Przed wyborami różnej maści politycy wpadają do naszego miasta, żeby nas pochwalić, że miasto mamy piękne, a nawet coraz piękniejsze.
Ostatnio wpadł Leszek Miller, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, kiedyś premier nawet. Wpadł sobie na giełdę Agrohurt, pogadał z dziennikarzami, ze zwykłymi ludźmi zresztą też. Kupił worek ziemniaków, których notabene zapomniał ze sobą zabrać. Dziennikarkom dał po bukiecie róż (co widzieliśmy na „fejsie”). Potem odwiedził naszego prezydenta Ferenca, żeby naród wiedział, że go w tych wyborach popiera. I wszyscy zadowoleni!
Prezydent nie gorszy
Dzień po Millerze kolejna wizyta, tym razem sam prezydent Bronisław Komorowski, którego złośliwi gajowym nazywają. Ten, w towarzystwie Ferenca, drogę otworzył, most obejrzał, z ludem się zbratał, poprzez robienie sobie fotek telefonem komórkowym (to się jakoś nazywa, ale my jesteśmy starej daty i te nowoczesne określenia łba się nam nie trzymają).
Po otwarciu i oczywiście poświęceniu drogi (ciekawe ile biskup Wątroba bierze za pokropek, może ktoś wie?), prezydent Komorowski na rzeszowski Rynek się udał, gdzie kapela zamaszystym oberkiem go powitała. Ale najlepsze było w Ratuszu. Nas niestety nie wpuścili, więc relację mamy z drugiej ręki.
Ponoć Bronek tak się zagalopował, że naszego Tadka do świętego Judy Tadeusza, tego, co jest od beznadziejnych spraw świętym, przyrównał. Niby, że z niemożliwego, możliwe robi. Chociaż jakby tak pomyśleć, to coś w tym jest. W końcu kładkę okrągłą zrobił, choć wszyscy mówili, że to mu się nie uda, Przyrwę betonem przykrył i zapowiedział, że już drogi podmywać nie będzie. Jesień nadciąga, słoty idą, to zobaczymy, czy rzeczywiście nie będzie.
Jarosław będzie 13 listopada
Gorszy od innych nie chce być prezes jedynie słusznej partii Jarosław Polskę Zbaw, który do Rzeszowa wybiera się 13 listopada. Na ten dzień zwołano ostatnią sesję sejmiku, czyżby marszałek Ortyl zaprosił prezesa na tę sesję? Na sesję może wejść każdy, nawet my, więc pójdziemy, popatrzymy i relację zdamy.
I na koniec mamy bardzo smutną wiadomość. W poniedziałek miał być w Rzeszowie minister od administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki. Nie przyleciał, bo mgła była nad lotniskiem i samoloty nie lądowały. Rzeszów zapłakał. Ale spieszymy donieść, że ma wpaść w innym terminie. Oczywiście przed wyborami! Kończymy pisać, bo pędzimy na kolejne spotkanie. Szczegóły niedługo. Cześć.