16. Święto Paniagi w Rzeszowie z deszczem i tłumami mieszkańców [ZDJĘCIA]

Reklama

Święto Paniagi to Święto Paniagi. Nawet w deszczową pogodę wyciągnie najbardziej leniwych mieszkańców Rzeszowa na ul. 3 Maja. Co zobaczyli tym razem?

 

Jednym z patronów 16. Święta Paniagi był piękny, słoneczny Split. Niestety, pogoda chorwackiego miasta nie udzieliła się w tym roku Rzeszowowi i już od pierwszych minut tegorocznych urodzin dawnej ul. Pańskiej dość mocno padało, ale – jak powiedział Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa – „my się deszczu nie boimy”.

I miał rację, ponieważ pomimo ponurej pogody mieszkańcy stolicy Podkarpacia zdecydowali się wyjść z domów i sprawdzić, co w tym roku dla nich przygotowano. Na początku czekał na nich taneczny korowód, który przeszedł ul. 3 Maja do fontanny multimedialnej, gdzie tancerze później prezentowali swoje umiejętności. Mimo deszczu przyciągnęli całkiem sporą grupkę widzów.

 

Bliżej zamku, a dokładnie w fosie zamku Lubomirskich czekały na miłośników sztuki obrazy wykute w kolorowych metalach oraz kowale, i to nie tylko własnego losu. Prace artystyczne oraz pokaz snycerstwa zaprezentował Zespół Szkół Plastycznych w Rzeszowie. Na Paniagę przybyli także ułani. Co prawda, nie pod okienko, a raczej pod warowny mur zamku, ale za to na koniach.

Wzdłuż alei Lubomirskich z kolei zostały rozłożone stragany, na których wystawcy prezentowali swoje wyroby rękodzielnicze i produkty regionalne. Na stoiskach można było znaleźć ręcznie szyte przytulanki, oryginalna biżuterię, gliniane naczynia, drewniane ozdoby, koszyki wiklinowe, skórzane torebki i portfele, kompozycje kwiatowe w koszyczkach, roślinki nasadzone w szklanych kulach ładnie przyozdobione kamyczkami, obrusy oraz ręcznie wykonywane serwety.

W oczy zakuło stoisko z gadżetami stadionowymi typu koszulki, czapki, szaliki w narodowych barwach z napisem „Polska”. Rozumiem, że 3 maja to też Święto Konstytucji, ale czy to nie lekka przesada?

Ekologiczne mydła, obrazy, miody… 

Moją uwagę na jarmarku przyciągnęły także pięknie pachnące już z daleka mydła. Wśród nich można było znaleźć takie, które mają kawałki pomarańczy, wykonane są z płatków owsianych i miodu, cynamonu, aktywnego węgla, kokosu, lawendy i glinki, czy koziego mleka z geranium, czarnuszką lub lawendą.

– Mydła są w pełni ekologiczne, nie wysuszają skóry, nie uczulają – przekonywała sprzedawczyni. Za kostkę tęgo kosmetycznego cuda trzeba było zapłacić 10 zł.

Na innym stoisku sprzedawano malowane na drewnie obrazy, które przedstawiały stare cerkwie i kościoły, anioły oraz młode dziewczęta. Miłośnicy takiej sztuki za jedno dzieło musieli zapłacić od 80 zł do nawet 500 zł.  Były też miody z rodzinnej pasieki z Mielca. Spadziowe – iglaste i liściaste oraz kwiatowe: gryczane, malinowe, akacjowe, lipowe. Kilogram tego słodkiego przysmaku kosztował w zależności od rodzaju od 28 zł do 40 zł.

Serowy zawrót głowy 

Jak co roku, na jarmarku najbardziej przyciągało jedzenie. Wśród słodkości znalazłam bezglutenowe serniki, browni, makowiec, a także łakocie chorwackie: pączki z jabłkiem, cynamonem, rumem lub białym winem, ciastka pieprzowe oraz pierożki z nadzieniem orzechowo-migdałowym i dziką różą.

Były też chleby – żytni na zakwasie ze słonecznikiem lub orkiszowy na zakwasie z dodatkiem mleka koziego. Pachnące świeże pieczywo kosztowało od 10 zł do 12 zł za bochenek. Do chleba można było sobie kupić ser z Podlasia, Lubelszczyzny oraz Podhalański oscypek.

Sery były w zielone, czerwone i żółte, ale spokojnie, swoje barwy zawdzięczały ziołom, takim jak czubryca, chilli, czy kurkuma. Ich ceny wahały się od 3 zł do 149 zł. Najdroższymi były sery kozie. Miłośników dobrej wędliny ucieszyły kiełbasy, kaszanki, pasztety i mięsa wieprzowe z Lubelszczyzny. Za te przysmaki trzeba było zapłacić od 25 zł do 55 zł.

Nie zabrakło także pajdy chleba ze smalcem i ogórkiem kiszonym oraz bardziej przyziemnej zwykłej tradycyjnej kiełbaski z grilla.

Chorwackie akcenty Paniagi

Z uwagi na to, że tegoroczna Paniaga była pod znakiem Chorwacji wśród wystawców pojawili się jaślanie, którzy od 6 lat mieszkają w Chorwacji. Okazało się, że prowadzą winiarnię Podunavska Vina w centrum chorwackiego Śremu, niekwestionowanej stolicy chorwackiego wina, w mieście Ilok nad Dunajem.

Co oferowali? Wino królów, czyli białe Riesling Cuvee, radosne Riesling Italico, klasyczne Riesling Kabinett oraz Crown of Limberger, za którym kryje się pikantność papryki. Miłośnicy wina mogli również kupić Grasevinę, Chardonnay, Merlot, Traminac i Cabernet. Cenę, którą należało zapłacić za ten napój bogów, to 25-35 zł i 60 zł za butelkę 1,5 l.

Reklama

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Przepyszne wina to nie był jedyny chorwacki akcent tego stoiska. Jaślanie przywieźli także chorwacki olej z pestek dyni dobry do sałatek, doskonale czyści jelita, a także dżemy z figi, dzikiej róży, mandarynki, pomarańczy i papryki. Nie zabrakło także chorwackich wędlin takich jak: salami, domowa dojrzewająca kiełbasa z dużą ilością papryki.

Chorwacka zupa Gazdarici

Idąc tropem jedzenia na rogu ulic Zamkowej i 3 Maja, jak co roku, czekał wielki gar zupy przygotowany przez Teatr Kulinarny. Tym razem szef Krzysztof Górski zaproponował chorwacką zupę Gazdarici, czyli zupę gospodyni.

– Chorwacja nie jest królestwem zup, a Gazdaricin jest ciekawa z uwagi na połączenia składników, które w naszej kuchni są niespotykane. Czosnek i cebula, ziemniaki i kasza, pomidor i śliwka suszona, szynka i mięso z indyka – cała filharmonia produktów – mówił Krzysztof Górski. – Zupę zaprawiliśmy śmietaną. Ma ona słodko-kwaśny smak – dodawał.

Teatr Kulinarny, jak co roku, zupę zaczął gotować o godz. 4:00. W tym roku przygotowano około dwóch ton zupy, czyli 5 tysięcy porcji, po które, jak zawsze, ustawiała się długa kolejka.

Idąc dalej, było już smutniej. Co prawda było sporo ludzi, który przechodzili przez dawną ul. Pańską, ale przez deszcz nie wyglądała ona inaczej niż zwykle. Niemniej jednak, udało się od czasu do czasu dostrzec na niej odważnych szczudlarzy, którym nawet deszcz nie był straszny.

Para uroczych mimów skorzystała z kolei z uprzejmości rzeszowskiego rikszarza i ul. 3 Maja zwiedzała z tej perspektywy. Ich koledzy stwierdzili jednak, że postawią na rowery na jednym kole i pomimo deszczu pokazali, że potrafią nawet na śliskiej nawierzchni jeździć.

Przepyszne marynowane papryczki

Kolejne chorwackie akcenty pojawiły się na placu przed Narodowym Bankiem Polskim. To właśnie tam Split mógł zaprezentować to, co ma najlepszego. Stoiska, niestety, wyglądały dość ubogo, a sprzedający pozostawieni sami sobie nie umieli porozumieć się z klientami.

Niemniej jednak uroczy chorwacki sprzedawca miał ze sobą przepyszne marynowane papryczki z anchois, anchois  w oliwie oraz figi z orzechami  i przekonywał rękami, że „trójka” za słoiczek smakołyków to dobra cena. Z pewnością pomagał mu przy tym rozbrajający uśmiech.

Innym chorwackim akcentem była wystawa plenerowa przygotowana przez Galerię Fotografii Miasta Rzeszowa. W deszczowy dzień można było popatrzeć na gorące i słoneczne zdjęcia ze Splitu, Havar, wyspy Proizd, czy Parku Narodowego Krka.

Oglądając zdjęcia można było także jednym okiem zerkać na scenę przy wieży farnej, gdzie prezentował się Teatr Maska z fragmentami sztuki „Wystarczy być”, Mirosław Kowalczyk z Kabaretem 20-lecia międzywojennego, czyli Humor i Piosenka z tamtych lat, a także zespoły Muzyczny Zaułek oraz Bum Bum Orkestra i Klezmafour.

Za kulisami Radia Rzeszów 

Jeśli chodzi o prezentacje w środku, to najmłodszych mieszkańców Rzeszowa szczególnie zainteresowała praca dziennikarzy w Radiu Rzeszów. Młodzi mogli zobaczyć kokpity i konsole, przy których na co dzień zasiadają radiowcy. Nieco starsi zaglądali z kolei m.in. do Galerii R_Z na wystawę #paintingsamerica Piotra Szczura, czy do Galerii Fotografii Miasta Rzeszowa, aby podziwiać zdjęcia m.in. z dawnego i obecnego Rzeszowa.

W Święto Paniagi można było zajrzeć także do Muzeum Okręgowego. Tam, tym razem, można było wziąć udział w literackiej Paniadze Jerzego Fąfary. Minusem było to, że za zwiedzanie wystaw trzeba było zapłacić.

Podsumowując, 16. Święto Paniagi było takie jak zawsze. Dużo wydarzeń, dużo ludzi, pomimo deszczu. Nawet jeśli nie do końca podoba się komuś zamysł jarmarcznego festynu, to jednak co roku niezależnie od pogody, impreza przyciąga na ul.3 Maja tłumy rzeszowian.

Zgodnie z tradycją Święto Paniagi zakończył koncert finałowy na Rynku. O 19:00 na scenie zaprezentowano „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki w reżyserii prof. Ryszarda Cieśli i wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej. Zdjęcia z koncertu – TUTAJ.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama