Do 25 kwietnia miasto Rzeszów ma kupić dwie sporne działki potrzebne do budowy Podkarpackiego Centrum Lekkoatletycznego. Zadziwiające jest to, że w ogóle mają być kupione.
W poniedziałek do ratusza tymczasowy prezydent Rzeszowa Marek Bajdak ściągnął polityków PiS, by w ich obecności opowiedzieć, jak aktualnie wygląda sytuacja z budową PCL na bazie stadionu Resovii przy ulicy Wyspiańskiego.
W ratuszu pojawili się: wojewoda podkarpacki Ewa Leniart (startuje w wyborach na prezydenta Rzeszowa, ma poparcie PiS), marszałek Władysław Ortyl, europoseł PiS Tomasz Poręba oraz prezesi Resovii – Aleksander Bentkowski i Adrian Rudawski.
Budowa PCL nie może ruszyć, bo miasto nie jest właścicielem wszystkich gruntów, na których ma powstać obiekt sportowy. Mówił o tym 10 dni wcześniej Marek Bajdak. Urzędnicy zapewniali, że będą chcieli szybko kupić dwie sporne działki, które mają 8 arów.
Fobia antyferencowa
Właścicielem jednej działki jest prywatna osoba, drugiej była spółka Resvita, w której udziały ma Resovia. Jeszcze do niedawna należały do klubu.
– Resovia zrobiła świetny interes na tych dwóch działkach. Najpierw się ich pozbyła na rzecz osób trzecich, które są związane z klubem, a następnie dostanie pieniądze po raz drugi, tym razem od miasta – mówią nasze źródła związane z magistratem.
– Politycy PiS nakręcają działaczy Resovii, wykorzystując ich fobię antyferencową, a Resovia „zapomina” o zobowiązaniu oddaniu działek za darmo i – węsząc interes – żąda odkupienia ich. To działanie na szkodę skarbu państwa – słyszymy.
Jak ustaliliśmy, w lutym br., gdy miasto już negocjowało z przedstawicielami Resvity sprawy działek, okazało się, że miasto nie dostanie ich za darmo, tylko trzeba już kupić. Szacuje się, że za jeden ar będzie musiało zapłacić nawet 30 tys. zł.
W poniedziałek zapytaliśmy Marka Bajdaka, czy to prawda, że sporne działki Resovia miała miastu przekazać bezpłatnie. – Nic mi o tym nie wiadomo – odpowiedział. Na ten temat słowem nie zająknęli się działacze CWKS Resovii.
Bez działek, nie ma kasy
Bajdak mówił tylko, że negocjacje z właścicielami działek są na etapie „życzliwego dialogu”. Poinformował jednocześnie, że wszczęto procedurę podziału działek, by wydzielić te części, które są niezbędne miastu do pełnej kontroli terenu, gdzie ma powstać PCL.
Wydzielone działki miasto ma teraz kupić. Zgodę na transakcję musi dać Rada Miasta Rzeszowa. Ten temat ma trafić na najbliższą sesję rady, która jest zaplanowana 30 marca. W poniedziałek mijał termin uprawomocnienia się podziału nieruchomości.
– To absolutnie niezbędny etap, aby działki wydzielić, a następnie je kupić. To fundamentalny warunek, żeby złożyć wniosek do Ministerstwa Sportu o dofinansowanie budowy obiektu – wyjaśniał Marek Bajdak.
Wniosek, przypomnijmy, ma być „odświeżony”, bo okazało się, że budowa PCL wcale nie będzie kosztowała 32 mln zł, jak jeszcze do niedawna mówiono, a może pochłonąć nawet 100 mln zł. Ministerstwo jest podobno gotowe na 50-procentowe finansowanie inwestycji.
Lament działaczy
Dopóki miasto nie będzie właścicielem działek, nie może złożyć wniosku o zwiększenie finansowania budowy PCL. Działacze Resovii znaleźli sobie wygodny sposób na krytykowanie poprzedniego prezydenta Tadeusza Ferenca, że nie wspierał budowy PCL.
– W marcu 2020 r. stadion wrócił do miasta. Przez rok nie mieliśmy ze strony miasta żadnego wsparcia w infrastrukturę – żalił się Adrian Rudawski. Pośrednio obarczył miasto winą za to, że Resovia za grę na swoim stadionie musi płacić 20 tys. zł kary za mecz.
Teraz, gdy do ratusza, po rezygnacji Ferenca ze stanowiska, na 3-miesieczną misję wkroczył Marek Bajdek, politycy PiS ogłaszają „prawdę” o całym projekcie. Winę za to, że inwestycja stoi w miejscu, zwalają na czas rządów Tadeusza Ferenca.
Krytykowanie go przez działaczy Resovii, jest na rękę PiS. Budowa PCL stała się elementem kampanii wyborczej. Nagle o inwestycji zaczęła mówić Ewa Leniart. – To niezwykle ważna rzecz, aby nasi utalentowani sportowcy mieli gdzie rozwijać swoje talenty – mówiła Leniart.
PiS „kocha” Resovię
Europoseł Tomasz Poręba twierdzi, że Ewa Leniart „od początku ten projekt [PCL – przyp. red.] wspierała i nadal będzie wspierać”. Poręba przekonywał, że dopiero wejście Marka Bajdak do ratusza sprawiło, że mamy „wiedzę” o inwestycji.
PiS obiera proresoviacki kurs, w przeciwieństwie do polityki Tadeusza Ferenca, który łaskawszym okiem patrzył na Stal Rzeszów, czego nie mogą mu darować działacze Resovii. Resovia chce mieć nowy stadion, wybudowany przez miasto, handlując niejasno działkami.
PiS patrzy na swój interes, Ewę Leniart kreuje na osobę, która zrobi porządek po Ferencu, licząc na wyborcze wsparcie środowiska Resovii. – Mamy ruinę, która mimo wielu obietnic, wciąż straszy. Ten obiekt przestanie być wstydem dla miasta – obiecuje Tomasz Poręba.
Marszałek da więcej?
Wciąż nie wiadomo, czy całą inwestycję uda się domknąć finansowo. W 2015 r. samorząd wojewódzki podpisał z miastem list intencyjny o wsparciu finansowym, ale gdy była mowa o 32 mln zł. Połowę miało dać ministerstwo, po 25 proc. samorządy miejski i wojewódzki.
Urząd marszałkowski zastrzegł jednak, że pieniądze da, ale nie więcej niż 8 mln zł. Czy teraz, gdy przewidywany koszt inwestycji urósł do 100 mln zł, samorząd wojewódzki zwiększy dofinasowanie swojej części?
– Nie chcę wróżyć z fusów, nie znając ostatecznej kwoty – mówi Władysław Ortyl, deklaracji nie składa. Jego zdaniem o pieniądze na PCL należało powalczyć z unijnych funduszy. – Nie wiem, czy to by nie było bardziej efektywne – zastanawia się Ortyl.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl