Maksymalnie 126 tys. zł ma kosztować nowe auto prezydenta Rzeszowa. Chociaż radni przyznali na to pieniądze, zakup odkładano prawie rok, bo prezydent był przeciwko.
[Not a valid template]
W lutym 2014 roku radni Rzeszowa zadecydowali o przekazaniu 250 tys. zł na zakup nowych samochodów dla urzędu miasta. Przewodniczący rady Andrzej Dec, który zgłosił projekt, uważał, że rzeszowski park maszyn jest w opłakanym stanie. Również i inni radni propozycję zakupu argumentowali wtedy m.in. tym, że z służbowych samochodów korzysta nie tylko prezydent Tadeusz Ferenc, ale również i dyrektorowie poszczególnych wydziałów oraz sami radni będący w podróżach służbowych.
– Prezydent Ferenc ma samochód, który praktycznie służy tylko jemu. Oprócz tego, dla zastępców prezydenta, pani skarbnik i dyrektorów, są pozostałe dwa samochody. Pięcioletni ford mondeo, który ma już 250 tys. km na liczniku i koszty jego utrzymania przekroczyły jego wartość, a drugi to kia ze 170 tys. km na liczniku, ale dużo gorszej marki i jeszcze bardziej zużyty. Od czasu do czasu jeżdżę na konwenty przewodniczących rad tym autem i jest po prostu męczący – narzekał w lutym Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa.
Prezydent Ferenc na początku zaakceptował decyzję radnych, jednak miesiąc później się z niej wycofał, twierdząc, że to niepotrzebny wydatek, bo auta póki co jeszcze jeżdżą. Teraz okazało się, że ledwo jeżdżą i zdecydowano o zakupie nowego samochodu. Nie trzech, a jednego i zostanie na niego wydane maksymalnie 126 tys. zł, a nie 250 tys. zł, jak chcieli radni.
Wciąż się psują
W rzeszowskim ratuszu służą w tej chwili trzy samochody. Najstarsze to kia carnival z 2007 roku. W 2008 roku urzędnicy dokupili forda mondeo, a rok później kię ceed. Najwięcej, ponad 300 tys. km przebiegu ma ford. Kie pokonały do tej pory ponad 200 tys. km.
– Auta nie są stare, jednak bardzo często się psują z powodu intensywnej eksploatacji. Po prostu cały czas są w ruchu i nie można na nich do końca polegać – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. – W ubiegłym roku jednocześnie zepsuły się wszystkie trzy. A kiedyś carnival wiozący do Wiednia prezydenta Ferenca stanął koło Bratysławy na autostradzie i dopiero po pół godziny udało się uruchomić silnik. W tempie 50 km na godzinę doturlali się do Wiednia.
Ponieważ urzędnicy szukają samochodu za mniej niż 30 tys. euro (ok. 126 tys. zł), nie musieli ogłaszać przetargu. Ofertę może złożyć każdy dealer, który zmieści się w tej kwocie i kryteria: siedmiu miejsc, silnika benzynowego o pojemności minimum dwóch litrów i mocy 200 KM oraz kolor czarny metalik. Do ratusza wpłynęła już jedna oferta, ale jest niekompletna.
– Jeszcze w tym roku poprosimy dealerów o ponowne składanie propozycji. Chcemy, aby nowy samochód był dostępny już na wiosnę – mówi Maciej Chłodnicki.
redakcja@rzeszow-news.pl