Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej w Rzeszowie w piątek w nocy został „spakowany” do wysyłki na Kreml. – Chcemy okazać wsparcie Ukrainie i nakłonić urzędników, by się go jak najszybciej pozbyli – mówią organizatorzy akcji.

 

Zdjęcia: materiały organizatorów akcji 

Znajdujący się na Placu Ofiar Getta monument został owinięty folią stretch, zaklejony taśmą i zaadresowany na Kreml. Paczka została oznaczona wieloma naklejkami „PRIORYTET”. Znajdują się na nim również naklejki z hasłem – „Sława Ukrainie”, w języku polskim i ukraińskim.

Organizatorzy akcji mówią, że nieprzypadkowo stało to się w piątek w nocy. 24 lutego mija dokładnie rok od zbrojnej napaści Rosji na Ukrainę. – Naszym celem było okazanie wsparcia Ukrainie, która jest niezawinioną ofiarą zbrodniczego ataku „rosji” i kremlowskiego reżimu – wyjaśnia Adam Kulpiński, współorganizator akcji.

Nacisk na radnych

Kulpiński dodaje, że w ten sposób chcieli też zwrócić uwagę Rady Miasta Rzeszowa i nakłonić radnych do skuteczniejszych działań w sprawie jego usunięcia. Taką decyzję podjęli już w kwietniu 2022 roku, a prezydent Rzeszowa rozmawiał w tej sprawie z wojewodą podkarpackim.

Zaplanowano że pomnik trafi na cmentarz żołnierzy radzieckich przy ul. Lwowskiej. Problem w tym, że nie ma tam na niego miejsca. Dlatego rozważana jest druga lokalizacja – cmentarz przy ul. Podkarpackiej. Obecnie trwają konsultacje z Instytutem Pamięci Narodowej. Koszt takiej operacji oszacowano na ok. 3 mln zł.

– Pomnik jak stał – tak stoi i nadal nie wskazano wiarygodnego terminu usunięcia monumentu – komentuje Kulpiński.

Usunąć lub chociaż zasłonić

Pomnik z przestrzeni miejskiej ma zniknąć w myśl ustawy dekomunizacyjnej. Pieniądze na jego przeniesienie mają pochodzić z budżetu państwa lub IPN – miasto nie chce bowiem za to płacić. Jak wyliczyli aktywiści, jest to kwota porównywalna z rozpoczęciem budowy szkół na Staromieściu czy Matysówce – po ok. 3,75 mln zł.

Aktywiści chcą, by władze Rzeszowa natychmiast usunęły pomnik lub zasłoniły go do czasu ostatecznego przeniesienia. – Taki gest byłby jednoznacznym odcięciem się od spuścizny zbrodniczego rosyjskiego reżimu – podkreśla Kulpiński.

Przypomina, że pomnik powstał w czasach okupacji, a pobyt Armii Czerwonej w Rzeszowie przyniósł mieszkańcom nie wyzwolenie, a śmierć i cierpienie. – Dziś wszyscy widzimy, że postępowanie „rosji” nie uległo zmianie – jedynie ofiary są w Ukrainie, a nie u nas – argumentuje Adam Kulpiński.

Niech poznają prawdę

Z jednej strony spakowanego pomnika znalazł się też krótki wyciąg z danych historycznych. Są to liczby i informacje o rosyjskich zbrodni popełnionych na rzeszowszczyźnie w 1945 roku. Czytamy tam m.in., że w samym tylko lipcu i sierpniu 1945 r. zarejestrowano tu „194 przestępstwa z udziałem sowietów, w tym 19 zabójstw, 86 napadów na osoby cywilne, a także 13 napadów na placówki lub funkcjonariuszy UB i MO”,

– Chcemy, by wszyscy poznali prawdę o rzekomym „wyzwoleniu”, a z pewnością wiele zbrodni nigdy nie zostało oficjalnie udowodnionych bądź nawet zarejestrowanych – dodaje aktywista.

„Niedopuszczalne, aby tego rodzaju monument znajdował się w Rzeszowie na równi z pomnikami wieszczów narodowych, patriotów i poległych w obronie ojczyzny. W dzisiejszej sytuacji, gdy tuż za naszą granicą trwa krwawa wojna, a rosja dopuszcza się zbrodni wojennych, obecność pomnika powinna być dla Rady Miasta źródłem szczególnego wstydu – zarówno przed uchodźcami, których gościmy w naszym mieście jak i przodkami, którzy walczyli o naszą niepodległość” – piszą w swoim manifeście organizatorzy nocnej akcji.

Sprawa pomnika odżyła po napaści Rosji na Ukrainę. W Rzeszowie powstał też społeczny komitet, który zbierał pieniądze na wyburzenie pomnika. W czasie jednej z akcji zorganizowali nawet ciężki sprzęt, by go usunąć – w marcu 2022 roku. Interweniowała policja i monument został na swoim miejscu. O nocnej akcji z piątku, policja nic nie wiedziała.  

(saba)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama