Widok koparki przy Żwirowni przeraził okolicznych mieszkańców. Nie chcą, aby ich tereny zielone były zabudowane, więc przygotowali petycję sprzeciwu. Mieszkańców wspierają rzeszowscy politycy PiS.
Czerwiec dla mieszkańców ul. Grabskiego w Rzeszowie rozpoczął się od widoku koparki, która wjeżdża na tereny na końcu tej ulicy, oddalone od lustra wody nie więcej niż 10 m. Jej widok nie był przypadkowy, ponieważ w tym miejscu mają powstać kolejne bloki czteropiętrowe i jeden siedmiopiętrowy.
Mieszkańcom ul. Grabskiego, którzy założyli stowarzyszenie „Zielone Osiedla Grabskiego”, zabudowa terenów zielonych wokół kąpieliska na Żwirowni całkowicie się nie podoba.
Zaczęło się od Facebooka
Moment wkroczenia koparki na tereny zielone w okolicach ich domów na swoim Facebooku skomentowali takim wpisem: „Przykry widok. Dziś ciężki sprzęt pojawił się w okolicy, ale to nie znaczy, że tych pięknych terenów Rzeszowa nie da się ocalić. Jeśli lubisz spacerować, jeździć na rowerze, spędzać czas z przyjaciółmi czy z rodziną nad Wisłokiem – pomóż! To od Ciebie zależy jak okolica Żwirowni i Zalewu Wisłoka będzie wyglądać”.
Na ten wpis odpowiedział Wojciech Buczak, poseł na PiS i kandydat na prezydenta Rzeszowa. „Uchrońmy nabrzeże Wisłoka od zabudowy. Tereny zielone po obu stronach Wisłoka mogą być znakomicie zagospodarowane na cele rekreacyjne. Jednym z przykładów, jak można to zrobić są tereny nad Jeziorem Paprocany w Tychach” – napisał Wojciech Buczak.
W poniedziałek Buczak wraz z przedstawicielami stowarzyszenia Zielone Osiedla Grabskiego spotkał się w miejscu, gdzie dziś pracują koparki, aby ponownie zaapelować do władz miasta, by te w końcu wokół Żwirowni i zalewu uchwaliły miejscowy plan zagospodarowania, by uchronić te tereny przed niepotrzebną zabudową.
– Ten teren jest oblegany przez tysiące ludzi, którzy przyjeżdżają tu odpocząć, a tu w brutalny sposób chce wepchać wysoką zabudowę – mówi Wojciech Buczak. – Podejrzewamy, że celowo nie jest ten plan uchwalany, aby było tak jak jest, czyli że rządzą tu deweloperzy – dodawał.
Walka o tereny zielone
Marcin Fijołek, szef klubu PiS w Radzie Miasta, w rozmowie z Rzeszów News przypomniał, że miasto do uchwalenia miejscowego planu na tym terenie przystąpiło jeszcze w 2008 roku.
– To, co teraz dzieje się na działkach przy ul. Grabskiego, ta postępująca zabudowa, to efekt tego, że prezydent zlekceważył uchwalenie planu, który jest dla Rzeszowa bardzo potrzebny, po to, aby właśnie ratować te tereny rekreacyjne, które raz zabudowane utracimy bezpowrotnie – mówił Marcin Fijołek.
W podobnym tonie wypowiadał się także Marcin Płodzień, jeden z założycieli stowarzyszenia „Zielone Osiedla Grabskiego”. Płodzień nie wyobraża sobie, aby przy placu zabaw, który znajduje się przy ul. Grabskiego powstały bloki. – Jeśli ta działka zostanie zabudowana, to będzie to wyglądało tragicznie – uważa Marcin Płodzień.
Dlatego stowarzyszenie Zielone Osiedle Grabskiego postanowiło do prezydenta wystosować dwie petycje. Jedna to protest dotyczący zabudowy terenu przy Żwirowni i zalewie, druga to apel o jak najszybsze uchwalenie miejscowych planów zagospodarowania na tych terenach oraz oraz stworzenie parku między ulicami Kwiatkowskiego i Grabskiego.
Podpisy mieszkańców w tej sprawie będą zbierane w sobotę (16 czerwca) o godz. 17:00 na placu zabaw przy ul. Grabskiego. Petycje można podpisywać już także w biurze poselskim Wojciecha Buczaka (ul. Matuszczaka 14) i biurze PiS (ul. Hetmańska 9).
– Będziemy walczyć o to, aby te tereny były bardziej zielone. Nie będziemy walczyć tylko dla siebie, ale też dla naszych dzieci i wszystkich mieszkańców Rzeszowa, aby prezydent i jego urzędnicy zrozumieli, że nie można trzymać strony tylko deweloperów, ale też zwykłych mieszkańców Rzeszowa – mówi Marcin Płodzień.
Ratusz: Plany doprowadzają do bankructwa
A co na to wszystko miasto? Na początek przypomina, że uchwalenie miejscowych planów zagospodarowania wiąże się z potężnymi kosztami, ponieważ jeśli na jakimś terenie, szczególnie prywatnym, zamieści się budowę drogi,szkoły, przedszkola, żłobka czy innych rzeczy użyteczności publicznej, to wartość działki spada.
– My w takiej sytuacji jesteśmy zobligowani do wykupienia działki od prywatnych właścicieli lub do wypłacenia odszkodowań, a to się wiąże w wydatkami na poziomie kilkudziesięciu milionów złotych – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
– Była taka historia w jednej z gmin podwarszawskich, gdzie radni uchwalili plan na terenie całej gminy. Potem okazało się, że ta gmina stanęła na skraju bankructwa przez te plany – dodaje.
Ratusz przypomina także, że mieszkańcy protestowali również, gdy przy ul. Kwiatkowskiego budowano pierwszy blok. Teraz ludzie tam mieszkają i nikomu on nie przeszkadza.
– Naturalną konsekwencja rozwoju miasta jest kierowanie się w stronę rzeki. To jest nieuniknione, bo tak się dzieje we wszystkich miastach. W przyszłości tereny wzdłuż całego Wisłoka będą zabudowane – twierdzi rzecznik prezydenta Rzeszowa.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl