„Niektóre autorytety sięgnęły bruku” – obwieściła Agnieszka B.-Z., profesor z Uniwersytetu Rzeszowskiego. W internecie sama szerzy antyszczepionkowe herezje. Jest reakcja uczelni.
„Zachęcam do zapoznania się z nowym skandalem na Uniwersytecie Rzeszowskim” – napisał do nas w środę jeden z Czytelników Rzeszów News.
Poszliśmy jego śladem, a dokładnie za Agnieszka B.-Z., która na Uniwersytecie Rzeszowskim pracuje od czerwca 2009 roku. Na końcu tekstu wyjaśniamy, dlaczego nie podajemy jej pełnego nazwiska.
Kim jest? B.-Z. tytuł doktora w zakresie nauk biologicznych zdobyła w Tokio. W marcu 2017 roku uzyskała stopień doktora nauk medycznych na Śląskim Uniwersytecie Medycznym, a w grudniu tego samego roku została mianowana na stanowisko profesora Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Ponadto Agnieszka B.-Z. jest też kierownikiem Zakładu Biologii w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej na kierunku lekarskim Wydziału Medycznego UR. Kierunku, który na uczelni został uruchomiony w 2015 r. i jest najbardziej obleganym przez maturzystów.
„Co za wstyd dla uczelni…”
Z antyszczepionkową „twórczością” prof. B.-Z. postanowili się rozprawić twórcy fanpage’a na Facebooku „Uniwersytet dla nauki, pajace do cyrku”. Zszokowały ich antyszczepionkowe komentarze na Facebooku naukowca z UR.
„Absolutnie skandaliczne zachowanie w internecie pani prof. dr hab. Agnieszki B. z Uniwersytetu w Rzeszowie” – napisano w poście, ujawniającym poglądy naukowca z UR na temat szczepień.
Autorzy wpisu przywołali wypowiedzi prof. B.-Z., które pojawiały się na Facebooku i wypunktowali ją za „szerzenie propagandy antyszczepionkowców bezpośrednio i z pełną dumą i aprobatą”.
Według „Uniwersytetu dla nauki…” prof. B.-Z. „kwestionuje zagrożenie epidemią, deprecjonuje zgony z powodu chorób zakaźnych, wypisuje banialuki o tym, że Andrew Wakefield został oczyszczony z zarzutów oszustwa, co oczywiście nie jest prawdą, bo jest on oszustem, pozbawionym prawa wykonywania zawodu”.
„Co za wstyd dla uczelni…” – komentują internetową „działalność” prof. B.-Z. autorzy wpisu.
Miała ospę i ma się dobrze
„Uniwersytet dla nauki…”, aby nie być posądzonym o opinie wyssane z palca, w opublikowanym poście udokumentował także antyszczepionkowe wpisy prof. B.-Z. Na Facebooku napisała tak: „Zachorowania się zdarzają i co z tego? Ja chorowałam na odrę, różyczkę, ospę i mam się dobrze… Mam naturalną odporność i nigdy potem więcej nie chorowałam”.
I dalej: „Na przeziębienia i inne dolegliwości więcej osób umiera, a tu rozchodzi się o NOP-y, autyzm i neurorozwojowe dolegliwości, które stanowią epidemię i są nieuleczalne i jakoś nikt o tym nie trąbi… To jest skandal. Ja jestem w 9 miesiącu ciąży i wolę, aby moje dziecko zachorowało na odrę, niż autyzm”.
Prof. B.-Z. kompletnie ignoruje choćby stanowisko Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który twierdzi, że szczepienia ochronne okazały się najskuteczniejszym dotąd narzędziem zwalczania chorób zakaźnych i przyczyniły się w znacznej mierze do ogromnego skoku cywilizacyjnego jakiego doświadczyła ludzkość w ciągu ostatniego wieku.
– Szczepienia ochronne są ważną inwestycją w zdrowie, swego rodzaju polisą na życie – podkreśla GIS.
Prof. Agnieszka B.-Z. wie swoje. W innym wpisie o negatywnym działaniu szczepień pisze tak: „Najgorsze jest to, że efekty uboczne (w tym autyzm) są napisane na ulotkach szczepionek (więc badania były) i nic z tego nie wynika. Dalej są obowiązkowe”.
Wojciech Cejrowski za przykład
Naukowiec UR wzięła w obronę Andrew Wakefielda, twierdząc, że został on „zniszczony, a potem oczyszczony z zarzutów, któremu zabrano prawo wykonywania zawodu za artykuł w Lancet”.
Wyjaśnijmy, że Andrew Wakefield to były brytyjski gastroenterolog. W 1998 roku wraz z dwunastoma innymi naukowcami, opublikował w czasopiśmie naukowym „The Lancet” artykuł, w którym zamieścił wyniki badań wskazujące na związek stosowania szczepionek MMR u dzieci z autyzmem i zapaleniem jelit.
„The Sunday Times” ujawnił później w swoim dziennikarskim śledztwie, że opublikowane przez Wakefielda badania zostały sfałszowane. Tym samym publikację z „The Lancet” wycofano w 2010 roku, a sam lekarz za nietyczne zachowanie został pozbawiony prawa wykonywania zawodu.
Prof. Agnieszka B.-Z. na Facebooku opublikowała także wywiad w „Dzień Dobry” w TVN z Wojciechem Cejrowskim, znanym podróżnikiem, który od pewnego czasu wspiera ruchy antyszczepionkowe. Pani profesor zaprasza też na spotkania z Piotrem Połoginem, homeopatą, który ma opinię „szarlatana”.
Twórcy „Uniwersytetu dla nauki…” twierdzą, że w internecie można znaleźć „dużo innych kwiatków” autorstwa prof. Agnieszki B.-Z., „urągających godności profesora i naukowca”.
Uniwersytet: Zajmiemy się sprawą
Poglądami na temat szczepień swojego pracownika zainteresował się Uniwersytet Rzeszowski, który na post o pani profesor odpowiedział: „Dziękuję za informację. Sprawę natychmiast przekazałem do Prorektora ds. Nauki i Współpracy z Zagranicą. Rektor przebywa obecnie na urlopie, ale poinformuję go o zaistniałej sytuacji w poniedziałek”.
W odpowiedzi do komentarza „Uniwersytet dla nauki…”, dziękujący uczelni za reakcję, napisał: „Dobro Uniwersytetu i jakość nauki są, wbrew opiniom niektórych, naszym priorytetem”.
W podobnym tonie w rozmowie z Rzeszów News mówi dr Maciej Ulita, rzecznik UR. – Nie śledzimy prywatnych blogów pracowników. Dowiedzieliśmy się o całej sytuacji w momencie, kiedy pojawił się wpis. O całej sytuacji poinformowałem już prorektora ds. nauki, ponieważ rektor jest do końca tygodnia na urlopie. Gdy wróci, zajmie się tą sprawą – powiedział nam dr Ulita.
Dowodów naukowych nie potrzebuje
Kontaktujemy się z prof. Agnieszką B.-Z. Przez dobre kilka minut wysłuchujemy znaną antyszczepionkową retorykę. Że to każdy rodzić powinien zadecydować o tym, czy chce szczepić dziecko zaraz po urodzeniu, czy woli poczekać kilka miesięcy, rok lub dwa. Że nie trzeba jej dowodów naukowych, czy szczepionki szkodzą, czy nie, skoro sama widzi, że dziecko przed szczepieniem jest zdrowe, a po szczepieniu nie.
No i nie mogło zabraknąć wyświechtanego argumentu antyszczepionkowców, że to rodzice ponoszą konsekwencje nieszczepienia dzieci i mają prawo do tego. Dalej się dowiadujemy, że prof. Agnieszka B.-Z. nie pracuje nad szczepionkami, nie jest lekarzem, ale jest przyszłą matką, która ma prawo do podjęcia decyzji o zaszczepieniu dziecka.
Prof. B.-Z.: Wstrzymuję się z opiniami
Prof. B.-Z o swojej internetowej „twórczości” mówi nam, że publikując komentarze pisała je jako matka i nie są one żadnymi „naukowymi wywodami”, tylko prywatnymi opiniami. Na prośbę pani profesor przesłaliśmy jej wypowiedzi do autoryzacji, które zamierzaliśmy wykorzystać w formie cytatów. W odpowiedzi otrzymaliśmy „oficjalne stanowisko”.
„W związku z zaistniałą dyskusją, dziękuję wszystkim za zaangażowanie, cenne informacje i opinie różnych środowisk, z którymi się zapoznała i które szanuję. Na ten moment wstrzymuję się z wszelkimi opiniami, poglądami i ocenami. Szanuję i respektuję stanowisko medycznego establishmentu odnośnie obowiązkowych szczepień w Polsce” – czytamy w oświadczeniu.
Na koniec poprosiła, by „uszanować” jej decyzję, a przesłane stanowisko uznać za „ostateczne”. Jednocześnie prof. Agnieszka B.-Z. zażądała, by jej nazwisko nie pojawiało się w publikacji. – W przeciwnym razie będziecie mieć problemy – zagroziła w późniejszej rozmowie.
Szczepienia ochronne w Polsce są obowiązkowe. Rodzicom, którzy nie zaszczepią swoich dzieci, grożą grzywny nawet w wysokości 10 tys. złotych.
Współpraca: JOANNA GOŚCIŃSKA
redakcja@rzeszow-news.pl