– Przytulmy się do siebie, aby atmosfera była metafizyczna – mówił podczas V Najazdu na Awangardę Stanisław Dłuski, rzeszowski poeta. Trudno się dziwić, bo środowy wieczór w Teatrze im. W. Siemaszkowej, który był spowity pół mrokiem temu sprzyjał.
Poeta Piotr Matywiecki o poezji w serwisie Dwutygodnik.com pisze tak: „Poezja nie jest dziwaczna, jest oczywista. Zadziwia oczywistością na miarę całości świata, nie chce świata przewyższać, ani przed światem się nie poniża. Oddaje światu świat niezubożony i nieubóstwiony. Dlatego jest wierna i skromna. Sama siebie nie pyta: czym jest. Pyta sama siebie: o czym mówi. Według takich wymagań kształtuje poetów i czytelników”.
Rzeszowską poetycką świadomość czytelników w środowy wieczór w Teatrze im. W. Siemaszkowej kształtowało blisko 30 poetów z Podkarpacia podczas V Najazdu na Awangardę.
Zgodnie z tradycją sprawcą tej poetyckiej rebelii oraz przewodnikiem wśród „słownych ataków” był Stanisław Dłuski – rzeszowski poeta i nauczyciel akademicki, krytyk literacki, współzałożyciel czasopisma „Fraza” i „Nowej Okolicy Poetów”.
Na scenie towarzyszyli mu aktorzy „Siemaszki”: Małgorzata Machowska i Waldemar Czyszak, którzy odczytywali wiersze poetów oraz Mariola Łabno-Flaumenhaft, która słuchaczy zachwycała muzycznymi aranżacjami poezji.
Opiekę artystyczną nad wydarzeniem sprawował Jan Nowara, dyrektor „Siemaszki”. To właśnie odczytał wiersz Stanisława Dłuskiego „Prośba do Eurydyki”. Nowarze szczególnie utkwił w pamięci jeden wers „Prośby…” – „Oddam Panie Boże moje wiersze na przemiał”, stąd też Dłuskiego zapytał – czy poezję można coś w życiu zastąpić?
Rzeszowski poeta odpowiedział, że tak. Swoje wiersze oddałby za żonę i gromadkę dzieci. Dłuski wspomniał również, że Czesław Miłosz zniechęcał młodych do tworzenia poezji, bo wiedział jaka jest tego cena – depresja, załamania nerwowe, ból, samotność, nierozumienie.
Niemniej jednak bycie poetą na początku pociąga. Jest entuzjazm i to cieszy, że wciąż pojawiają się nowe pokolenia poetów.
– Przytulmy się do siebie, aby atmosfera była metafizyczna – mówił Stanisław Dłuski. Sprzyjało temu otoczenie – półmrok, świecie, poezja i wino – czego chcieć więcej?
Zanim jednak aktorzy zaczynali odczytywać wiersze zaproszonych na „Najazd…” poetów Dłuski zaznaczył, że chociaż od poezji na wieczorze jej poświęconym wymagamy tekstów dopracowanych, to jednak dobrze, że pojawiają się teksty tych najmłodszych twórców, które chociaż są jeszcze niedoszlifowanym diamentem również są wartościowe i warte tego, aby przedstawić je szerszemu gronu.
Schemat poetyckiego spotkania był prosty – na scenę zostaje zaproszony poeta, aktorzy odczytują jego wiersze, a później Stanisław Dłuski zadaje mu pytanie. A te były przeróżne. Pytano o to czym jest tęsknota, zwracano uwagę na postać Marii Magdaleny, gdzie Dłuski zauważył przy okazji, że w historii zbawienia jest miejsce dla wszystkich. I dla Piotra, który zdradził, Pawła, nawróconego grzesznika, i właśnie Marii Magdaleny, którą w tradycji łacińskiej przez wieki łączono z kobietą cudzołożną z Ewangelii św. Łukasza.
Jeden z poetów, Krzysztof Socha, zdaniem Dłuskiego zawsze przekuwa balon patosu, więc zadał mu pytanie z kategorii tych metafizycznych – czym jest prawda? Ten odpowiedział w swoim stylu przywołując anegdotkę o koledze filozofie, który spotkał pijaka pod sklepem i ten zadał mu właśnie to samo pytanie.
Filozof odpowiedział, że prawda jest gdzieś pomiędzy nimi. Na co pijaczek odpowiedział, że nie, bo prawda jest w Sinczy (wieś w rejonie puchowickim obwodu mińskiego Białorusi – przyp. red.).
Jedno z ważnych pytań i odpowiedzi, jakie padły podczas „Najazdu….”, było takie, które dotyczyło szczęścia. Dla Czesława Miłosza był to dzień bez bólu fizycznego. Dla Jerzego Gronkiewicza, lekarza internisty, to pomaganie innym, dzień bez cierpienia psychicznego, natura, która go inspiruje. Szczęście daje mu również jego obecna żona, z którą lubi spędzać czas.
A jaki powinien być poeta XXI wieku – to pytanie Dłuski skierował do swojej byłej studentki, Katarzyny Bajdo. Młoda artystka odpowiedziała krótko: – Poeci powinni robić to, w czym są dobrzy, a ich praca powinna służyć dobru.
Jacek Świerk z kolei podczas Najazdu zachwycił puentą swojego wiersza o bohaterskim kundelku „Śpieszmy się kochać zwierzęta, one są czasem lepsze od ludzi”, polemizując tym samym z Janem Twardowskim i znanym wierszem „Śpieszmy się”.
Poetycka rebelia w metafizycznym klimacie trwała około dwie godziny. Patronował jej Rzeszów News.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl