– Jak to jest, że biletomat jest zepsuty, nie ma jak kupić biletu, a pasażer i tak dostaje mandat? – pytał w piątek w ratuszu Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, kontrolerów w miejskich autobusach.
Awaria biletomatów w autobusach i na przystankach autobusowych jest tematem, który regularnie pojawia się w rzeszowskim mediach. Pasażerowie są wściekli, że dostają mandaty, gdy chcą kupić bilet, a nie mają gdzie, bo biletomaty nie działają. Bilet można co prawda kupić u kierowcy, ale tylko za odliczoną gotówkę i droższy.
Problem awaryjnych biletomatów i karanych pasażerów wraca jak bumerang. W ostatnich dnia znów się nasilił. Tym razem postanowił na to zareagować sam Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, do którego docierają skargi nawet od księży. W piątek Ferenc wezwał do ratusza kontrolerów w miejskich autobusach, obsługiwanych przez MPK.
Każdy będzie winił Ferenca
Na „dywaniku” u prezydenta rano pojawiło się 16 pracowników. – Jak to jest, że biletomat jest zepsuty, nie ma jak kupić biletu, a pasażer i tak dostaje mandat? Wytłumaczcie mi to? Kto wypisuje w takich okolicznościach mandat? – pytał kontrolerów Tadeusz Ferenc.
Jeden z kontrolerów zabrał głos w imieniu wszystkich. – Nigdy się nie zdarzyło, by osoba, która wsiadła do autobusu i chciała kupić bilet od razu w biletomacie, a ten nie działał, dostała mandat. Tak się dzieje tylko wtedy, gdy po rozmowie z pasażerem wychodzi na jaw, że bez biletu jedzie on kilka przystanków – tłumaczył kontroler.
– Trudno nie wypisać wówczas mandatu, bo taki pasażer miał czas na kupienie biletu, jeśli przejechał już cztery, czy pięć przystanków. Mógł wysiąść i kupić bilet np. w biletomacie stacjonarnym. A jeśli biletomat działa i pasażer nie ma kupionego biletu i chce to zrobić w trakcie kontroli, to już jest za późno – przekonywał prezydenta kontroler.
Takie tłumaczenia do Tadeusza Ferenca nie bardzo jednak trafiły. Prezydent zarządził konfrontację w jego obecności ukaranych pasażerów z kontrolerami. Ferenc przypomniał im też, że w swojej pracy mają się kulturalnie zachowywać.
– Mam wątpliwości, czy moi pracownicy zachowują się wobec pasażerów grzecznie, uczciwie i czy ich szanują. Pamiętajcie, wy występujecie w moim imieniu. Nikt nie będzie pamiętał, że mandat wystawił Zieliński, Kwiatkowski. Każdy będzie winił Ferenca – mówił do kontrolerów prezydent Rzeszowa.
ZTM: miej gotówkę przy sobie
Tylko w tym roku kontrolerzy, działający na zlecenie Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie, wystawili 9206 mandatów. Reklamację złożyło 530 pasażerów. Około połowę odwołań rozpoznano na korzyść skarżących. Kary są umarzane osobom powyżej 70. roku życia (mają darmową komunikację), gdy w trakcie kontroli nie miały dowodu osobistego.
Anna Kowalska, dyrektor ZTM, zapewnia, że idą na rękę także tym, którzy ewidentnie nie mają pieniędzy na zapłacenie mandatu. Kara za brak biletu to 252 zł. Jest ona zmniejszana do 176 zł, gdy mandat ureguluje się w ciągu 7 dni od jego wystawienia. Kowalska przekonuje, że kontrolerzy dla świętego spokoju czasami odpuszczają.
– Kontrolerom tłumaczymy, by dali spokój, gdy pasażer wszczyna rozróbę. Szkoda nerwów naszych pracowników – mówi dyrektor Kowalska, co ma dowodzić, że życie kontrolerów nie jest usłane różami. ZTM twierdzi, że pasażerowie też nie są święci. Oszukują, gdy nie mają pieniędzy na Rzeszowskiej Karcie Miejskiej, a potem się tłumaczą, że biletomat nie działał.
– Była też i taka osoba, która płaciła za przejazd elektroniczną portmonetką. Zapłaciła za dwa przystanki, a przejechała pół miasta – wspomina Anna Kowalska. Kierownictwo ZTM powtarza stały argument – chcesz jechać autobusem, miej przy sobie gotówkę. – W sklepie na zakupach zawsze ma się pieniądze przy sobie, prawda? – mówi dyrektor Kowalska.
Otóż nie zawsze, bo coraz częściej za zakupy płaci się przy użyciu karty płatniczej.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl