„Wszyscy milkną wobec prawdy”. „Pogorzelisko” w teatrze [RECENZJA]

„Teraz, kiedy jesteśmy razem, jest lepiej” – słowa „klucz” do prawdy, która przerywa milczenie i odsłania machinę zbrodni. „Pogorzelisko” w reżyserii Cezarego Ibera poraża, przeraża i zachwyca zarazem. Nie jest to sztuka, obok której można przejść obojętnie.

 

 

Nawal (Dagny Cipora) i Wahab (Mateusz Mikoś) to dwoje najszczęśliwszych ludzi, którzy w „Pogorzelisku” (na deskach Teatru im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie) zaistnieli. Źródłem ich radości jest miłość, a owocem dziecko. To wszystko przerywa nienawiść rodziny dziewczyny do chłopaka. To właśnie tu rozpala się siła niszcząca, która wypala bohaterów. Najpierw Nawal zmuszają do oddania dziecka, którego później będzie szukała.

Zacznie się wojna, ludobójstwo, chęć zemsty… Kolejna zbrodnia. I tak zrodzi się „śpiewająca kobieta” lub „dziwka 72”, jak kto woli.

Są jeszcze Jeanne (Sylwia Gola) młoda matematyczka przed którą stoi otworem kariera akademicka i jej brat bliźniak Simon (Miłosz Karbownik). Oni swoją matkę, Nawal, pamiętają jako wariatkę, która chodziła prze 10 lat na procesy największych zbrodniarzy, a przez ostanie 5 lat swojego życia nie odzywała się w ogóle.

Potwór z braku bliskości

Swoją ciszę przerywa tylko jednym zdaniem wypowiedzianym w dniu, kiedy jej dzieci obchodziły swoje urodziny – „Teraz, kiedy jesteśmy razem, jest lepiej”. To są jedne z najważniejszych słów, które padają podczas spektaklu i wypowiada je właśnie Nawal. Powtarzane są kilkakrotnie i to one, obok milczenia i ciszy, napędzają machinę zła prowadzącą do oczyszczającej prawdy.

Brak bliskości matki z dzieckiem zrodził potwora. Mordercę, gwałciciela, najgorszego oprawcę w więzieniu. Oprawcę, którego Fatum (?) przeplata  losy z losami „Edypa” Sofoklesa. Brak bliskości powoduje, że syn nazywa matkę dziwką i kurwą, a drugi dokładnie tak ją traktuje. Gdy wszystko staje się jasne, „wszyscy milkną wobec prawdy…”

„Pogorzelisko” to kolejna odsłona wojny domowej, gdzie sąsiad staje „twarzą w twarz” z sąsiadem i z zimną krwią odbiera mu życie. W taki  konflikt uwikłani są zawsze zwykli ludzie. I tu rodzi się pytanie, ile jest w stanie w siebie wchłonąć wszechogarniającego zła człowiek, aby nie zwariować? Ile może jeden człowiek poniżać drugiego, aby ten w końcu się złamał? Ile razy strugi krwi muszą popłynąć ulicami, aby zaprzestać uruchamiać na nowo machinę wojny?

Jedyne co mi przychodzi do głowy, a jednocześnie się w niej nie mieści, Zofia Nałkowska zapisała w swoim „Dzienniku czasu wojny” – „Ludzie ludziom gotują ten los”?

I choć wojna nie ta, i czas nie ten, nawet miejsce nie to, to jednak Nałkowska wciąż brzmi przekonująco, bo jak się nie dziwić w obliczu jakiejkolwiek tragedii, że jej źródłem jest człowiek podobnie jak i jej ofiarą?

Radość z zabicia człowieka

„Pogorzelisko” demaskuje również siłę rażenia wojny. Jej skutki nie odczuwają tylko ci, którzy  ją bezpośrednio doświadczyli, ale również i ci, którzy w czasie pokoju żyją i nie rozumieją, dlaczego chociażby matka milczy.

Cezary Iber, reżyser spektaklu, pięknie wykorzystał w tej sytuacji kompozycję klamrową.  Sztuka rozpoczyna się od piosenki Nawal, którą pod koniec śpiewa w więzieniu jej syn-zbrodniarz. Śpiewają ją, bo zostaje przerwane milczenie, śpiewają ją, bo znają już prawdę.

I tu na niskie ukłony zasługuje Dagny Cipora, która miała niesamowicie trudną rolę, zwłaszcza wtedy, kiedy wygłasza monolog wielokrotnie gwałconej i torturowanej kobiety. Była tak przekonująca, że miało się wrażenie, iż aktorka tego piekła doznała na własnej skórze. Trzeba też przyznać, że mimo wszystko wykonała ona, jako młoda kobieta, heroicznie ciężką i niesamowicie udaną pracę.

Innym momentem wpisującym się w pamięć widza była zbrodnia dokonana na fotografie przez Nihada. Zabić człowieka to jedno. Czerpać z tego niewyobrażalną radość – drugie. Prawie nagi mężczyzna, przywiązany do krzesła, jego rozpaczliwe błagania, karabin przystawiony do głowy i błysk w oczach zbrodniarza. Wiadro krwi, zdjęcia…. I nieoczekiwana scena groteskowa, ale czy inaczej można  przedstawić sytuację, w której zbrodniarz czerpie niepohamowaną satysfakcję ze zdobycia kolejnego ludzkiego trofeum?

To nie była rozrywka

To, co również zwracało uwagę to taniec i muzyka. W tej ekspresji reżyser zdecydował się wyrazić to, co słowa wyrażają tylko w jakiejś niewielkiej części. Te fragmenty były okazją dla widza do samoistnego przeżywania tego, co się dzieje na scenie. Oczywiście kierunek interpretacyjny narzucały wcześniejsze sceny, ale taniec  i muzyka – czyste emocje – pozwoliły jeszcze bardziej zżyć się z bohaterami i ich rozterkami.

Widza jeszcze bardziej wciągała dwupłaszczyznowość czasu akcji. Dzięki przeplatankom tego, co jest z tym, co było został stworzony pełny i wnikliwy obraz Nawal – kobiety, której odebrano dziecko, którą torturowano, gwałcono i kazano żyć z dziećmi, które poczęły się w strachu i samotności.

Ten spektakl nie był rozrywką. To spektakl, który miał doprowadzić do oczyszczenia aktorów, postaci, widzów i twórców.

– Życzyłbym sobie, aby sztuka, czy to malarstwo, fotografia, teatr potrafiły zawsze głośno i wyraźnie mówić o tym, co dotyka naszą rzeczywistość w danym momencie, to co boli twórców, a zarazem zostaje to po cichu spychane przez świat polityki i mediów, bo są to tematy niewygodne, niebezpieczne. Bo są to tematy, które budzą świadomość. „Pogorzelisko” ma spełniać taką funkcję – mówił Cezary Iber przed premierą „Pogorzeliska”.

Miał rację. Po obejrzeniu tej sztuki następuje oczyszczenie. Jest nim prawda. Tylko ona potrafi uświadomić błędy własne i umożliwia zrozumienie drugiego człowieka.

W środę i czwartek

Spektakl „Pogorzelisko” to teatralna adaptacja książki Wajdi Mouawada o tym samym tytule. Pisarz urodził się w Libanie. W wieku 11 lat wraz z rodziną opuszcza rodzinny kraj, w którym właśnie rozpętała się wojna domowa. Jego ojciec próbował ratować firmę, ale z marnym skutkiem. Jako uchodźcy na obczyźnie Moawadowie nie dostają francuskiego obywatelstwa. Po kilku latach matka pisarza umiera we Francji na skutek choroby nowotworowej.

Korzystając z przekładu Tomasza Swobody Cezary Iber wyreżyserował „Pogorzelisko” oraz przegotował choreografię. Scenografię i kostiumy wykonała Natalia Kitamikado. Muzyka do spektaklu to zaś dzieło Michała Zygmunta, a projekcie wideo Wojciecha Wawrzywody.

„Pogorzelisko” można jeszcze zobaczyć w „Siemaszce” w Rzeszowie w środę i czwartek o godz. 19:00. Spektakl będzie można też zobaczyć 12 listopada (sobota) o godz. 19:00 i 13 listopada (niedziela) o godz. 17:00, a także podczas Festiwalu Nowego Teatru jako spektakl konkursowy 23 listopada (środa) o godz. 18:00.

Bilety w cenie 35/45 zł do kupienia w kasie lub na stronie teatru.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama