Ponad 80 procent obcokrajowców, przekraczających na Podkarpaciu polsko-ukraińską granicę, nie podjęło legalnej pracy. Patologia na granicy kwitnie w najlepsze. Najwyższa Izba Kontroli zapowiada ogólnopolską kontrolę.
Rzeszowska delegatura NIK wspólnie z Państwową Inspekcją Pracy przeprowadziła na Podkarpaciu kontrolę zatrudniania i wykonywania pracy przez cudzoziemców. Urzędnicy sprawdzali procedury ubiegania się o dokumenty, pozwalające obcokrajowcom na pracę w Polsce i czy rzeczywiście tę pracę oni podjęli.
Kontrolę przeprowadzono z powodu rosnącej liczby cudzoziemców, którzy chcieli pracować w naszym kraju, zwłaszcza dzięki ułatwionej procedurze, jaką jest rejestracja oświadczeń pracodawców, którzy deklarowali, że zamierzają zatrudnić cudzoziemców. Chodzi tutaj głównie o obywateli Ukrainy.
Aby zatrudnić obcokrajowca pracodawca ma do wyboru dwie drogi administracyjne. Pierwszą jest wydanie zezwolenia na pracę przez wojewodę. Drugą jest złożenie do „pośredniaka” oświadczenia o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca.
Ile zezwoleń, ile oświadczeń?
Różnica między jedną a drugą procedurą jest istotna. Aby wojewoda wydał zgodę, pracodawca musi precyzyjnie określić, ile zamierza płacić cudzoziemcom. W przypadku zgłoszenia do „pośredniaka” wystarczy podać przewidywanie warunki. I ta właśnie droga była nagminnie wykorzystywana.
Świadczą o tym chociażby statystyki. Od 2014 r. do czerwca 2015 r. na Podkarpaciu aż 90 proc. dokumentów dotyczących planowanego zatrudnienia cudzoziemców opierało się na oświadczeniu pracodawców. W 2015 r. było ich ponad 782 tys. – o 102 proc. więcej niż w 2014 r. (387 tys. oświadczeń).
W przypadku zezwoleń wydawanych przez wojewodę także nastąpił wzrost o – 40 proc., ale liczba zezwoleń jest nieporównywalnie niższa – ponad 61 tys.
NIK skontrolowała blisko 1,5 tysiąca zezwoleń lub oświadczeń, które wydano dla 10 firm, a które wystąpiły o zatrudnienie największej liczby cudzoziemców. Co się okazało?
– Ponad 80 proc. cudzoziemców, którzy przekroczyli granicę RP na podstawie tych dokumentów, w ogóle nie podjęło w Polsce legalnego zatrudnienia – czytamy w komunikacie NIK w Rzeszowie.
Kontrolerzy NIK wzięli pod lupę Powiatowy Urząd Pracy w Przemyślu, gdzie sprawdzono 13 firm, których właścicielami byli Ukraińcy. Od 2013 do czerwca 2015 r. złożyły one najwięcej oświadczeń (2298), że zamierzają zatrudnić cudzoziemców. NIK porównała te informacjami z informacjami z ZUS-u. Okazało się, że do opłacania składek zgłoszono tylko 159 obcokrajowców, czyli niecałe 7 proc.
Śrubowali wymagania
Na tym nie koniec nieprawidłowości. Z danych Urzędu Skarbowego wynika, że z 13 wspomnianych firm aż siedem w latach 2013-2014 w ogóle nie uzyskało przychodów. Był również przypadek firmy, która w tym samym okresie zarejestrowała w „pośredniaku” 213 oświadczeń. Na tej podstawie polsko-ukraińską granicę przekroczyły 183 osoby. Żadna z nich nie została zatrudniona przez firmę.
Dziurawe przepisy sprawiają, że ani urząd wojewódzki, ani urząd pracy nie mają uprawnień do tego, by sprawdzić, czy dana firma, która chce zatrudnić cudzoziemców, rzeczywiście ich potrzebuje i ilu. To ma znaczenie, bo jeśli ktoś chce zatrudnić w kraju Schengen cudzoziemca, to musi wykazać, że nie może znaleźć pracowników na lokalnym pracy.
I w tym przypadku pracodawcy wykorzystywali kolejną furtkę w przepisach. Tak śrubowali wymagania od kandydatów do pracy, że rzadko który Polak je spełniał, albo oferowali tak śmieszne wynagrodzenie, że nikt za takie pieniądze nie chciał pracować.
– Co więcej – za wyjątkiem zawodów regulowanych ‑ pracodawcy nie mieli obowiązku dokumentowania kwalifikacji zawodowych cudzoziemca. Z tego powodu ani urząd wojewódzki, ani PUP, nie weryfikowały kwalifikacji zawodowych cudzoziemców ubiegających się o pracę – twierdzi NIK.
Praca tylko na papierze
Ani urząd wojewódzki, ani urząd pracy, ani straż graniczna nie posiadają wspólnego systemu, który rejestrowałby, ilu cudzoziemców rzeczywiście zostało zatrudnionych. Obowiązujące przepisy też nie pozwalają na stworzenie takiej bazy.
Ponadto pracodawcy nie mieli żadnego obowiązku informowania urzędów, czy cudzoziemiec rozpoczął pracę. Jeżeli ktoś się nie zgłosił, to pracodawca miał obowiązek o tym powiadomić wojewodę, ale dopiero po trzech miesiącach. Ale tylko ten, który uzyskał zezwolenie wojewody na zatrudnienie cudzoziemca.
W przypadku zezwolenia na podstawie oświadczenia z „pośredniaka” takiego obowiązku w ogóle nie było.
Według NIK, polskie urzędy nie mają wiarygodnych informacji, ilu cudzoziemców legalnie pracuje w naszym kraju, a tym samym kontrole Straży Granicznej nie są skuteczne. NIK twierdzi, że obowiązujące przepisy stworzyły „poważne ryzyko” wydawania firmom zezwoleń na zatrudnianie obcokrajowców, choć w rzeczywistości nie zamierzały tego robić.
Choć przepisy są dziurawe, to były przypadki skutecznych kontroli. Straży Granicznej w Jasionce udało się doprowadzić do dwóch procesów sądowych, w których sześciu osobom udowodniono założenie aż 17 firm tylko po to, by wyłudzić wizy pracownicze na podstawie ponad 2,5 tysiąca zezwoleń wojewody i oświadczeń zgłaszanych do „pośredniaków”.
Firma bez szefa i pracownika
Jak trudne są kontrole w firmach, które fikcyjnie zatrudniają cudzoziemców, świadczy jeszcze coś innego. Inspekcja pracy pod lupę wzięła 12 pracodawców. W siedmiu firmach kontroli nie dało się przeprowadzić, bo właściciela nie było w Polsce, nie było również żadnego pracownika.
W pięciu firmach, gdzie taką kontrolę przeprowadzono, okazało się, że w czterech wykryto aż 70 przypadków naruszeń praw pracowniczych, m.in. zawierania „śmieciówek” zamiast umów o pracę, zaniżanie pracownikom wynagrodzeń, zatrudnianie ich bez zaświadczeń lekarskich i szkoleń BHP.
NIK uważa, że cały system zatrudniania w Polsce cudzoziemców działa na szkodę zarówno interesów gospodarczych Polski (ochrona polskiego rynku pracy) oraz UE.
– Wymaga zmian w celu zabezpieczenia przed patologiami. System był niepełny i nieskuteczny ze względu na brak mechanizmów przeciwdziałających jego nadużywaniu – twierdzi NIK.
Bo zdaniem Izby obecnie nasze prawo działa tak, że obywatelom innych państw umożliwia się w Polsce zakładanie firm tylko po to, by mogły przerzucać ludzi do strefy Schengen, czyli na teren unijnych krajów.
Proceder wyłudzania wiz pracowniczych na Podkarpaciu jest tak nagminny, że NIK podjęła decyzję o przeprowadzeniu ogólnopolskiej kontroli zatrudniania cudzoziemców w naszym kraju.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl