„Rzeszów zrywa łańcuchy”, „Łeb se zakuj”. Happening na Rynku [ZDJĘCIA]

W sobotę w całej Polsce odbywały się happeningi mające przekonać ludzi, by nie trzymali psów na stałe na łańcuchach. Rzeszowską akcję „Zerwijmy łańcuchy!” zorganizowano na Rynku.

 

MICHAŁ OKRZESZOWSKI

O godzinie 12:00 na Rynku pojawili się ludzie z transparentami: „Przywiąż psa do siebie, nie do budy”, „Rzeszów zrywa łańcuchy”, „Łeb se zakuj”. Znalazło się kilka psich bud wykonanych z dykty, tektury oraz drewna. Na jednej znalazł się napis: „Dopóki nie przestaniemy krzywdzić żywych stworzeń, pozostaniemy dzikusami.” Do innej budy przywiązano figurkę psa, a do niektórych psich bud –  ludzi.   

– Przywiązałam się, bo chcę się wczuć w rolę psa, który bezustannie jest na uwięzi. Pies to istota, która czuje ból, która czuje pragnienie. Stąd hasło: „Przywiąż psa do siebie, nie do budy” – mówi Barbara Łukasz z grupy lokalnej Fundacji Viva! Akcja na Rzecz Zwierząt.

– Chcemy uwrażliwić mieszkańców Rzeszowa na los psów łańcuchowych. Pies nie może być przetrzymywany na łańcuchu dłużej niż 12 godzin. Łańcuch nie może być też krótszy niż 3 m.  Zakazuje tego ustawa o ochronie zwierząt, która jednak jest nagminnie łamana – dodaje.   

Organizatorem ogólnopolskiego protestu był portal Psy.pl. –  Rok temu do akcji przystąpiło ok. 40 miejscowości, tym razem jest ich ok. 70. Myślę, że za rok też ją  zorganizujemy, bo jest to problem nagminny. Dotyczy nie tylko małych wsi, ale również dużych miast – stwierdza aktywistka Vivy!.

Barbara Łukasz przyznaje, że w Rzeszowie nie ma problemu ze zgłaszaniem przypadków znęcania się nad zwierzętami.  – Można takie sprawy zgłaszać do Vivy, w Rzeszowie mamy także świetnie zorganizowaną grupę w policji, która zajmuje się przestępstwami dotyczącym znęcaniem nad zwierzętami, prężnie działa Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt. Dlatego apeluję do ludzi, by zgłaszali takie sytuacje, zwracali uwagę na swoich sąsiadów – mówi.

Zmiana mentalności skuteczniejsza niż zmiana prawa

Celem protestu było raczej zwrócenie uwagi ludziom niż domaganie się zmian w prawie.  – Liczę nie tyle na zmianę prawa, bo sensowne uregulowanie jest praktycznie niemożliwe, ponieważ przepisy udaje się obejść, a poza tym  czasem trudno komuś coś udowodnić. Dlatego przede wszystkim liczę na zmianę w mentalności ludzi, na dostrzeżeniu tego, że zwierzę jest istotą czującą. Psy potrzebują kontaktu z człowiekiem i więcej ruchu – mówi Katarzyna Pokrzywa z Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt, które było współorganizatorem happeningu na Rynku.  

Z powodu niesprzyjającej pogody (przelotne opady deszczu) w proteście wzięło udział ok. 25 osób w różnym wieku. Były osoby w różnym wieku, również rodziny z dziećmi. Niektórzy uczestnicy przyszli ze swoimi psami.

– Psy są bardzo źle traktowane, ale jest to protest przeciwko złemu traktowaniu wszystkich zwierząt.  Trzymanie psa na łańcuchu wypacza mu charakter. Jest wiele pogryzień przez psy, ale to głównie dlatego, że mają one za mało kontaktu z człowiekiem – mówi Ewa Borkiewicz z Jasionki, która na protest wybrała się ze swoim psem „Ewianem”. – Mam jeszcze 2 psy. Wszystkie mieszkają w domu – dodaje pani Ewa.  

– Mówi się, że psy mają umysł dziecka. Przywiązać psa do budy to tak, jakby przykuć dziecko – stwierdza Estera Nowak, która wraz ze swoim chłopakiem Krystianem udali się na Rynek razem z około 7-letnią suczką „Wiesią”.  – 2 lata temu zabraliśmy ją ze schroniska „Kundelek”. Ogólnie polecam adopcję – namawia Estera.

Organizatorzy protestu rozdawali osobom spotkanym na Rynku ulotki.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama