Zdjęcie: Piotr Woroniec Jr / Rzeszów News

– Obwodnica południowa jest potrzebna dla Rzeszowa – mówią politycy PiS. Chcą, by ratusz zmienił trasę drogi, ale wytykają prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi, że na nową koncepcję nie chce się zgodzić, bo droga przebiegałaby przez jego posesję. 

Temat budowy obwodnicy południowej, czyli 6-kilometrowej drogi łączącej ulicę Podkarpacką z al. Sikorskiego, która ma pomóc w zmniejszeniu korków w centrum miasta, powraca. W maju br. był numerem jeden wśród rzeszowskich mediów, gdy się okazało się, że wojewoda podkarpacki Ewa Leniart (PiS) zablokowała ratuszowi możliwość uzyskania 277-milionowego dofinansowania dla wartej prawie 500 mln zł inwestycji.

Wojewoda została oskarżona o to, że politycy PiS blokują rozwój Rzeszowa, a cała sprawa ma polityczne tło, by pokazać, że ratusz zmarnował szanse na zdobycie ogromnych pieniędzy na bardzo ważną inwestycję, a potem PiS ten temat miał „grzać” przy okazji zbliżających się wyborów samorządowych, które odbędą się w 2018 roku. 

Ewa Leniart zarzuciła władzom Rzeszowa, że obwodnica południowa została fatalnie przygotowana pod względem formalnym, do tego doszły protesty mieszkańców i ekologów, którzy nie zgadzają się przebieg obwodnicy południowej. Jej częścią miałby być kilometrowy most nad rzeszowskim zalewem na wysokości tzw. Ptasiej Wyspy.

Ratusz odpowiadał, że urzędnicy wojewody wymyślali setki nieistotnych powodów, by unijną dotację dla Rzeszowa zablokowano. Teraz politycy PiS sami z siebie wracają do tematu, twierdząc, że obwodnica południowa dla Rzeszowa jest „bardzo ważna”.

– Droga jest bardzo potrzebna. Pozwoliłaby na lepsze skomunikowanie terenów na prawym brzegu Wisłoka pomiędzy Wisłokiem a al. Sikorskiego – mówi Wojciech Buczak, rzeszowski poseł PiS, nieoficjalny jeszcze kandydat partii na prezydenta Rzeszowa. 

Są fachowcy, jest nowa mapa

PiS, jak się okazuje, jest za budową obwodnicy południowej, ale proponuje inny wariant trasy – przesunięcie drogi w kierunku północnym. – To teren, który w żaden sposób nie będzie utrudniał życia mieszkańców, jest pusty, to wolna przestrzeń – wtóruje Buczakowi Marcin Fijołek, szef klubu PiS w Radzie Miasta Rzeszowa. 

– To teren niezabudowany, nie ma domów mieszkalnych – pokazywał w poniedziałek na mapie Wojciech Buczak. Mapę z nową trasą obwodnicy politykom PiS, jak sami twierdzą, dostarczyli „fachowcy”. Ich nazwisk jednak nie poznaliśmy. Według Buczaka, nowy wariant trasy obwodnicy w realizacji byłby tańszy nawet o kilkadziesiąt milionów od tego, który forsuje ratusz. 

Fot. Marcin Kobiałka / Rzeszów News. Na zdjęciu nowy przebieg obwodnicy południowej w wersji zaproponowanej przez PIS zaznaczono zielonym kolorem

– Nie ma woli miasta, by taki przebieg obwodnicy wytyczyć, tylko przez tereny gęsto zabudowane, dopiero co wybudowane domy, szeregówki i z mostem, który jest bardzo drogi [budowa mostu nad zalewem szacowana jest nawet na 200 mln zł – przyp. red.] – mówi poseł Buczak. 

Jego zdaniem budowa obwodnicy „wymaga głębokiej dyskusji, otwarcia na dialog”, a nie szukania winnych u wojewody i jego urzędników, czy rządu PiS, że ci uniemożliwili miastu zdobycie dofinansowania inwestycji. Politycy PiS twierdzą też, że nie protesty ekologów w całym tym zamieszaniu mają największe znaczenie, tylko to, że mieszkańcy dopiero co wybudowanych domów mieliby problem z dojazdem, gdyby miejski plan wcielono w życie. 

– Gdyby inwestycja była dobrze przygotowana, w rozsądnym przebiegu, pewnie bylibyśmy bliżsi w jej realizacji. Dlaczego władze miasta nie chcą przygotować niekolizyjnego przebiegu obwodnicy, by nikomu nie przeszkadzać? – dziwi się Wojciech Buczak.

Zahacza o ogród Ferenca?

I rzuca cień podejrzeń, że na taki wariant trasy obwodnicy, jaki proponuje PiS, ratusz nie chce się zgodzić, bo „w tej sprawie osobiście zaangażowani są włodarze naszego miasta”. W jaki sposób i kto? Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. – Ten wariant trasy przebiega w pobliżu ogrodu prezydenta [Tadeusza Ferenca]. Warto spytać – podpowiedział Buczak dziennikarzom. 

Więc spytaliśmy. Tadeusz Ferenc reaguje z politowaniem. – Jeżeli pan Buczak odwróci sprawę [odblokowanie braku dofinansowania inwestycji – przyp. red.], zgodzę się na to, by obwodnica przechodziła przez moją działkę i ogródek. Dziękuję mu za te słowa, bo pewnie potrafi on załatwić pieniądze, wszystkie dokumenty, zadziała w urzędzie wojewódzkim – mówił sarkastycznie prezydent Ferenc.

Potem już na poważnie dodał: – Nigdy nie było takiej koncepcji, aby obwodnica przebiegała przez moją działkę. Ta, którą mamy, opracowano bardzo dawno temu, jak część terenów jeszcze nie należała do miasta. 

Dlaczego temat powraca?

Tadeusz Ferenc zadeklarował, że chętnie w tej sprawie spotka się z Wojciechem Buczakiem. Ferenc twierdzi, że problem tkwi u wojewody podkarpackiego, który nie chce wydać zgody na realizację inwestycji. Ratusz planuje nieznaczną korektę swojej koncepcji. Planowany most nie przechodziłby przez tzw. Ptasią Wyspę. 

Ale w ratuszu panuje też przekonanie, że politycy PiS nie bez przyczyny wywołali ponownie temat obwodnicy południowej.

– Prawdopodobnie rząd ma kłopot z wydaniem unijnych pieniędzy i na koniec roku szuka samorządów, które mają w miarę dobrze przygotowane projekty, a na które można rzutem na taśmę wydać unijną kasę. Politycy PiS odtrąbią kolejny sukces, że rząd pomaga Rzeszowowi, że nam nie szkodzi, a przed protestującymi mieszkańcami wytłumaczą się, mówiąc im: „No, przecież was popieraliśmy, ale nie my rządzimy w mieście” – słyszymy nieoficjalnie w rzeszowskim magistracie. 

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama