Zdjęcie: Pixabay.com

Do tej pory nie udało się potwierdzić, czy 44-letni mieszkaniec Przeworska rzeczywiście spotkał się z dwiema prostytutkami w podrzeszowskim Krasnem. Kobiety miały mu wbić w penisa trzy plastikowe widelce. 

– Postępowanie w tej sprawie prowadzimy w formie dochodzenia, a nie śledztwa, o co wnioskowała policja. Uznaliśmy, że nie ma do tego podstaw. Na razie mężczyzna, który złożył zawiadomienie, nie został przez nas jeszcze przesłuchany – mówi Dominik Miś, szef Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie.

Dochodzenie a nie śledztwo w praktyce policyjnych czynności niewiele zmienia. Przy śledztwie zarzuty może stawiać tylko prokurator. Prowadzone dochodzenie dotyczy bezpośredniego narażeniu życia lub spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 

O historii 44-latka z Przeworska zrobiło się głośno na początku 2018 roku. Stało się to 2 stycznia po publikacji tabloidu „Super Express”, który napisał o spotkaniu mężczyzny z dwiema prostytutkami.

44-latek miał się z nimi umówić na seks 23 grudnia ub. r. na stacji paliw w Krasnem koło Rzeszowa. Do seksu nie doszło, a gdy mężczyzna zażądał zwrotu pieniędzy, prostytutki miały go skrępować i wepchnąć mu w penisa trzy plastikowe widelczyki.

Po trzech dniach mężczyzna trafił do szpitala, którego lekarze 26 grudnia o zdarzeniu powiadomili przeworską policję, a ta z kolei przesłała materiały do Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, by to ona wszczęła postępowanie. 

Rzeszowscy policjanci zawnioskowali do prokuratury o śledztwo, którego jednak nie ma. Prokuratorzy uznali, że funkcjonariuszom wystarczy przeprowadzenie dochodzenia. Na razie nie ma w nim odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy mężczyzna rzeczywiście spotkał się z prostytutkami. 

– Do spotkania mężczyzny z kobietami miało dojść na parkingu stacji paliw. To nie miało być np. w samochodzie, tylko na świeżym powietrzu. Ale do tej pory nie ustalono osób, które widziałyby całą trójkę. Przeglądane są także zapisy z kamer monitoringu. Dotychczas nie ustalono, czy w ogóle do takiego spotkania naprawdę doszło – twierdzi prokurator Dominik Miś.

Policjanci, jak na razie, nie dotarli również do prostytutek, z którymi rzekomo 44-latek się spotkał. Niektórzy powątpiewają, czy rzeczywiście mężczyzna umówił się na seks z kobietami i nie wykluczają, że mieszkaniec Przeworska dorobił „legendę” do przyczyn powstania obrażeń narządów płciowych.

– Nie pierwszy raz z czymś takim się spotykamy. Na 90 procent to zmyślona historyjka – mówią nam rzeszowscy policjanci. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama