Trwa urzędniczy ping-pong w sprawie wniosku Rzeszowa o współfinansowaniu budowy obwodnicy południowej. Wojewoda podkarpacki twierdzi, że ratusz wciąż nie dopilnował formalności, by myśleć o zdobyciu unijnych funduszy.
We wtorek wojewoda Ewa Leniart (PiS) wydała kolejne oświadczenie w sprawie obwodnicy południowej Rzeszowa, której współfinansowanie w maju zablokował rząd i jego przedstawiciele na Podkarpaciu. Rzeszów stracił, przynajmniej na razie, możliwość zdobycia unijnego 277-milionowego dofinansowania na inwestycję, której koszt szacowany jest na ok. 450 mln zł.
Urzędnicy wojewody i Ministerstwa Rozwoju zarzucili ratuszowi, że poległ na niedopilnowaniu formalności. Wniosek o wydanie zgody na budowę drogi miasto złożyło 18 kwietnia. Termin wówczas mijał 27 kwietnia. Okazało się, że ratuszowa dokumentacja jest niekompletna, a miasto w ciągu siedmiu dni nie uzupełniło formalności.
Znów braki w papierach
12 maja, gdy było już po terminie składania wniosku do konkursu o unijne dofinansowanie, ratusz po raz drugi poprosił wojewodę, by dała zielone światło dla inwestycji. Jak się teraz okazuje, wojewoda znów zarzuciła miejskim urzędnikom, że dokumentacja ma poważne braki uniemożliwiające sięgnięcie po fundusze z Unii Europejskiej.
W tym przypadku chodziło m.in. o mapy i materiały geodezyjne, by sprawdzić, czy dołączony wykaz działek, na których ma być realizowana inwestycja, jest zgodny z dokumentami zawierającymi nieruchomości będące częścią planowanej inwestycji.
Wojewoda uznała, że w papierach znów są rozbieżności. Stwierdziła to 30 maja, ale pismo w tej w kwestii do ratusza trafiło dopiero 5 czerwca i jednocześnie Ewa Leniart dała miastu 7 dni (!) na kolejne uzupełnienie dokumentacji. Ratusz w ekspresowym tempie, bo 7 czerwca, wysłał do wojewody brakujące papiery.
„Nie” bez skutków prawnych
Ale wojewoda znów uznała, że miasto nadal nie dostarczyło właściwych dokumentów potwierdzających, że numery działek zgadzają się z nieruchomościami. W oświadczeniu Ewy Leniart, przesłanym nam przez Małgorzatę Waksmundzką-Szarek, rzecznika wojewody podkarpackiego, czytamy, że ratusz nie dostarczył także mapy zawierającej podział nieruchomości.
Skutek? Wojewoda w dalszym ciągu nie wydała zgody na budowę obwodnicy południowej a wniosek miasta nie został rozpoznany.
„Pozostawienie przedmiotowej sprawy bez rozpoznania nie powoduje dla inwestora żadnych skutków prawnych. Inwestor może ponownie złożyć do tut. urzędu kompletny wniosek dotyczący wydania zezwolenia na realizację przedmiotowej inwestycji drogowej” – oświadczyła Ewa Leniart.
Ratusz: Walczymy do końca
Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa, twierdzi, że aktualne stanowisko wojewody do ratusza nie dotarło.
– Dokumentacja na realizację inwestycji, którą złożyliśmy do wojewody, jest pełna. Liczymy na to, że wszystko zostanie wyjaśnione. Nie rezygnujemy z planów budowy obwodnicy i ubiegania się o pieniądze na inwestycję. Do końca będziemy walczyć o fundusze – zapowiada Chłodnicki.
Ta korespondencyjna wojna pomiędzy ratuszem a wojewodą ma polityczne tło. Otoczenie prezydenta Tadeusza Ferenca (SLD) twierdzi, że PiS za wszelką cenę chce utrącić budowę obwodnicy, by mieć pretekst do zarzucania Ferencowi, że miasto nie wykorzystało okazji do zdobycia potężnego dofinansowania i winą chce obarczyć za to właśnie Ferenca.
PiS-owska retoryka
Ale PiS może mocno się przeliczyć, jeżeli myśli, że nabije sobie tym sposobem punktów przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Bo cel ma jeden – odsunąć w końcu Ferenca od władzy w ratuszu.
– W Rzeszowie ta PiS-owska retoryka nie przejdzie. Mogą sobie ją stosować w innych miastach na Podkarpaciu, ale nie tutaj. Tutaj PiS strzela sobie we własną stopę. Każdy atak na Ferenca dodaje mu tylko punktów. Ale wiadomo… Chodzi o to, żeby wyprowadzić go z równowagi – słyszymy w ratuszu.
redakcja@rzeszow-news.pl