmy też o zdrowie i życie własne i cudze. To drobne poświęcenie może uratować życie, bo nawet jeśli my łagodnie przechodzimy COVID-19, inni mogą nie mieć tyle szczęścia – podkreślała Ewa Leniart.
Kolejne szpitale tymczasowe?
Formułę szpitala tymczasowego przyjął też szpital w Rymanowie. Znajduje się w nim 150 łóżek covidowych, z czego 100 zajmują już pacjenci, głównie z powiatu sanockiego.
– Można rozważać uruchamianie kolejnych szpitali tymczasowych, bo jesteśmy w stanie zapewnić sprzęt. Pamiętajmy jednak, że brakuje kadr, w tych szpitalach nie miałby kto leczyć. Potencjał regionu wyczerpał się w tym względzie – alarmuje Ewa Leniart, sugerując, że kadra dedykowana COVID-19 może zwiększyć się jedynie kosztem podstawowej opieki zdrowotnej.
Sanepid: szczyt zachorowań dopiero przed nami
– Jest wiele osób, które twierdzą, że pandemii nie ma, chodzą bez maseczek. Zapraszamy ich na odziały zakaźne, gdzie ludzie walczą o życie – mówiła poirytowana Leniart i alarmowała, że podkarpackie szpitale długo jeszcze pozostaną obciążone.
– Nasza sytuacja jest trudna, jeszcze nie osiągnęliśmy szczytu zachorowań – potwierdził Adam Sidor, szef podkarpackiego sanepidu. – Powinniśmy dążyć do ustabilizowania sytuacji, wzrost musi się zatrzymać – przekonywał.
Sidor przypomniał też o konieczności szczepień. Na pytania o bezpieczeństwo AstraZeneci odpowiadał: – Nie możemy przyporządkować w tej chwili, które szczepionki powodują więcej niepożądanych odczynów poszczepiennych, bo wchodziły do obiegu nieproporcjonalnie.
– W tej chwili mamy 207 niepożądanych odczynów, w tym 5 ciężkich i 24 poważne. Osoby, które po szczepieniach trafiły do szpitala, po dwóch dniach je opuściły – uspokajał szef sanepidu. – To normalne, że szczepionki bywają wstrzymywane do wyjaśnień, a później przywracane. Znam to z praktyki – dodawał Sidor.
marcin.czarnik@rzeszow-news.pl