– Widać, że kotek jest udomowiony – twierdzą wolontariusze. Ich zdaniem zwierzę porzucono na działkach, w sąsiedztwie których biegną rury ciepłownicze. W nich kotek szukał schronienia i ciepła.
Jest sobota, zapadł zmrok. Na poboczu ulicy Ciepłowniczej zatrzymuje się samochód. Jego kierowca uchyla drzwi, szybkim ruchem wypycha 7-miesięcznego kotka i natychmiast odjeżdża.
Zdezorientowane zwierzę błądzi po działkach. Wzywa pomocy, ale na rozpaczliwe miauczenie nikt nie odpowiada. W końcu natyka się na rury ciepłownicze, wdrapuje się na nie i znajduje wyłom. Chroni się tam przed chłodem. W Rzeszowie temperatura spada w sobotni wieczór do 5 stopni Celsjusza.
Wszystko wskazuje na to, że taki właśnie początek ma historia kotka, który na 10 dni utknął w instalacji ciepłowniczej na osiedlu Załęże w Rzeszowie. Dramatyczną akcję ratunkową relacjonowaliśmy – TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.
We wtorek zwierzę zostało oswobodzone, o czym informowaliśmy – TUTAJ. Teraz przebywa w lecznicy Alfavet.
Kotek przetrwał, bo żywił się szczątkami
Pierwsze badania pokazały, że uratowany kocurek jest w dobrej kondycji. Delikatnie poza normą ma jedynie parametry wątrobowe i nerkowe.
Przetrwał w pułapce, ponieważ żywił się szczątkami zwierzęcia, które utknęło tam przed nim i zdechło. Zlizywał też wodę, która skraplała się na rurach.
– Kotek dostaje kroplówki. Jest pod obserwacją – przekazuje Wioletta Szajnar, prezes zarządu Fundacji Felineus.
Lekarze zatrzymają go przynajmniej na 3-4 dni, tak by wydalił to, co zjadł, gdy przebywał w rurociągu.
– Obawiamy się zatoru w jelitach – tłumaczy Szajnar. – A jednocześnie jesteśmy pełni nadziei, bo to młody i silny kot. Zaczął się już bawić, jest ruchliwy, wesoły – dodaje.
„Wrzeszczy”, gdy zostaje sam
Wolontariusze z Fundacji Felineus podejrzewają, że kota porzucono. Mają na to dowody: kot jest zadbany, nie boi się ludzi, a wręcz do nich garnie: łasi się, tuli, lubi być głaskany.
– Na pewno nie jest to zguba. Przekopaliśmy internet, sprawdziliśmy miasto, i nigdzie żadnych ogłoszeń o zaginięciu podobnego kota – mówi Szajnar.
Dodatkowo kotek „wrzeszczy”, gdy zostaje sam. – Nie możemy go zostawić ani na chwilę. Wygląda to tak, jakby się bał ponownego porzucenia. To na pewno jest zwierzę, które blisko żyło z człowiekiem – twierdzi Szajnar.
Na kocurka czeka już nowy dom. Jego adopcją jest zainteresowana mieszkanka Rzeszowa, która od początku uczestniczyła w akcji ratowniczej.
– Kobieta ma już zwierzęta. Czekamy na jej ostateczną decyzję – przyznaje Szajnar.
– Chętnych do adopcji jest mnóstwo. Trzeba jednak pamiętać, że kot potrzebuje domu, w którym będzie mieć człowieka na wyciągnięcie ręki. Przynajmniej na jakiś czas – zaznacza prezeska fundacji Felineus.
Kotek ma już imię – „Rurek”.
(taz)
redakcja@rzeszow-news.pl