Zdjęcie: Pixabay
Reklama

Zgniłe jedzenie, stare meble, rozbite butelki, a w lecie ogromny smród. Takie „atrakcje” mają za oknem mieszkańcy bloku przy ul. Wspólnej w Rzeszowie. Dlaczego? Bo sąsiad na osiedlu postanowił im urządzić wysypisko śmieci.

Dziś dużo mówi się o ekologii – segregowanie śmieci, ekologiczne spalarnie, palenie w piecach tylko dobrym węglem, aby nie truć ludzi itp. Gdy jednak przyglądniemy się jej dokładnie, okazuje się, że co rusz wciąż wielu ochronę naszej Matki Ziemi ma sobie za nic. Wystarczy przejrzeć nasze publikacje – a to ktoś pali w największe mrozy czym popadnie, to znów w rzece pływają tony śmieci.

Do takich, którzy nie szanują wspólnej przestrzeni i dodatkowo zatruwają środowisko, zalicza się jeden z mieszkańców bloku przy ul. Wspólnej 4C. Na osiedlu urządził sobie śmietnisko, na które zwozi rozmaite przedmioty, w tym jedzenie, które po rozkładzie roztacza smród po całym osiedlu. W tej sprawie z apelem o pomoc zwrócił się do nas jeden z mieszkańców bloku przy ul. Wspólnej – pan Piotr, Czytelnik Rzeszów News.

„Pod naszym blokiem sąsiad składuje zgniłe jedzenie, stare meble, wybudował domek ze starych okien podtrzymywany na drewnianych kijach. Wszędzie są porozbijane szklane i plastikowe butelki oraz śmieci. W lecie smród przeokropny. W niedługim czasie mogą się tutaj pojawić choroby, gdyż Zarząd Zieleni Miejskiej nie chce kolejny raz tego posprzątać” – pisze pan Piotr.

„Pan, który zatruwa nam życie, ma sprawę w sądzie. Nic sobie z tego nie robi, a wręcz przeciwnie – zwiększył  swoją działalność i zwozi ze śmietników jeszcze więcej rzeczy a przecież to jest centrum miasta. Jak to możliwe, że u nas w Rzeszowie dzieją się takie rzeczy?” – pyta nasz Czytelnik. 

Pan Piotr jest ojcem dwójki małych dzieci. „Nie mogę ich samych puścić na podwórko pod blokiem, ponieważ boję się, że może im się coś stać. Straż Miejska rozkłada ręce, przesłuchali sąsiada i skierowali sprawę do sądu, a my przecież dalej musimy to wszystko oglądać z okien” – skarży się pan Piotr.

Reakcja ratusza niewiele dała. – Ten problem pojawił się około dwóch lat temu. Wówczas raz Zarząd Zieleni Miejskiej teren uprzątnął, ale śmieci wróciły na swoje miejsce. Później zwróciliśmy się do tego mężczyzny z pisemnym wnioskiem o usuniecie bałaganu – bezskutecznie – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Strażnicy miejscy ukarali mężczyznę 500-złotowym mandatem, ale ten go nie przyjął, więc sprawa trafiła do sądu. – Póki się nie rozstrzygnie, mamy w tej sprawie związane ręce – twierdzi Chłodnicki.

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama