Personalne ataki i wyciąganie starych błędów, a przy tym omijanie problemów miejskich. Tak wyglądała pierwsza debata kandydatów i kandydatki na prezydenta Rzeszowa.
W samo południe niczym w filmie Freda Zinnemanna z 1952 roku – notabene reżysera urodzonego w stolicy Podkarpacia – starli się ze sobą kandydaci i kandydatka w przedterminowych wyborach na prezydenta Rzeszowa.
Debata pod hasłem „Rzeszów ma głos”, którą urządziło radio RMF FM, a poprowadzili dziennikarze Paweł Balinowski i Grzegorz Kwolek, transmitowana była na RMF24.pl i na naszym facebookowym profilu.
Pierwsze pytanie, jakie padło w debacie, dotyczyło zmian, które kandydaci lub kandydatka wprowadziliby w Rzeszowie w ciągu tylko roku od zwycięstwa w wyborach.
Głos otrzymał Konrad Fijołek. Na wstępie podsunął do kamery tacę z chlebem i solą. – Chcę państwa powitać tym tradycyjnym gestem jako gospodarz – mówił Fijołek, przypominając tym samym, że jest jedynym rodowitym rzeszowianinem wśród kandydujących.
– Najpierw uchwalę konstytucję przestrzenną dla Rzeszowa. Uporządkuję relacje między zabudową wysoką a niską, wskażę tereny na zieleń i rekreację, podkreślę ważną funkcję rzeki – zakończył Fijołek równo z zegarem. Zarówno on, jak i pozostali kandydaci mieli pół minuty na zaprezentowanie swojej wizji Rzeszowa.
– Postawię przede wszystkim na transport i komunikację. Monorail to oś, która połączy najbardziej zakorkowane regiony miasta. Druga sprawa to kultura i oddanie jej Zamku Lubomirskich, trzecia oświata i budowa żłobków i wreszcie sport i budowa Podkarpackiego Centrum Lekkoatletycznego – zaprezentował się Marcin Warchoł.
30 sekund na przedstawienie swojej wizji miasta nie potrzebowała za to Ewa Leniart, kandydatka z poparciem Prawa i Sprawiedliwości. – Dwie podstawowe rzeczy, powołam architekta miasta i zespół do intensyfikacji prac nad planem zagospodarowania przestrzennego dla miasta. I, ważne, bilet 365 dla rzeszowian – mówiła.
Grzegorz Braun (Konfederacja) z marszu ogłosił, że jeśli zostanie prezydentem Rzeszowa, to uczyni go strefą wolną od lockdownu. – Wracajmy do normalności, od czegoś trzeba zacząć. Rzeszów to najmłodsze i najpiękniejsze miasto, ale potrzebuje nowego impulsu. Nie zapewnią go ludzie starych układów – stwierdził poseł.
„Rząd może upaść w każdej chwili”
W kolejnej rundzie uczestnicy debaty otrzymywali różne pytania. Pierwsze usłyszał Konrad Fijołek. Na odpowiedź miał minutę. – Jak przekona pan rząd do poparcia swoich pomysłów? – dopytywał Grzegorz Kwolek. – Prezydenci miast rządzonych przez opozycję twierdzą, że władza nie chce uwzględnić ich projektów w funduszu odbudowy – przypominał dziennikarz.
– Ten rząd może upaść w każdej chwili – odparł Fijołek. – Poza tym inwestycje zależą od mieszkańców i myślę, że rząd nie pozostawi Rzeszowa z niczym, bo nie będzie mógł liczyć na dalsze poparcie. Żadne próby szantażu tutaj nie przejdą – ocenił kandydat opozycyjny.
Marcin Warchoł otrzymał pytanie o swój polityczny matecznik. – Czy pańska wygrana oznaczałby duże wzmocnienie Solidarnej Polski, a jednocześnie zaostrzenie konfliktu w Zjednoczonej Prawicy? Jako prezydent poszuka pan wsparcia u opozycji? – drążył Paweł Balinowski.
– Od 17 lutego nie jestem już członkiem Solidarnej Polski – mówił Marcin Warchoł, podkreślając, że jest kandydatem bezpartyjnym i niezależnym. – Nie ma zresztą powodu przenosić polityki warszawskiej do Rzeszowa. Zostawmy Warszawę z jej problemami. To są wybory samorządowe. Rzeszowianie potrzebują rozwoju i dobrej kontynuacji. Robota musi się robić, jak mawiał prezydent Tadeusz Ferenc, i ja to gwarantuję – bronił się Warchoł.
Dziennikarze przypomnieli, że w czasie trzeciej fali pandemii koronawirusa szpitale w naszym regionie były przepełnione, a pacjentów przewożono do województw małopolskiego i lubelskiego. – Tymczasem rząd chce odbierać samorządom szpitale. To które ośrodki pani by oddała? – zwrócił się do Leniart Grzegorz Kwolek.
– Żaden szpital nie powinien być odebrany samorządom – sprzeciwiła się Leniart. – Czas epidemii jest sprawdzianem, bez wątpienia wielkie zaangażowanie lekarzy, pielęgniarek, ratowników ratowało ludzkie życie, ale i z samorządowcami, którzy prowadzą szpitale, doskonale mi współpracowało – kontynuowała.
– Czy to znaczy, że pani jest przeciwko nacjonalizacji szpitali? – wtrącił Kwolek, zmuszając Leniart do zabrania stanowiska i wyłamania się z partyjnej dyscypliny. – Nacjonalizacja to jest termin, delikatnie mówiąc, nie na czasie – unikała odpowiedzi Leniart. – Nie jest właściwym rozwiązaniem dążenie do wprowadzania rozwiązań sprzecznych z koncepcją, która wiąże się z dobrym funkcjonowaniem naszych samorządów – stwierdziła ostatecznie.
– O funkcji prezydenta miasta powiedział pan, że to figura polityczna o mocno ograniczonych kompetencjach – wypomniał Grzegorzowi Braunowi Paweł Balinowski. – W takim razie jak pan chce doprowadzić do utworzenia 5. Karpackiej Dywizji Wojska Polskiego i wybudowania w mieście bazy wojskowej? – dziwił się dziennikarz.
– Ktoś musi być orędownikiem takich wielkich wizji i dużych projektów. Oczywiście, że to raczej prezydent RP podejmie wiążące decyzje, ale ktoś musi wystąpić z takim projektem. Bezpieczeństwo wewnętrzne i międzynarodowe wymaga wzmacniania obecności wojska polskiego na Podkarpaciu i w Rzeszowie – przekonywał Braun.
O 21. Brygadzie Strzelców Podhalańskich, która stacjonuje w Rzeszowie, nie wypowiadał się przychylnie. – Jest ona rozciągnięta od Kotliny Kłodzkiej aż po Siedlce, co budzi wątpliwości każdego rozgarniętego sztabowca – ocenił poseł Konfederacji. – Niechaj na zamek rzeszowski wróci wojsko – apelował.
Rzeszów Warchoła bez unijnych pieniędzy?
– Poparło pana wiele partii opozycyjnych. Jak zamierza pan wszystkie je reprezentować? I czy w ratuszu, jeśli zostanie pan prezydentem, zasiądą przedstawiciele tych ugrupowań? – pytano Konrada Fijołka na początku kolejnej rundy.
– Poparło mnie przede wszystkim wiele lokalnych organizacji obywatelskich i stowarzyszeń, i aż 19 radnych. Mam wspaniałą drużynę obywatelską, która zyskała poparcie ugrupowań prodemokratycznych. Pamiętajmy jednak, że są to wybory samorządowe. To Rzeszów jest najważniejszy i nie oddamy go w ręce polityków, którzy z samorządem nie mieli dotychczas nic wspólnego – deklarował Fijołek. – My sami, rzeszowianie, urządzimy się w naszym mieście – obiecywał.
Marcin Warchoł upierał się, że z Solidarną Polską nie ma już nic wspólnego. Na pytanie o to, czy będzie przeciwny funduszom europejskim tak samo jak partia Zbigniewa Ziobry, reagował alergicznie.
– Będzie pan przekonywał swoich kolegów z Solidarnej Polski do przyjęcia Krajowego Planu Odbudowy? – podchodził Warchoła Grzegorz Kwolek. – Jeżeli zagłosują przeciwko, Rzeszów straci co najmniej kilka miliardów złotych na rozbudowę elektrociepłowni i sieci szkół – przypominał.
– Brak legitymacji partyjnej daje mi przewagę nad kandydatami, za którymi stoją wielkie machiny partyjne – mówił Marcin Warchoł, który 17 lutego odszedł z SP. – Liczy się dla mnie jedynie dobro mieszkańców. Nie mam żadnych problemów z niezależnością od Warszawy – mówił wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS. Zapewniał też, że po pieniądze sięgnie wszędzie, tak jak robił to Tadeusz Ferenc.
Ewie Leniart dostało się za rządowy program walki ze smogiem. Wymiana tzw. kopciuchów zarówno w kraju, jak i w Rzeszowie idzie bardzo powoli. – W tym tempie wymienimy 3 mln pieców za kilkadziesiąt lat – ubolewali dziennikarze.
– Jeżeli zostanę prezydentem, utworzę fundusz smogowy. Dzięki niemu pokrywany będzie wkład własny tych osób, których na niego nie stać. Chcę też nawiązać bliską współpracę z włodarzami sąsiednich gmin, aby zadbać o otoczenie Rzeszowa – tłumaczyła Ewa Leniart. Według niej, pod warunkiem, że fundusz zadziała, wymiana starych pieców potrwa w Rzeszowie 2,5 roku.
Na koniec drugiej rundy pytań Grzegorz Braun miał szansę powiedzieć więcej na temat Rzeszowa jako strefy wolnej od lockdownu. Dziennikarze zastanawiali się, jak poseł Konfederacji przekona policję i sanepid do niekarania tych, którzy jego śladem będą łamać obostrzenia. – I co pan powie rodzinom ofiar COVID-19? – miał wątpliwości redaktor RMF FM.
– A co pan powie wszystkim rodzinom tych 100 tys. Polaków, którzy w statystykach są ujęci jako tzw. zgony nadmiarowe. Nawet kreatywna księgowość władzy centralnej nie zapisuje do rubryki COVID-19. Co pan powie rodzinom tego 30-procentowego, wyżej niż statystycznie, grona nieletnich, którzy targnęli się na swoje życie w ostatnim roku? Co pan powie przedsiębiorcom? W pierwszym kwartale roku pobiliśmy rekord upadłości – nie ustępował Grzegorz Braun.
Obiecał także być rzecznikiem wszystkich tych, którzy „chcą żyć normalnie”.
Co w Rzeszowie piszczy?
W kolejnej rundzie pytania padały przede wszystkim o miasto. – Nie chce pan poszerzania granic, a co z taką Kielanówką, której mieszkańcy życzą sobie dołączyć do Rzeszowa? – pytano ponownie Grzegorza Brauna.
– Serdecznie witamy z otwartymi ramionami, ja bowiem jestem zwolennikiem zdrowego rozsądku i racjonalności. Uczyniono tutaj fetysz z przyłączania sąsiednich miejscowości, a Rzeszów nie nadąża za swoim rozwojem i ma np. problemy komunikacyjne – podsumował Braun.
Marcin Warchoł tym razem musiał się tłumaczyć z planów na monorail. – Tadeuszowi Ferencowi przez tyle lat się nie udało. Dlaczego pan miałby osiągnąć w tej materii sukces? – prowokowali dziennikarze.
– Dzięki mnie zmieniły się przepisy. Dokumenty czekają na podpis premiera. Pokazałem w ten sposób swoją skuteczność i udowodniłem, że dla dobra mieszkańców można zmienić prawo – chwalił się Warchoł. – Mamy inwestorów. W ciągu 2 lat rozpoczniemy inwestycję – dodawał.
Konradowi Fijołkowi redaktor Balinowski przypomniał z kolei o jednej z jego wyborczych deklaracji. – Chce pan oddać człowiekowi głos. Jak to zrobić? – dociekał dziennikarz.
– Jestem autorem pionierskiego projektu, laboratorium miejskiego, gdzie spotykają się wszystkie środowiska miejskie, by dyskutować o tym, jaki Rzeszów ma być. W ten sposób włączamy mieszkańców do procesu decyzyjnego. Poza tym stawiamy na technologie i zdalne i mobilne kontakty z mieszkańcami. Ma w tym pomóc platforma Decyduj Rzeszów – odpowiedział Konrad Fijołek.
Ewie Leniart wypomniano późny start w wyborach i zwlekanie z ogłoszeniem programu wyborczego. – Czy to nie lekceważenie rzeszowian? – maglowali wojewodę dziennikarze.
– W przeciwieństwie do jednego z kandydatów nie wiedziałam, że pan prezydent Tadeusz Ferenc zrezygnuje – broniła się Leniart, nawiązując do wspólnej konferencji Ferenca i Warchoła z 10 lutego, podczas której ten pierwszy zrezygnował ze stanowiska, a drugi natychmiast ogłosił swoją kandydaturę.
– Nie mam jednak poczucia, że robię coś z opóźnieniem. Konsekwentnie mówię o kluczowych dla miastach kwestiach. Chcę zieleni, a nie betonowania. I tę narrację podchwycili moi konkurenci, z czego się cieszę, bo to oznacza, że wyznaczyłam główne kierunki kampanii – uznała wojewoda.
Rzeszów: niedobór mieszkań
Na koniec rundy Ewa Leniart została przepytana ze znajomości budżetu miasta, a Grzegorza Brauna poproszono o ocenę słuszności wstrzymania „wuzetek” na terenach zielonych.
– Wstrzymanie to jedno, ale pamiętajmy, że złożone zostało zawiadomienie do prokuratury za dawniejsze „wuzetki”. Lokalni patrioci nie są przekonani do tego, co tutaj próbuje przedstawić propaganda sukcesu wieloletniej kadencji – mówił Braun.
– Za czasów Tadeusza Ferenca Rzeszów powiększył się o 140 proc., przybyło wielu nowych mieszkańców – wyliczał Warchoł, nie zważając na krytykę. – Rzeszów nadal ma niedobór mieszkań. Jesteśmy w tyle za Warszawą, Lublinem czy Częstochową – przywoływał statystyki.
Konrad Fijołek żartował ze wsparcia, jakiego Tadeusz Ferenc udzielił Marcinowi Warchołowi. – 20 lat współpracowałem z Ferencem. Ukończyłem jego szkołę z wyróżnieniem, teraz pracuję na swoje konto – komentował.
Co z pomnikiem?
Dziennikarze RMF FM przywołali także temat pomnika Czynu Rewolucyjnego. – Burzyć, nie burzyć? – pytali kandydatów na prezydenta Rzeszowa.
Grzegorz Braun postanowił najpierw zapytać o zdanie mieszkańców. Marcin Warchoł chciałby monument umyć i oświetlić (z „światełkiem do nieba”), a Ewa Leniart – zdekomunizować.
– To PiS i Solidarna Polska podjęły decyzje o zburzeniu pomnika – wytykał swoim rywalom Konrad Fijołek. – Jestem obrońcą pomnika, pikietowałem przed nim. Musimy go teraz odzyskać dla rzeszowian – zachęcał kandydat opozycji.
Ciosy poniżej pasa
W ostatniej części debaty dziennikarze oddali inicjatywę kandydatom – i to oni wypytywali siebie nawzajem. Mogli też ripostować. Marcin Warchoł wypomniał Konradowi Fijołkowi, że ten pracuje w urzędzie marszałkowskim (rządzonym przez PiS), mimo że wulgarnie wyraża się o prawicy. Chodzi o komentarz Fijołka po jednym z rzeszowskich strajków kobiet. Fijołek napisał na Facebooku, że trzeba „je…ć kaczystan”.
– Czy jutro złoży pan rezygnacje? Jest pan hipokrytą? – pytał Warchoł.
– Pracuję w urzędzie od wielu lat. W tym czasie rządziły różne ugrupowania i wszystkie ceniły moją fachowość – odpowiedział spokojnie Fijołek. – Aktualnie jestem na urlopie. A pan? Są co do tego wątpliwości, raz pan mówi o tym, że jest na urlopie, innym razem występuje jako wiceminister sprawiedliwości – odparował kandydat opozycji.
Fijołek u PiS-owskiego marszałka Władysława Ortyla pracuje długo, bo chroni go „immunitet”. Fijołek jest radnym i mógłby zostać zwolniony tylko pod warunkiem, że wyraziłaby na to zgodę Rada Miasta Rzeszowa. Ta takiej zgody nie da, bo Fijołek jest szefem największego w niej klubu – Rozwoju Rzeszowa.
Marcin Warchoł zwrócił się z pytaniem również do Ewy Leniart. – Pochodzimy z jednego środowiska – przyznał. – Ale nigdy pani nie atakowałem, a pani mnie cały czas. Nie uważa pani, że dwie dekady Tadeusza Ferenca to wspaniały sukces Rzeszowa? – pytał Warchoł.
– Zasługi Ferenca są niewątpliwe, ale potrzebny jest nowy rozdział – mówiła wojewoda. Później zarzuciła Warchołowi, że zamierza kontynuować Ferencową „betonozę”, czyli budowanie gdzie popadnie i na terenach zielonych, nieraz tuż nad brzegami Wisłoka.
– Większość rzeszowian bardzo dobrze ocenia prezydenturę Tadeusza Ferenca. Budujmy, nie hejtujmy – ripostował Warchoł.
Ewa Leniart nawoływała do rozmowy o mieście i jego problemach, a nie o „ideologii”, po czym zaatakowała Konrada Fijołka, krytykując go za poparcie od Agnieszki Itner, działaczki Razem i Manify Rzeszów, jednej z organizatorek Strajków Kobiet w Rzeszowie.
– Zaczniemy teraz dewastować kościoły? – pytała Leniart, sugerując, że Itner uszkodziła którąś z rzeszowskich świątyń. – Mamy tutaj koncert Jednego Serca, Jednego Ducha, jak pan to ze sobą pogodzi? – drążyła Leniart, a Konrad Fijołek załamywał ręce. – To pan jest w końcu kandydatem prochrześcijańskim czy proaborcyjnym – nie rezygnowała kandydatka z poparciem PiS-u.
– To nie te wybory – uspokajał konkurentkę Fijołek. – Musimy łączyć, a nie dzielić, dlatego udało mi się zbudować obywatelskie poparcie. Z panią Agnieszką łączy mnie to, że chcemy zapewnić finansowanie in vitro dla rodzin, które nie mogą mieć dzieci. Bo wy je odebraliście – odparował Konrad Fijołek.
Po zakończeniu debaty podkarpacie Razem zapowiedziało wytoczenie procesu przeciwko Ewie Leniart. „Przez takie żałosne kłamstwa wiele osób było bezpodstawnie oskarżanych i ciąganych po komendach, podczas gdy prawdziwi wandale byli bezkarni! – oświadczyło Razem.
PiS skąpił na Rzeszów?
Po chwili Konrad Fijołek wziął rewanż na wojewodzie. – Dlaczego przez 6 lat rządów PiS nie wspierał Rzeszowa? – zastanawiał się radny.
– Rzeszów otrzymał ponad 40 mln zł. Osobiście zabiegałam o to, żeby szpital miejski dostał dofinansowanie w kwocie 1,2 mln zł i zabiegałam o finansowanie inwestycji drogowych – stwierdziła Leniart.
– 40 mln zł to ma być dużo? Dla stolicy województwa? Inne miasta dostawały po 400 mln zł – przypominał zbulwersowany Fijołek.
– Czasem warto się zainteresować, wszystkie programy społeczne były finansowane z budżetu wojewody – broniła się Leniart.
Wojewodzie próbował dopiec jeszcze Grzegorz Braun. – Mówi pani o problemach komunikacyjnych, to czemu nie doprowadziła pani do otwarcia przejścia granicznego w Krościenku? – denerwował się poseł Konfederacji.
– Może niektóre osoby negują pandemię, ale rząd stawia sobie za najwyższy cel życie ludzkie. Dostosowaliśmy się do wymogów pandemicznych i niestety ograniczenie przepływu towarów i usług znajduje się wśród nich. Dlatego przejście z Ukrainą pozostaje zamknięte – tłumaczyła Leniart.
– Wirus dobry na wszystko. Tak jak w PRL-u niepowodzenia tłumaczono zrzucaniem stonki, tak teraz obarcza się za nie pandemię – kpił poseł Braun.
– Ma pan prawo decydować o narażaniu swojego życia, ale proszę nie zgrywać bohatera i nie narażać innych, którzy nie mają tyle szczęścia w zetknięciu z wirusem – protestowała wojewoda.
Potem to ona przejęła pałeczkę. – Poprze pan krajowy plan odbudowy? – podpuszczała Brauna.
– Suwerenności finansowa państwa jest najważniejsza. A abdykacja z niej, co przeprowadza pani ugrupowanie, to zdrada stanu. Żadna manna z eurokołchozowego nieba tego nie zmieni – rozprawiał w swoim stylu poseł Konfederacji.
– Kandydował pan już w Gdańsku, teraz w Rzeszowie. Gdzie potem? – zaczepiał Brauna Konrad Fijołek.
– Słyszą państwo ten protekcjonalny ton? – oburzył się Braun. – Wybrano mnie stąd w 2019 roku do sejmu. Spłacam ten dług, ten kredyt zaufania, który mi rzeszowianie wystawili – tłumaczył.
– I Rzeszów nie będzie dla pana gorsetem jako dla polityka skali krajowej? – dopytywał Fijołek.
– Warszawa jest przegrana. Trzeba oprzeć się na samorządzie – stwierdził Grzegorz Braun. – A pan kiedy zorientował się, że w Rzeszowie panuje chaos przestrzenny? Dopiero po 20 latach jako żyrant Tadeusza Ferenca? – testował Fijołka Braun.
– 20 lat temu pan nic o Rzeszowie nie wiedział. To miasto potrzebowało rozwoju. Oczywiście wiąże się on z pewnym chaosem, ale teraz jest czas, by go uporządkować – skwitował Konrad Fijołek.
Debatę w RMF FM kandydaci komentowali na gorąco w mediach społecznościowych. „Spośród kandydatów startujących na prezydenta Rzeszowa posiadam największe doświadczenie i wykształcenie oraz zaplecze w postaci prezydenta Ferenca” – rozstrzygnął Marcin Warchoł.
„Muszą ocenić państwo sami, kto wypadł najlepiej, myślę jednak, że strategia moich oponentów pt. „kto da więcej” nie jest rozsądna, a nasze miasto nie może być osamotnioną wyspą” – napisała na Facebooku Ewa Leniart.
Zwycięstwo swojego kandydata ogłosili za to hucznie podkarpaccy konfederaci. Starcia nie podsumował jedynie Konrad Fijołek. Natychmiast wyruszył na spotkania z prezydentem Białegostoku Tadeuszem Truskolaskim i Szymonem Hołownią.
Czy czworo kandydatów stanie w szranki 9 maja? O tym, że przedterminowe wybory w Rzeszowie mogą zostać przesunięte, poinformował w czwartek rzecznik rządu Piotr Müller.
(cm)
redakcja@rzeszow-news.pl