Nowe okoliczności skoku do Wisłoka przez młodego mężczyznę. Uciekał przed policjantami – dowiedział się Rzeszów News.
Informacje na ten temat potwierdził nam w czwartek Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Śledztwo dotyczy „doprowadzenia namową lub poprzez udzielenie pomocy do targnięcia się przez mężczyznę o nieustalonej tożsamości na własne życie poprzez wskoczenie do rzeki Wisłok”.
To standardowy kierunek śledztwa, gdy prokuratura bada, czy ktoś nie nakłonił danej osoby do samobójstwa. Na jaw wychodzą nowe fakty związane z zaginięciem młodego mężczyzny, który we wtorek, 14 marca, ok. 14:00 wskoczył do Wisłoka w rejonie ul. Spytka Ligęzy. Czwartek jest trzecim dzień poszukiwań, tym razem z dronem.
– Mężczyzny wciąż nie udało się odnaleźć – przekazała nam po południu asp. sztab. Magdalena Żuk, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
To ta komenda koordynuje akcję poszukiwawczą, we wtorek i w środę brali w niej udział także strażacy oraz płetwonurkowie z Przemyśla. Do poszukiwań wykorzystywano sonar do badania dna rzeki. Płetwonurkowie nie schodzili jednak pod wodę, bo sonar niczego istotnego nie wskazał.
Przestraszył się policji
Policja nadal nie wie, kogo szuka. Wie tylko, że to młody mężczyzna. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że to 17-latek. Gdy we wtorek o zdarzeniu informowała policja, nie ujawniła w jakich okolicznościach poszukiwany chłopak w ogóle znalazł się w rzece. W czwartek poznaliśmy więcej szczegółów, które pokazują tło dramatu.
Młody mężczyzna początkowo siedział na bulwarowej ławce. – Z kapturem założonym na głowie. Zauważył go przejeżdżający patrol policji. Funkcjonariusze postanowili go wylegitymować – mówi prokurator Krzysztof Ciechanowski. Jeden z policjantów wyszedł z radiowozu. Zdążył tylko powiedzieć: „Dzień dobry, policja”.
– Mężczyzna wstał z ławki, zaczął iść w kierunku Mostu Lwowskiego. Policjanci ruszyli za nim, bo podejrzewali, że może mieć coś do ukrycia. Mężczyzna uciekał. W rejonie ulicy Spytka Ligęzy wskoczył do Wisłoka. Myślał, że poziom rzeki o tej porze roku jest niski, że przejdzie na drugą stronę brzegu i zgubi policję – mówi Ciechanowski.
Rutynowy patrol
Ale młody mężczyzna się przeliczył. Nie dość, że poziom Wisłoka nie był niski, to nurt rzeki był na tyle silny, że go porwał. Policja we wtorek informowała, że czterech funkcjonariuszy próbowało wyciągnąć mężczyznę z rzeki – weszli do wody, utworzyli „łańcuch”, ale nurt Wisłoka nie pozwolił na uratowanie chłopaka.
Nie ma jasnej odpowiedzi, dlaczego policja nie informowała o okolicznościach skoku młodego mężczyzny do rzeki. Twierdzi, że patrol na bulwarach nie powinien nikogo dziwić. – To miejsce, w którym gromadzi się młodzież z pobliskiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego i Zespołu Szkół Gospodarczych – mówi Magdalena Żuk.
To prawda. Na bulwarach często czas spędzają wagarowicze, szczególnie o tej porze roku, gdy robi się coraz cieplej. Policjanci nad Wisłokiem pojawiają się regularnie. – We wtorek nikogo nie szukali. Patrol w tym miejscu nikogo nie powinien dziwić. Policjanci są tam codziennie – twierdzi rzecznik Żuk.
Wkracza BSW
A jednak teraz prokuratura będzie sprawdzała, czy policjanci swoją interwencją pośrednio nie przyczynili się do tego, że młody mężczyzna wykonał desperacki krok i wskoczył do Wisłoka. Sprawę, jak dowiadujemy się w prokuratorskich źródłach, bada już też Biuro Spraw Wewnętrznych, czyli policja w policji.
Na potrzeby prowadzonego śledztwa zabezpieczono kamery, które policjanci mieli przypięte do swoich mundurów. Zabezpieczono też zapis z monitoringu z okolic sklepu Merkury Market przy al. Rejtana. Przesłuchano również policjantów, którzy brali udział w próbie zatrzymania poszukiwanego chłopaka.
BSW będzie sprawdzało, czy policjanci nie przekroczyli lub nie dopełnili swoich obowiązków służbowych. Prokuratura czeka na wyniki pracy biura. Jeżeli będą podstawy, to będzie w tej sprawie wszczęte oddzielne śledztwo. I z pewnością zostanie przeniesione poza Rzeszów.
– By nikt nam nie zarzucił, że chronimy policjantów, z którymi współpracujemy na co dzień przy innych sprawach – słyszymy od prokuratorów. Śledztwo w sprawie nakłonienia chłopaka do samobójstwa wszczęła Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszów. Na razie nie wiadomo, czy ogóle młody mężczyzna nie żyje.
– Może jakimś cudem wydostał się na brzeg i gdzieś się ukrywa – dowiadujemy się w prokuraturze. Do czwartkowego popołudnia nadal nikt nie zgłosił zaginięcia chłopaka.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl