Latarnie wyrastające na ścieżkach rowerowych, drogi rowerowe kończące się w nicości, czy brak wystarczającej liczby stojaków rowerowych – to główne problemy rzeszowskich cyklistów. Dostali wsparcie radnego miasta Roberta Kultysa z PiS.
W czwartek (18 września) Kultys wystąpił na konferencji razem z Januszem Płodzieniem z Rzeszowskiej Masy Krytycznej. – To nie ma nic wspólnego z PiS – zapewniał Kultys, gdyby ktoś mu zarzucał, że rowerowa konferencja ma coś wspólnego z kampanią do zbliżających się wyborów samorządowych.
Kultys za rowerzystę się nie uważa, ale uznał, że o problemach cyklistów ma prawo mówić, ponieważ jego cała rodzina jeździ na rowerach. – Syn codziennie, nawet w zimie, dojeżdżał do Krasnego. Dla mnie ważne jest ich bezpieczeństwo i innych rowerzystów – przekonywał.
Muszą schodzić z roweru
Pretekstem do wspólnej konferencji były wyniki badań ruchu rowerowego w Rzeszowie przeprowadzone przez stowarzyszenie „Rowery.Rzeszow.pl”. Z raportu, który opracował Korneliusz Marchewka wynika, że po mieście jeździ coraz więcej rowerzystów – w latach 2012-2014 ruch wzrósł o 20 proc., a w godzinach porannych nawet o 31 proc.
– Niestety, z badań wynika, że ruch wzrósł nie tam, gdzie powstały nowe ciągi komunikacyjne. Ruch rowerowy na moście Narutowicza spadł o 16 procent – podawał przykład Robert Kultys.
– Z mostu nie ma dogodnych zjazdów dla rowerzystów. Aby przestrzegać przepisów drogowych, to trzeba zejść z roweru, a to dość uciążliwe – dopowiadał Janusz Płodzień. Takich miejsc w Rzeszowie, jak most Narutowicza, jest dużo więcej.
– Ścieżki kończą i zaczynają się znikąd, a rowerzysta, by włączyć się przepisowo do ruchu, powinien przenieść rower przez pas zieleni lub prowadzić go kilkadziesiąt metrów dalej do zjazdu – narzekał na rzeszowską infrastrukturę rowerową Płodzień.
Powołać oficera rowerowego
Lista z zarzutami na politykę rowerową w Rzeszowie jest znacznie dłuższa. Kolejne to latarnie i znaki drogowe postawione na ścieżkach. Tak jest m.in. na ul. Lubelskiej i Powstańców Warszawy.
– W Zduńskiej Woli rowerzystka zmarła po zderzeniu z takim słupem. U nas też musi dojść do tragedii, by zauważono problem? – pytał Robert Kultys. Jego zdaniem w Rzeszowie powinna być stworzona precyzyjna strategia, uwzględniająca potrzeby rowerzystów przy budowaniu przez miasto nowych dróg.
Wrócił temat powołania w Rzeszowie stanowiska oficera rowerowego. Od wielu lat dopominają się tego rowerzyści.
– Podobno jest taka osoba, ale ona kompletnie nie ma wpływu na to, jak miasto postępuje z rowerzystami. W innych miastach nie tylko zna się ona na prawie drogowym i budowlanym, ale też czynnie jeździ na rowerze – mówił Janusz Płodzień.
Na 20 stacji działa 7
Do fatalnej rowerowej polityki miasta rowerzyści dorzucają kolejną rzecz – miejską wypożyczalnię rowerów, która działa od trzech lat i obsługuje ją prywatna firma „RoweRes”. Na 20 stacji rowerowych działa w tej chwili tylko 7. Rowery na wielu z nich wyglądają tak, jakby przeszło po nich tornado. Rowerzyści uważają, że wypożyczalnia praktycznie nie istnieje.
– Z kilkudziesięciogodzinnych badań rowerów miejskich było tylko 8. To zaledwie 1 proc. całego ruchu. To wynika najprawdopodobniej ze złego umieszczenia stacji bazowych. Rower miejski jest praktycznie niedostępny dla turystów. Stacje umieszczane w takich miejscach, gdzie są widoczne dobrze reklamy. Nie ma ich przy akademikach, są np. przy stacjach benzynowych – mówił Janusz Płodzień.
Robert Kultys poszedł jeszcze dalej w sprawie wypożyczalni rowerów. – Skoro ma działać dobrze, to oczekujemy efektów. Ich nie ma. To trzeba zmienić, renegocjować umowę, być może ją wypowiedzieć – zaproponował radny PiS.
Stworzyć etat w policji
Na walkę ze złodziejami rowerów Kultys też ma rozwiązanie – stworzenie etatu w policji dla osoby, która będzie analizowała rynek wtórny rowerów, czyli śledziła m.in. aukcje internetowe, na których wystawiane są skradzione jednoślady.
– Przy szkołach powinny stać odpowiednie stojaki rowerowe na zapięcia typu u-lock, a szkoła powinna brać odpowiedzialność za rowery skradzione z ich terenu – uważa Robert Kultys.
Rowerzyści mówią, że urzędnicy niechętnie konsultują z nimi sprawy dotyczące infrastruktury rowerowej. W zeszłym tygodniu spotkali się z pracownikami Miejskiego Zarządu Dróg, ale wyszli niezadowoleni.
– Chcemy, by w końcu zaczęto traktować nas poważnie. Najgorsze jest to, że urzędnicy nie chcą nas słuchać. Miasto, mimo deklaracji, tak naprawdę nie przykłada dużej wagi do infrastruktury rowerowej – powiedział Janusz Płodzień.
Nawet wybudowanie w ostatnich latach w Rzeszowie ok. 100 km nowych ścieżek rowerowych nie załatwia problemu. – Nie osiągnęliśmy efektu przyjaznego dla rowerzystów – stwierdził Kultys. Ratusz nie ma wątpliwości, że PiS, atakując miasto za politykę rowerową, już zaczął kampanię wyborczą.
redakcja@rzeszow-news.pl