Fot. Sebastian Fiedorek / Rzeszów News. Na zdjęciu po prawej strony Bartosz Podubny
Reklama

– Nie chcemy opłacanego wysoką pensją niekompetentnego urzędnika – tłumaczą działacze Stacji Rzeszów Dziki apel do wojewody o odwołanie Bartosza Podubnego z funkcji zastępcy wojewódzkiego konserwatora zabytków, który utrudnia wpisanie pomnika Czynu Rewolucyjnego do rejestru zabytków.  

Wśród działaczy Stacji Rzeszów Dziki, którzy bronią pomnika Czynu Rewolucyjnego przed wyburzeniem, czara goryczy się przelała, gdy po 30 dniach dostali pismo od Bartosza Podubnego, zastępy wojewódzkiego konserwatora zabytków, że ich wniosek o wpisanie słynnego rzeszowskiego monumentu do rejestru zabytków został wciąż nierozpatrzony  z powodu braków formalnych. Oznacza to, że procedura wpisu do rejestru zabytków pomnika będzie się przedłużać. 

– Prawnikom konserwatora bardzo długo zajęło szukanie podstawy prawnej, która i tak nie  precyzuje, na czym braki formalne miałaby polegać. To nadinterpretacja prawa – stwierdził w rozmowie z Rzeszów News Bartłomiej Gancarczyk ze Stacji Rzeszów Dziki. – Konserwator w tej chwili przyjął taką strategię, że zamiast utrzymania misji ochrony zabytków szuka wszelkich możliwości, aby zabytki nie chronić – dodaje.

Przypomnijmy, że Stacja Rzeszów Dziki złożyła 30 marca do Bartosza Podubnego wniosek  o natychmiastowe rozpoczęcie procedury wpisania pomnika do rejestru zabytków, którego właścicielem jest zakon oo. Bernardynów, by uchronić go przed wyburzeniem. 

 „Dzicy” wniosek przygotowali na mocy Kodeksu Postępowania Administracyjnego, którego przepisy zakładają, że organizacje pozarządowe mogą się starać o wdrożenie takich procedur, jeżeli wskazuje na to ważny interes społeczny.

Wniosek podpisali wówczas liczni przedstawiciele środowisk akademickich, artystycznych, muzealnych, urbanistycznych, naukowych. Wniosek „dzikich” poparli także dyrektor BWA w Rzeszowie – Piotr Rędziniak oraz aktorka Teatru im. W. Siemaszkowej – Anna Demczuk, czy Marta Kraus. 

Do wniosku załączono także opinię prof. Wojciecha Włodarczyka, prezesa Stowarzyszenia Historyków Sztuki, prof. Jana Tutaja oraz Joanny Warchoł, prezes krakowskiego okręgu ZPAP.

Po przeszło 30 dniach okazało się, że wniosek jednak Podubny  ze wcześniej wspomnianych braków formalnych wciąż nie rozpatrzono. Dla „Dzikich” postawienie sprawy w ten sposób przez zastępce wojewódzkiego konserwatora nie oznacza koniec walki o pomnik Czynu Rewolucyjnego i bezczynne czekanie na to, co się z tym stanie dalej. 

Stacja Rzeszów Dziki zamierza w środę (30 maja) złożyć wniosek i petycję (można ją podpisywać TUTAJ), do wojewody podkarpackiego Ewy Leniart (PiS) o „o wnikliwą analizę poczynań  (…)  zastępcy Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Bartosza Podubnego oraz rozważenie zmiany na tym stanowisku”. Petycję obecnie podpisało ponad 260 osób.

– Podubny ogranicza swoją aktywność do znajdowania podstaw prawnych, aby paradoksalnie zabytków nie chronić, mimo, że posiada wszelkie narzędzia prawne, aby zabytki ochroną objąć – uważa Bartłomiej Gancarczyk. 

„Dzicy” twierdzą także, że dotychczasowa 2-letnia praca Podubnego na stanowisku kierowniczym wywoływała „społeczną złość i niezadowolenie”, a także „niezliczone sytuacje oporu społecznego i medialnych doniesień o absurdalnych poczynaniach urzędu”.

Dlatego „Dzicy” we wniosku do wojewody domagają się zmiany na stanowisku zastępy wojewódzkiego konserwatora, bo nie chcą, aby „opłacano wysoką pensją niekompetentnego urzędnika”. 

– Nie chcemy urzędników wykorzystujących prawo na przekór potrzebom społecznym i własnemu środowisku zawodowemu. Nie tolerujemy bezprawnego przeciągania procedur i odwlekania decyzji – argumentuje stanowisko „Dzikich” Gancarczyk. – Chcemy profesjonalnego podejścia do ochrony zabytków naszego lokalnego dziedzictwa – dodaje. 

We wtorek próbowaliśmy się skontaktować z Bartoszem Podubnym, ale w sekretariacie konserwatora usłyszeliśmy, że nie ma go w biurze. Do tematu wrócimy.

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama