Fot. Czytelnik Rzeszów News. Na zdjęciu zakład Res-Drob (niebieski budynek)

Urzędnicy są bezradni. Nie są w stanie zmusić rzeszowskiego zakładu drobiarskiego Res-Drób do zlikwidowania biznesu w centrum miasta. To, że mieszkańcy os. 1000-lecia „umierają”, zwłaszcza w lecie, ze smrodu nie ma większego znaczenia.

Życie mieszkańców os. 1000-lecia zatruwane jest od wielu lat. Nie mogą też spać, bo hałasują ciężarówki, ładowane są one w środku nocy. O czym mowa? Niezmiennie o zakładzie drobiarskim Res-Drob, który znajduje się przy ul. Konopnickiej.

Teoretycznie, śmierdzący problem powinien był zniknąć jeszcze w ubiegłym roku. Jak wówczas w rozmowie z Rzeszów News zapewniała Małgorzata Wojnowska, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w rzeszowskim magistracie, ratusz wydał firmie polecenie, że do 28 lipca 2016 roku ma zlikwidować smród.

– Jeżeli tego nie zrobi, przystąpimy do oceny pozwoleń na mocy których Res-Drob prowadzi swoją działalność. Skoro kiedyś wydaliśmy na to zgodę, to możemy również ją cofnąć – stwierdziła wówczas Małgorzata Wojnowska.

Od tego czasu jednak nic się nie zmieniło. Zakład drobiarski pozostał tam, gdzie stoi. Smród i hałas również się nie ulotnił.

„Mieszkam tuż obok zakładów drobiarskich od 2010 roku i sytuacja staje się coraz bardziej nie do zniesienia” – piszą mieszkańcy os. 1000-lecia na stronie Stowarzyszenia „Nasz czysty i zdrowy Rzeszów”, które powstało w ubiegłym roku, aby walczyć z odorem, wytwarzanym przez Res-Drób.

„Truciciel w sercu miasta”

Jeszcze inni podają przykłady na uciążliwość funkcjonowania firmy w centrum miasta. „Kuzyn z żoną i synem z Bytomia ostatnio mnie odwiedzili i pomimo, że są ze Śląska i powinni wytrzymać taki „klimat”, to jednak w trakcie obiadu dwoje z nich zwymiotowało, kiedy „zapachniało” z zakładu drobiarskiego” – twierdzi jeden z mieszkańców.

„Zelmer nie śmierdział, ale go wyrzucili z centrum, a tej świętej krowy nie da się od lat wyrzucić. To jakaś kpina”; „Wielki wstyd, że władze miasta od lat nie potrafią poradzić sobie z trucicielem zlokalizowanym w sercu miasta, które uchodzi za proekologiczne. Same zakłady starszą wyglądem. Ze świecą szukać podobnych w centrum stolic innych regionów” – dodają kolejni mieszkańcy.

Co robi ratusz? Zleca kontrole wojewódzkiemu inspektorowi ochrony środowiska, który  może ukarać zakład drobiarski za nieprzestrzeganie wymogów ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem oraz emisji hałasu do środowiska, a także ustawy o odpadach, ustalonych w specjalnym pozwoleniu wydanym przez prezydenta Rzeszowa na prowadzenie uboju drobiu.

Wyniki ostatniej kontroli, która odbyła się w  dniach 21 czerwca – 27 lipca wykazała, że Res-Drób ogranicza wydzielanie się odoru, bo m.in. zamontował dodatkowe filtry, instalację zamgławiającą., kurtyny drzwiowe, paskowe i powietrzne, samozamykacze do drzwi, wentylatory wyciągowe o obniżonej emisji hałasu, perforowane koszy, wypełnione substancją zawierającą olejki eteryczne, które mają niwelować zapachy.

Efekt kontroli? Mandat

Zostały również przeprowadzone kontrole pomiaru hałasu emitowanego do środowiska w ciągu dnia i nocy przez Res-Drób. Jako źródła potencjalnego nadmiernego dźwięku wskazano pracę kotłowni, maszynowni chłodniczej, oczyszczalni ścieków, linie rozbioru mięsa i pakowanie oraz myjnię pojemników.

„Pomiary wykazały, że w każdym z tych punktów poziom hałasu emitowanego do środowiska, zarówno w porze dnia, jak i w porze nocy, nie przekroczył dopuszczalnych równoważnych poziomów hałasu” – czytamy w przesłanym piśmie od WIOŚ w Rzeszowie, w którym zostały zawarte wyniki kontroli.

Oznacza to, że w tym zakresie nieprzespane przez mieszkańców os. 1000-lecia noce nie mają większego znaczenia. Badaniu zostały również poddane stężenia szkodliwych substancji, które wykonano podczas  prowadzonego rozładunku żywca.

 „W trakcie badań aparat pomiarowy nie sygnalizował obecności (…) substancji [szkodliwych – przyp. red] w stężeniach przekraczających progi detekcji gazów niebezpiecznych. Mimo, że podczas pomiarów wyraźnie wyczuwalne były zapachy charakterystyczne dla tego rodzaju działalności, urządzenia pomiarowe nie wskazywały na obecność lotnych związków organicznych, ani możliwych do wykrycia tymi urządzeniami toksycznych substancji” – czytamy w piśmie z WIOŚ.

W praktyce oznacza to tyle, że śmierdzieć może, póki odór nie truje ludzi. Jedynym uchybieniem, jaki znaleźli urzędnicy był fakt, że „produkty uboczne w postaci padłych zwierząt” są wywożone za  rzadko, czyli mniej niż raz dziennie. Za to wykrocznie Res-Drób został ukarany mandatem.

Ratusz: Nie ma norm odorowych

Ponadto, WIOŚ wystąpił z wnioskiem do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie o to, aby sprawdzić czy zakładowe oczyszczalnie ścieków wykonane zostały prawidłowo oraz  do Powiatowego Lekarza Weterynarii w Rzeszowie, by sprawdził czy są realizowane wszystkie  wymogi  związane z transportem żywca.

Należy też dodać, że WIOŚ nie może spowodować zamknięcia zakładu drobiarskiego Res-Drób.  O tym może zdecydować prezydent Rzeszowa, który wydał wcześniej odpowiednie zezwolenia na funkcjonowanie przedsiębiorstwa.

– Aby zlikwidować zakład pracy musimy mieć mocne podstawy. To, że mieszkańcom dokucza smród jest oczywiście bardzo dużym problemem, ale nie ma czegoś takiego jak „normy odorowe”. Nie mamy narzędzi, aby zamknąć Res-Drób za brzydkie zapachy – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Mimo wszystko mieszkańcy os. 1000-lecia nie zamierzają odpuszczać. W planach mają pikiety, które odbędą się pod Res-Drobiem w najbliższym czasie. Firma jeszcze w 2015 rokiem deklarowała, że zakład przeniesienie do Sieniawy. Jak na razie na deklaracjach, powtórzonych w 2016 r. się skończyło.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama