Morawiecki w Rzeszowie straszył Trzaskowskim: turboliberał z Warszawy [FOTO]

PiS mobilizuje swój elektorat na niedzielne wybory prezydenckie. W czwartek w Rzeszowie premier Mateusz Morawiecki straszył Rafałem Trzaskowskim. 

 

MARCIN CZARNIK, MARCIN KOBIAŁKA

PiS realnie się obawia, że Andrzej Duda kolejnych pięciu lat w Pałacu Prezydenckim nie spędzi, a nowym prezydentem będzie Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej, który w środę był w Rzeszowie. Jego notowania cały czas rosną. 

Na wizytę Trzaskowskiego PiS szybko zareagował. W czwartek do Rzeszowa przyjechał premier Mateusz Morawiecki. Podkarpacia nie wybrał przypadkowo – to bastion PiS. Sam Rzeszów jednak rzadko jest odwiedzany przez czołowych polityków PiS. 

Tym razem nie było już czasu na przygotowanie dużej konwencji. W ekspresowym tempie wizytę Morawieckiego zorganizowano w ogrodach bernardyńskich, wcześniej premier brał udział w posiedzeniu Wojewódzkiego Sztabu Zarządzania Kryzysowego. 

Z Morawieckim nie było w Rzeszowie czołowych polityków PiS, nie licząc odstawionego na polityczny boczny tor Marka Kuchcińskiego, byłego marszałka Sejmu i lidera podkarpackiego PiS. W ogrodach pojawili się samorządowcy i parlamentarzyści PiS. 

– Na Podkarpaciu 70-80 procent poparcia dla Andrzeja Dudy. Podkarpacie zdecyduje, że pierwsza tura będzie w całej Polsce zwycięska. Nie ma żadnej obawy przed Trzaskowskim. Niektórzy politycy PO potrafią mącić w głowach – mówił nam Kuchciński. 

 „Andrzej Duda, Andrzej Duda!”

Jeśli Morawiecki liczył, że przyjdą tłumy, to się przeliczył. Policja podaje, że było 500 osób, ale to liczba zdecydowanie zawyżona. W czwartek, gdy w Rzeszowie był Rafał Trzaskowski, policja twierdziła, że było ok. 300 osób, to co najmniej trzykrotnie zaniżona liczba.

Spotkanie z Mateuszem Morawieckim w ogrodach zaczęło się po godz. 18:00. Do Rzeszowa wcześniej busami zwieziono ubranych w galowe stroje strażaków-ochotników, spotkanie z Morawieckim przypominało trochę festyn, przygrywała kapela ludowa z Boguchwały. 

Ale PiS wie, do kogo kieruje swój przekaz. W żadnym innym regionie, PiS nie może liczyć na taki posłuch, jak właśnie na Podkarpaciu. Pięć lat temu Andrzej Duda zdobył tutaj aż 71 proc. wszystkich głosów, to był najlepszy wynik w Polsce. 

Tradycyjnie w rolę konferansjera spotkania z Mateuszem Morawieckim wcielił się Marcin Fijołek, rzeszowski radny PiS. – Genialnie, że jesteście – mówił do uczestników. Fijołek zagrzewał: „Andrzej Duda, Andrzej Duda!”. Entuzjazmu większego jednak nie było. 

– Jesteśmy tutaj dzisiaj, żeby pokazać wielkie wsparcie, wsparcie dla prezydenta Andrzeja Dudy, który już za kilkanaście godzin stanie w bardzo ważnych wyborach – podkreślał Fijołek. Mówił o „pozytywnej energii”, która z centrum Podkarpacia ma pójść w Polskę.

„Różne grupy interesów” 

Gdy Morawiecki wszedł na podest, zwolennicy obecnego prezydenta skandowali: „Mateusz, „Mateusz!”. Morawiecki ich przywoływał do porządku: – Andrzej Duda, nie Mateusz – instruował. Bo to Duda jest teraz najważniejszy. Morawiecki już na starcie uruchomił lęki. 

– Bez zwycięstwa z 2015 roku nie byłoby nas tutaj. Ale mam groźniejszy przekaz – bez zwycięstwa w 2020 nie będzie nas tutaj. Zwycięstwo Andrzeja Dudy jest kluczowe dla dalszego reformowania Polski, dla poprawy stanu życia zwykłych ludzi – mówił Morawiecki. 

Z tłumu słychać było niemrawe okrzyki „Zwyciężymy!”, ludzie ożywiali się, gdy wykrzykiwali nazwisko Dudy. Premier mówił, że to, co PiS zrobił ramię w ramię z Andrzejem Dudą przez ostatnie pięć lat to dopiero „początek drogi”. 

– Cały czas stoimy razem z panem prezydentem po stronie zwykłych ludzi. Walczymy z różnymi grupami interesów, z tymi, którzy się sprzysięgli, żeby Polska biegła pod górkę z kamieniem u nogi. Walczy z nimi też prezydent – podkreślał Mateusz Morawiecki. 

Morawiecki szybko się uczy insynuacyjnego języka prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. W ogrodach bernardyńskich premier mówił, że kierowany przez niego rząd nie osiągnąłby tylu „sukcesów”, gdyby Duda z nim nie współpracował. 

I w Białym Domu, i w domu strażaka

Mateusz Morawiecki wracał do czasów sprzed jesieni 2015 roku, od kiedy PiS rządzi. W Rzeszowie mówił, że bezrobocie w Polsce wtedy było jednym z najwyższych w Unii Europejskiej, piszczała bieda, kraj trawiło ubóstwo. Ale przyszedł PiS i wszystko naprawił.

– Musimy kontynuować to dzieło. Zrobimy to tylko, jeśli będziemy mogli naprawiać Polskę razem z Andrzejem Dudą. Niech żyje pan prezydent! – kontynuował Morawiecki. Nawiązywał do środowej wizyty Dudy w Waszyngtonie u prezydenta USA, Donalda Trumpa. 

– Potrzebujemy prezydenta, który potrafi się odnaleźć i w Białym Domu, i w domu strażaka. Nie potrzebujemy turboliberałów z Warszawy, czy innych stron świata. Potrzebujemy kogoś, kto rozumie zwykłego człowieka – uderzał w tony społeczne Morawiecki. 

Tym, który rozumie „zwykłego człowieka”, jest oczywiście Andrzej Duda, do worka „turboliberałów z Warszawy” wrzucono Rafała Trzaskowskiego. Z tłumu starszy mężczyzna krzyczy, gdy słyszy nazwisko kandydata KO: „To ch…j”. Nikt na to nie reaguje. 

Morawiecki nazywa Trzaskowskiego „prawdziwym zagrożeniem”. – Nie dajcie się zwieść uśmiechom. Ciemnych chmur kryzysu nie przegoni się samymi uśmiechami. Trzeba być kompetentnym, tak jak Andrzej Duda. Trzeba rozumieć Polaków, jeździć po Polsce – mówi. 

Przed Dudą wszystko było „na krechę”

Premier karmi do znudzenia ludzi o 500+, czy „13” emeryturze, że tyle, ile PiS zrobił w polityce społecznej nie zrobił nikt wcześniej. – Dziękujemy – wykrzykuje kobieta w średnim wieku. Morawiecki mówi, że tylko w tym roku do Rzeszowa na 500+ trafi 200 mln zł. 

Przypominał, że przed 2015 r. Polaków na nic nie było stać. – Musieli kupować na zeszyt, „na krechę”. Tego dzisiaj jest dużo, dużo mniej, ale tak nie musiałoby być. To tylko dzięki współpracy z Andrzejem Dudą, wielkie projekty społeczne się udały – podkreśla raz po raz. 

I oczywiście, tylko dzięki Andrzejowi Dudzie mogą być kontynuowane, bo jak prezydentem będzie Rafał Trzaskowski, to wszystko zabierze – Morawiecki powtarza tę PiS-owską narrację, jak mantrę. 

Mateusz Morawiecki mówił też o kryzysie gospodarczym, wywołanym przez pandemię. – Przeznaczyliśmy z prezydentem ponad 100 mld zł na ratowanie miejsc pracy – premier znów podkreśla udział Dudy. Na Podkarpacie trafiło 4,5 mld zł na ratowanie firm. 

– A oni kłamią, manipulują – używa po raz kolejny insynuacyjnego języka Morawiecki. „Oni”, czyli opozycja i Rafał Trzaskowski. Morawiecki skarży się: – Nie mamy tylu sił medialnych, co oni. My mamy ludzi, to nasza siła – zaznaczał Morawiecki. 

Po ich stronie ogromne wojska

Nie wspominał, że z rządowym mediów na czele z TVP przez 24 godziny sączy się propaganda. Morawiecki uważa, że to wciąż za mało. W Rzeszowie mobilizował wyborców.  

– Aby zwyciężyć, potrzebujemy wielkiej mobilizacji. Oni będą przy urnach, bo są pod wpływem propagandy, nie widzą, że dzisiaj żyje się w Polsce lepiej! – ciągnął swoje opowieści Morawiecki na temat wyborców opozycji.

– Uważajmy! Po ich stronie są ogromne wojska, bitne generały, policje tajne i widne i dwupłciowe! – przestrzegał, nawiązując do utworu Norwida.

Premier znów wracał do rządów PO-PSL, mówił, że wtedy Polska była ziemią obiecaną, ale dla mafii VAT-owskich, przestępców podatkowych i grup interesów. – Na pewno nie była to Polska dla zwykłych Polaków! To my przywróciliśmy Polskę jako własność narodowi!

– 5 miesięcy zajęło Platformie przyjęcie pakietu kryzysowego po kryzysie w 2008 r. Eksperci mówią wprost, że gdybyśmy dzisiaj postąpili jak wtedy Platforma, to po gospodarce nie byłoby czego zbierać! – mówił dumnie Morawiecki.

Przypominał, że za rządów PO-PSL bezrobocie urosło do 2 mln. – Jednym z ministrów był wtedy Trzaskowski! Oni nie chcieli ratować miejsca pracy, a teraz mają czelność mówić nam, że nie radzimy sobie z bezrobociem – irytował się Morawiecki.

Ponieść Dudę tam, gdzie jego marzenia

Zdaniem Mateusza Morawieckiego Polska znalazła się w punkcie zwrotnym swojej historii. – Ci wszyscy przebierańcy, turboliberałowie, jeśli wrócą do władzy, przywrócą tamten świat. Wszystko cofną, zmniejszą, zredukują – straszył premier.

– Ale po naszej stronie jest siła narodu! – przekonywał. – Tylko naród musi się obudzić z miłej drzemki. Musi ponieść Andrzeja Dudę już w pierwszej turze tam, gdzie są jego marzenia. A marzenia Andrzeja Dudy są tam, gdzie silna, dostatnia Polska, w sojuszu z USA.

Premier przypomniał, że od rządu Prawa i Sprawiedliwości Podkarpacie otrzymało siedmiokrotnie większe wsparcie finansowe na infrastrukturę, niż od rządu Donalda Tuska. – Zrealizowaliśmy na Podkarpaciu 500 inwestycji drogowych – udowadniał.

– Wszystko to dzięki prezydentowi Andrzejowi Dudzie – znów podkreślał Morawiecki. – Bez prezydenta Andrzeja Dudy nie byłoby wielkiej polityki infrastrukturalnej, nie byłoby S19, nie byłoby tarcz finansowych i ocalenia 5 mln miejsc pracy!

Mateusz Morawiecki stwierdził, że Polska jest na dobrej do wyjścia z kryzysu pandemicznego. – Tylko dzięki współpracy prezydenta Andrzeja Dudy z rządem możliwa jest silna Polska – dodał premier, chwaląc się, że w czwartek spotkał się z inwestorami z Ameryki.

– Oto pierwsze skutki wizyty prezydenta w USA! – obwieścił Morawiecki i na koniec kilkudziesięciominutowej wizyty w ogrodach bernardyńskich ustawiał się jeszcze do selfie. 

redakcja@rzeszow-news.pl 

Reklama