Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

To są też takie słowa, które dają do myślenia. Pracownicy rzeszowskiego Instytutu Psychologii i Rozwoju spisali je karteczkach i opublikowali na Facebooku. W sieci zawrzało.

„Marzę o tym, aby tata mnie przytulił. Mówi mi, że tulą się słabi. Jestem słaby” – wyznał 9-letni chłopiec podczas spotkania z psychologiem w Instytucie Psychologii i Rozwoju w Rzeszowie.

To tylko jedno z setek poruszających zdań, które pracownicy tego instytutu usłyszeli od dzieci i dorosłych podczas sesji terapeutycznych. Zapisywali je w formie notatek przez wiele lat, a teraz część opublikowali na swoim Facebooku. 

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Wymieniamy się doświadczeniami, rozmawiamy o problemach, jeżeli mamy trudniejsze sytuacje pytamy się wzajemnie, jak podejść do danej sprawy, żeby ją uporządkować. Tak zaczęliśmy się zastanawiać, co by się stało, gdyby puścić w świat słowa i wypowiedziane myśli, które słyszymy w gabinecie – mówi dr Piotr Pudło z rzeszowskiego Instytutu. 

Na różowych karteczkach zapisali bolesne i poruszające zdania. Kierują je do dorosłych. Żeby zatrzymali się czasem, zastanowili, co robią, jak zwracają się do swoich dzieci. 

Dziwak, histeryczka, niedorajda

„Tata mi mówi, że jestem dziwakiem. Mogę z nim rozmawiać tylko wtedy, gdy zachowuję się normalnie przez 3 dni” – powiedział 12-latek. „Nie rycz! Zachowujesz się, jak histeryczka! Zawsze to samo!” – mówiła matka do córki po tym, jak ją szarpała, żeby się słuchała. A babcia do wnuka: „Nie lubię Cię. Nie da się lubić dzieci, którym nie zamyka się buzia”.

Na innej karteczce można przeczytać: „Mama rozmawia przez telefon, jak wraca z pracy. Mam być cicho. Nie lubię cicho. Kocham mamę – powiedziała 6-latka. „Umrę i będę mieć spokój od Ciebie. Chwilę ciszy” – powiedziała z kolei matka do córki. A inna do syna: „Cały ojciec. Niedorajda i gamoń. I żyć z tym muszę”. 

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Na tych kartkach jest codzienność. Staraliśmy się wybrać takie, w których każdy może się odnaleźć – mówi Piotr Pudło, psychoterapeuta.

To może być rodzic, który wraca zmęczony późno do domu i przychodzi do niego dziecko. Ale rodzic na tym zmęczeniu mówi czasem niekontrolowane słowa, które zostają na całe życie i mogą być przyczyną problemów w dorosłym życiu.

– Jeżeli to pojedynczy komunikat, to jest szansa, że gdzieś przemknie. Jeśli jest ich więcej i częściej się pojawiają, może pozostawić trwały efekt w funkcjonowaniu dziecka, które później dorośnie i będzie mieć problem z radzeniem sobie z różnymi sytuacjami – tłumaczy psychoterapeuta. 

„Krzyczę na dzieci, a potem płaczę. Czuję bezradność. Nie chcę krzyczeć, ale inaczej nie umiem. Bito mnie od 2. roku życia” – opowiadała w gabinecie 42-latka. „Kiedy patrzę na siebie, myślę, że ludzie mają rację, mówiąc mi, że jestem do niczego” – wyznała 27-latka.

„Nauczyciel w liceum powiedział mi, że wszystko psuję. Lepiej abym siedział cicho na występie. Chciałem skoczyć z okna. Bez sensu, że jestem” – uważa 30-latek. 

Słowa. Kapitał na przyszłość

Piotr Pudło tłumaczy, że brak zrozumienia i akceptacji rozpala złość, gniew i bunt. Ale to i tak jest stosunkowo proste, bo można interweniować. Bardziej niebezpieczne są zachowania związane z popadaniem w lęki, ze zmianami nastroju, czy wycofaniem.

Problem w tym, że rodzice, nauczyciele lubią takie wyciszone, „grzeczne” dzieci. Bo się słuchają, nie dyskutują, biernie wykonują zadania. Ale bardzo często są to nieszczęśliwe dzieci. I jeśli się tego nie zmieni, zostanie to w nich na całe życie.

80 procent komunikatów, które słyszą ludzie w okresie dzieciństwa, mają charakter negatywny. „Nie ruszaj”. „Nie dotykaj”. „Zostaw”. „Zepsujesz”. „To na święta”. „To dla gości”. – One nie budują u dziecka poczucie pewności, wartości, gotowości do mierzenia się ze światem i podejmowania wyzwań. Dla dziecka to sygnał, że są podmiotem drugiej kategorii – mówi Piotr Pudło. 

Tymczasem dzieci mają olbrzymią potrzebę uwagi. To jedna z tych potrzeb, która ma wręcz charakter biologiczny. – To tak jak z jedzeniem. Możemy uznać, że nie potrzebujesz jedzenia, ale w ten sposób kogoś uśmiercimy. Z potrzebą uwagi jest tak samo – tłumaczy psycholog. 

„Najbardziej pragnę, aby mama i tata powiedzieli mi, że mnie kochają, albo lubią, choć trochę – wyznała 8-latka. „Wracam do domu sama. Mama przychodzi o 22:00. Mam już spać. Często się boję, ale nie można mi się bać – opowiadała ośmioletnia dziewczynka.

„Prosiłem Mikołaja o Mamę. Mam mamę, ale ona nigdy nie ma czasu. Nie rozmawia ze mną, nie bawi się. Chciałbym moją mamę” – takie zdanie wypowiedział 7-latek.

– Gdy dorosły „widzi” dziecko, mówi mu, że jest ważne, to w przyszłości będzie troszczyć się o siebie, wyznaczać granice i nie pozwoli, żeby ktoś nim manipulował – wyjaśnia psychoterapeuta. 

Przykład ze szkoły. Dziewczynka mówi do drugiej: daj mi to, to będziesz moją koleżanką, albo nie będę cię lubić. I dzieci, które mają deficyt uwagi ze strony rodziców będą w to wchodzić. Jeśli będą mogły sobie coś kupić swoim zachowaniem, to zrezygnują ze swoich praw na rzecz zyskania aprobaty. 

W dorosłym życiu wygląda to tak samo. Dorośli rezygnują z wielu rzeczy, bo boją się powiedzieć coś na głos i wyrażać swoje zdanie. To doskonale widać na wywiadówkach.

– Przed wejściem do klasy rozmawiają tak, jakby mieli za chwilę roznieść szkołę. A jak usiądą w ławkach, to na twarzach wszystkich widać, że są gotowi zgodzić się na wszystko, byle nie musieć zabierać głosu – opowiada psychoterapeuta.

Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Co leży u źródła tych raniących słów? Większość dorosłych traktuje dzieci przez pryzmat swoich doświadczeń, albo działają w oparciu o rozmowy ze swoimi znajomymi. I nawet jeśli tego nie chcą, powielają schematy. Tak powstaje zaklęte koło, z którego trudno wyjść. Dlatego zmiana jest trudna, ale możliwa.

I nie potrzeba szczególnych nakładów. Wystarczy posłuchać i popatrzeć jak dziecko reaguje i przyjmuje słowa, które do niego wysyłamy. Dlatego też pracownicy rzeszowskiego Instytutu przygotowali zielone karteczki, które mają pokazać, że można działać i jak to zrobić. 

– Zależy nam na tym, żeby nie kotwiczyć się na tym co niewłaściwe. W ten sposób tylko wałkujemy te same rzeczy, ale od tego nic się nie zmieni – mówi Piotr Pudło. Zasada jest taka, że na jedną naganę powinno się udzielić czterech pochwał, żeby zbilansować jakąś przykrość i wyjść na zero.

„I co z tego, że zrobiłeś błąd. Jeśli pytasz i mówisz o tym, chcesz to naprawić”. „Nie wiem wielu rzeczy. Wielu nie umiem, ale chcę ci pokazać coś, co się nauczyłem”. „Nie ma ideałów i ludzi, którzy się nie mylą”. 

 

W ciągu kilku dni, pod postem rzeszowskich psychologów znalazły się setki polubień, komentarzy i udostępnień. Dlatego to nie jest koniec. Na swoim Facebooku będą publikować kolejne podpowiedzi i wskazówki co robić, żeby bez wizyty w gabinecie czy konieczności czytania grubych podręczników, poprawić relacje z dziećmi. 

– Wystarczy zrobić kilka prostych rzeczy i dzieje się magia. Drobne zmiany powodują, że dochodzi do przełomowych przemian – zapewnia Piotr Pudło.

agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl

Reklama